Lubcza nareszcie zagrała na swoim
Time Lubcza- HZ Zamarte 2:2 (2:1)
Bramki: Sebastian Obara, Bartosz Has - Lubcza. Arkadiusz Szulc, Grzegorz Landowski Zamarte. Żk. Mateusz Tomasz, Michał Baumgart Lubcza. Bartłomiej Zygmański Zamarte Sędzia: Wiesław Jarząb.
– Przepraszam, gdzie tutaj jest boisko? – spytał jeden z kibiców HZ, który dzięki lidze powiatowej pierwszy raz w życiu przyjechał do Lubczy. Wyraźnie zmęczony życiem tubylec siedzący na ławce pod sklepem odpowiedział: – Zasadniczo boisko jest koło świetlicy, ale tam za sklepem jest stadion.
Takie dialogi można usłyszeć tylko w tak wyjątkowych miejscach. Dla Time był to pierwszy mecz w sezonie. Na nowym boisku, w nowych strojach i w nowym składzie. Na bramce, podobno już na stałe zameldował się Wojtek Splitt. Tuż przed nim na środku obrony gra Szymon Nowakowski, dawniej wystepujący w barwach Gromu i Huraganu. Aż z Orła Dąbrowa do Lubczy przywędrował Bartek Has. Z kolei goście po raz pierwszy zaprezentowali nowego bramkarza, Sebastiana Wojcieszaka, który jak się później okazało, jest sporym wzmocnieniem.
Gospodarze rozpoczęli ten mecz z wielkim animuszem. Już w 10. min Sebastian Obara w swoim stylu pobiegł z piłką prawą stroną, ograł dwóch obrońców i strzelił w długi róg nie do obrony. Po strzeleniu pierwszej bramki na nowym boisku piłkarze z Lubczy nieco osłabli, a do głosu zaczęli dochodzić goście. Śmiało poczynał sobie pod ich bramką „Żwirek”, czyli Arkadiusz Szulc, najskuteczniejszy ich strzelec poprzedniego sezonu. W 28. min strzelał zbyt lekko, ale już 2 min później zaczarował wszystkich obrońców i strzelił przepiękną bramkę z 16 metrów.W 34. min Bartek Has, tak jak to robił w Dąbrowie, wykorzystał rzut rożny i ponownie wyprowadził na prowadzenie swój nowy zespół. Bartek mógł od razu zostać bohaterem dnia w Lubczy, ale nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego w 42. min.U piłkarzy Time widać było brak zgrania. W zespole przyjezdnych natomiastpiłka krążyła od nogi do nogi, jak po sznurku. Ich przewaga w drugiej połowie stawała się coraz wyraźniejsza. Dwukrotnie gospodarzy od utraty bramki kapitalnymi robinsonadami ratował Wojtek Splitt, jednak wobec strzału Grzegorza Landowskiego z 80 minuty był bezradny. Ten strzał można śmiało zakwalifikować jako bramkę kolejki. Jeszcze w ostatniej minucie rezerwowy Dawid Musiał mógł zapewnić gospodarzom trzy punkty. Jego strzał z 2 metrów przeciął obrońca gości, a piłka zamiast wpaść do bramki, odbiła się od słupka. Mecz zakończył się podziałem punktów, choć ze wskazaniem na gości.
Zobacz zdjęcia
LZS Lutówko – Obrol Obkas 1:5 (0:2)
Bramki: Dawid Wierzchucki 2, Adrian Wierzchucki, Damian Zawidzki, Szymon Skiba Obkas. Robert Misztal Lutówko. Żk. Roch Bogaczyk, Sławomir Borowicz, Robert Misztal Lutówko. Kacper Szmytkowski Obkas. Sędzia: Wiesław Jarząb
Gospodarze po ubiegłotygodniowym laniu w Dąbrowie przystąpili do meczu z nowym bramkarzem, Bolesławem Michalskim. Do 30. min dzielnie stawiali opór faworytom z Obkasu.
