Mało istotni świadkowie
Na ostatniej rozprawie oskarżony powołał na świadka reportera ,,Wiadomości Krajeńskich”, który był obecny przy kilku zdarzeniach objętych aktem oskarżenia.
– Nic nie wiem o tej sprawie. O pożarach wiem ze słyszenia i z gazety. Nie byłem przesłuchiwany przez policję – mówił jeden ze świadków wezwanych na rozprawę.
Trudno zgadnąć, dlaczego sąd zaprząta sobie głowę tak mało istotnymi świadkami. Jak dotąd przesłuchano poszkodowanych, strażaków z komendy PSP w Sępólnie i ochotników z Kamienia. W ubiegłym tygodniu zeznawał również Dariusz G., który w okresie podpaleń był pracodawcą Karola M.
– Jako pracodawca byłem z niego zadowolony. Karol pracował przy prasowaniu słomy, która spłonęła w Obkasie. Bardzo interesowała go sprawa odszkodowania. On był moim pracownikiem i takimi sprawami nie powinien się interesować – mówił Dariusz G. Mężczyzna, który prowadzi działalność gospodarczą na terenie Płocicza, znalazł w jednym ze swoich budynków coś, co mogło być zapalnikiem.
– To był papieros obłożony zapałkami i owinięty taśmami – opisywał swoje znalezisko.
Prokurator aż poderwał się ze swego miejsca, kiedy usłyszał, że policjanci zabezpieczyli tylko jeden zapalnik, a drugi pozostawili na miejscu. Na twarzy prokuratora pojawił sie grymas nieukrywanego zdziwienia. Nie zabezpieczono być może istotnego dowodu w sprawie.
Obrońca oskarżonego wniósł o zabezpieczenie strażackiej syreny, która znajduje się na budynku remizy w Płociczu i przeprowadzenie dowodu z opinii biegłego. Chodzi o słyszalność dźwięku syreny w różnych miejscach. Sąd wniosek oddalił.
Kolejna rozprawa w połowie maja. Tym razem sędzia Dorota Jucewicz zapewniła: – Do przesłuchania mamy bardzo istotnych świadków.