Legenda o orliku. Bubel pani Mikickiej
Członkowie komisji rewizyjnej ponad godzinę lustrowali obiekt przy „jedynce”. Lista niedoróbek jest bardzo długa: niedomykające się drzwi w budynku socjalnym, cieknący dach, zalane sufity, niedoróbki wykończeniowe ukryte pod grubą warstwą silikonu, zapadająca się podbudowa boisk, przebarwienia nawierzchni tartanowej na boisku wielofunkcyjnym, pęcherze na tartanie, luźne elementy ogrodzenia. Wszystkie usterki skrzętnie spisano.
– Kto jest za to odpowiedzialny? Tak dłużej być nie może. Mieszkańcy już się z nas śmieją, że przechodzą takie buble – mówiła radna Anna Miczko.
Orlika przy ZS nr 1 otwarto hucznie 3 września ubiegłego roku i natychmiast go zamknięto. Obiekt nie był odebrany przez nadzór budowlany, poza tym wykryto szereg usterek. Odbiór przeprowadzono 15 września. W trakcie kulku miesięcy eksploatacji ujawniły się kolejne fuszerki.
– 5 maja br. dokonano na miejscu, z udziałem przedstawiciela wykonawcy, przeglądu gwarancyjnego. W protokole zapisano 14 usterek. Termin ich usunięcia określiliśmy na 22 czerwca. Firma nie wykonała tych napraw. Obiekt jest objęty 36-miesięcznym okresem gwarancji – informował na miejscu radnych Marcin Koniszewski, kierownik referatu inwestycji urzędu miejskiego.
– Przyjechał tu jakiś gość samochodem osobowym i chciał pożyczyć wiertarkę i wkręty – mówi pracownik gospodarczy szkoły.
Okazało się, że był to serwis gwarancyjny.
Wady nie zostały naprawione lub nieudolnie je zamaskowano, tak jak to zrobiono ze źle osadzonymi ościeżnicami drzwi.
– Od początku żadne drzwi się tutaj nie domykały – przyznał przewodniczący rady miejskiej Stanisław Rohde.
Próbowano też naprawić zapadający się fundament jednego z boisk. Po naprawie jest jeszcze gorzej. Woda wypłukała podbudowę pod boiskiem. Ostatnie ulewy dopełniły dzieła zniszczenia. Boiska są źle odwodnione, a ich nawierzchnia zaczęła się w wielu miejscach zapadać. Woda spowodowała, że granulat wtłoczony między źdźbła sztucznej trawy wypłynął na powierzchnię i trafił do kanalizacji deszczowej, czyli Jeziora Sępoleńskiego. Trawa bez granulatu ulegnie szybkiej degradacji.
– 27 czerwca dokonaliśmy ponownej kontroli. Wykryto kolejne usterki. Następnego dnia wysłaliśmy do wykonawcy ostre w tonie ponaglenie. Podpisał je burmistrz – kontynuował Marcin Koniszewski.
– Po budowie obu orlików mamy spory bagaż doświadczeń, dlatego nie możemy dopuścić do podobnych uchybień na orlikach w Lutowie i Wałdowie – mówił radny Roman Porożyński.
– Przyrzekłem sobie i pani dyrektor, że ten problem zostanie załatwiony. Na moje pisemne wnioski, jako radnego, się nie odpowiada. Gdzie był inspektor nadzoru? – pytał radny Robert Grochowski.
Inspektor nadzoru to ktoś, kto za pieniądze podatnika reprezentuje gminę podczas budowy jako inwestora. Powinien on pilnować, aby wszystko było zrobione zgodnie z projektem, sztuką budowlaną i bez fuszerki. Na żadnym piśmie nie ma śladu, że inspektor miał jakieś uwagi do wykonawcy. W tym przypadku inspektorem nadzoru była Bożena Mikicka, podobnie jak w przypadku budowy molo i hali sportowej. Wyboru inspektora z wolnej ręki dokonał osobiście burmistrz Stupałkowski. Przypominamy, że burmistrz, zanim został burmistrzem, był podwładnym Bożeny Mikickiej w referacie inwestycji.
Dla budowanych obecnie orlików w Lutowie i Wałdowie wyboru inspektora nadzoru dokonano w trybie zapytania o cenę. Z dokumentów wynika, że zapytania wysłano do firmy Krajan - Wojciech Sienkiewicz, firmy Andrzeja Marchlewicza, firmy Projbud należącej do Andrzeja Mikickiego - męża pani Mikickiej oraz firmy pana Bronisława Mgiełki z Nakła, u którego pracuje Bożena Mikicka. Wygrał oczywiście ten ostatni podmiot, który przedstawił ofertę na 14.750 złotych czyli o 250 złotych mniej od kolejnej, najtańszej oferty.
Widać, że członkowie komisji rewizyjnej, kierowanej przez Grzegorza Dudka, mają już dosyć takich praktyk. Póki co nie sformułowali jeszcze żadnych wniosków.