W drużynie gości największą chęć do gry wykazywał ściągnięty z Dąbrówki Tomek Maculewicz, jednak jego strzały bronił Michalski lub przerywał je doświadczony Janusz Mrugalski. Gospodarze próbowali odgryzać się kontrami, ale były to bardzo nieporadne akcje. Worek z bramkami rozwiązał się w 42. min, kiedy to z sobotnio-niedzielnego snu przebudził się Adrian i Dawid Wierzchucki. W 55 i 65 minucie goście dołożyli jeszcze dwa trafienia przesadzając o losach meczu. Niestety, w 53. min boisko musiał opuścić i to karetką pogotowia Tomek Maculewicz, który upadł na łokieć. Jak poinformowała nas jego rodzina, nie doszło do złamania, tylko do poważnego skręcenia stawu łokciowego. Tomek najbliższe dwa tygodnie spędzi w gipsowym opatrunku. Potem lekarze zdecydują co dalej.
Obrol po przerwie wymienił aż 5 zawodników i jego gra wyglądała coraz gorzej. Kilka poważnych błędów w obronie popełnił doświadczony Jacek Kołtonowski. Gospodarzom dopingowanym przez ponad stu kibiców z sołtysem Ryszardem Skulskim na czele udało się zdobyć honorową bramkę.
W 84. min Piotr Gappa idealnie wyłożył piłkę Robertowi Misztalowi, który bez problemu skierował ją do siatki. Zespół z Lutówka dopiero się zgrywa i nabiera doświadczenia. Niestety, aż nadto widać brak w tej drużynie napastnika z prawdziwego zdarzenia, egzekutora. Z kolei o grze Obrolu wskazywanego jako jeden z faworytów ligi trudno jeszcze cokolwiek powiedzieć. Obrol dwa pierwsze pojedynki rozegrał z najsłabszymi zespołami. Ciekawe jak mu pójdzie w starciu z silniejszymi ekipami?
Zobacz zdjęcia
LZS Płocicz – TomDach Sitno 3:2 (3:0)
Bramki: Arkadiusz Fridehl, Adam Napierski 2 Płocicz. Andrzej Hippler Sitno. Sędzia: Stanisław Żekiecki.
Widzowie, którzy oglądali niedzielny mecz na boisku w Płociczu, byli świadkami interesującego widowiska, które trzymało w napięciu do samego końca. W pierwszych minutach uwidoczniła się optyczna przewaga gości, ale to gospodarze cieszyli się z prowadzenia. Piłkę bitą z rzutu wolnego bramkarz gości wybił przed siebie. Do futbolówki dopadł Arkadiusz Friedehl i skierował ją do bramki. Od tego momentu gospodarze grali z kontry i umiejętnie rozbijali ataki przyjezdnych. Dwa wypady drużyny z Płocicza były zabójcze. Do siatki rywali w odstępie kilku minut dwukrotnie trafiał Adam Napierski. ,,Adaś” najpierw wykorzystał idealne podanie z prawej strony boiska i strzelił silnie pod poprzeczkę, nie dając bramkarzowi żadnych szans na skuteczną interwencję. Kolejnego gola ,,Adaś” strzelił z linii pola karnego, umieszczając piłkę przy samym słupku. Na przerwę zawodnicy z Sitna schodzili zrezygnowani, z bagażem trzech bramek do odrobienia.
W pierwszej odsłonie nie wychodziło im praktycznie nic. Po przerwie goście wyszli na boisko trójką graczy w obronie, zagęścili środek pola, co z czasem dało wymierne korzyści. Gospodarze opadli z sił, grali na czas chcąc dowieźć korzystny wynik do samego końca. To się zemściło. W drugiej połowie goście dwa razy pokonali popularnego ,,Łapę” precyzyjnymi strzałami z rzutów wolnych. Do siatki trafiał Andrzej Hippler. Druga bramka dla sitnian obciąża konto dobrze dysponowanego w tym dniu bramkarza drużyny z Płocicza. Na wyrównanie gościom zabrakło czasu i po ostatnim gwizdku sędziego gospodarze mogli cieszyć się z 3 punktów.
Zobacz zdjęcia
Real Radzim – KS Kawle 0:4 (0:1)
Bramki: Kamil Nowaczyk, Szymon Kałaczyński, Tomasz Zajewski, Janusz Wrażeń. Żk. Przemysław Michalak, Damian Okoński, Leszek Pukrop Radzim. Kamil Nowaczyk Kawle. Sędzia: Stanisław Żekiecki.
Niedzielne spotkanie w Radzimiu mogło przejść do historii jako najlepszy mecz w wykonaniu Realu Radzim. Przez pierwsze 25 minut obydwie drużyny walczyły o punkty jak równy z równym. Ataki na bramkę rywala były bardzo częste i wyrównane. Damian Okoński wraz ze Zbigniewem Szmaglińskim robili wszystko, co w ich mocy, aby zdobyć upragnionego gola dla miejscowych. Ta sztuka jako pierwszym udała się przyjezdnym. Niezawodny Kamil Nowaczyk pokazał wyższość nad bramkarzem gospodarzy i zdobył pierwszego gola. Ta połowa zakończyła się jednobramkowym prowadzeniem przyjezdnym.
Po przerwie Radzim nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Przez dłuższą chwilę gra toczyła się na obydwu stronach boiska. Podbramkowe akcje mogły zmienić wizerunek każdej z drużyn. Radzim był w stanie otrzymać laur zwycięstwa, a co za tym idzie, jeden lub trzy punkty. Kawle zaś mogły wyjechać z niczym. Mimo ogromnych chęci i wielu ciekawych akcji w końcówce meczu, Real uległ przyjezdnym i stracił jeszcze trzy bramki. Szymon Kałaczyński, Tomasz Czapiewski i Janusz Wrażeń, zapisując się na liście strzelców, rozwiali nadzieję na pierwsze punkty dla miejscowych. Mimo przegranej, Real w dobrym stylu stawił czoła lepiej sytuowanej ekipie Kawli.
Victoria Orzełek – Fuks II Wielowicz 5:0 (3:0)
Bramki: Krzysztof Myszkowski 3, Łukasz Krauze oraz samobójcza. Sędzia: Arkadiusz Gnaś.
W niedzielne popołudnie drugi skład Fuksa Wielowicz rozegrał pierwszy mecz w nowym składzie. Już w pierwszej minucie spotkania padł pierwy gol. Gospodarze tak szybko rozpoczęli ofensywę na bramkę gości, że obrona ani bramkarz nie mieli nic do powiedzenia w tej sprawie. Z prawej części boiska w krótki róg Łukasz Krauze zaliczył pierwsze trafienie dla miejscowych. Fuks postanowił się bronić, gdyż brak zgrania i skuteczności nie pozwalał mu jeszcze na strzelanie bramek. Serię a dokładniej grad strzałów w okolice pola bramkowego gości umiejętnie niwelowali obrońcy. Krzysztof Budnik, bramkarz przyjezdnych, bez strachu wybronił kilka mocny kanonad. W 17. i 27. minucie Krzysztof Myszkowski zaliczył dwa trafienia. Po przerwie Orzełek ze zdwojoną siłą dążył do podwyższenia wyniku. Seria strzałów nie zmalała. Tak jak to miało miejsce w pierwszej części meczu Wojtek Steinborn, Norbert Bonin, Tomasz Czapiewski, Marcin Szreder i Krzysztof Myszkowski serwowali przyjezdnym lawinę niecelnych strzałów. Mimo umiejętności które eksponowali przez ok. 40 minut, nie zdołali zdobyć kolejnych bramek. Na zakończenie po wycieńczającej obronie padły jeszcze dwie bramki, w tym jedna samobójcza. Całe spotkanie zakończyło się wynikiem 5:0 dla Orzełka. Przegrana nie zniechęciła jednak wielowiczan do dalszej gry. Trenując zgranie, czekają na swój czas. W tym sezonie nie zdołają powalczyć o podium, jednakże mają szansę na kilka punktów w końcowej klasyfikacji.
Fireman Zabartowo/Pęperzyn – MTK Orzeł Dąbrowa 3:2 (2:1)
Bramki: Bartosz Gwizdalak 2, Marcin Nowak Zabartowo. Bartłomiej Wojtasik 2 Dąbrowa. Żk. Bartosz Gwizdalak Zabartowo. Patryk Theuss, Bartłomiej Wojtasik, Damian Raźny Dąbrowa. Sędzia: Marcin Lica.
Sosenka Sośno – Mastel Lutowo 3:2 (1:0)
Bramki: Maciej Schefler, Ariel Stremlau, Konrad Nogalski Sośno. Krzysztof Prasał, Bogdan Szydeł Lutowo. Żk. Przemysław Drobiński Sośno. Sędzia: Kazimierz Linke