My, mieszkańcy Orzełka, protestujemy...
Stary dom, z czerwonej cegły, wąski, ale długi. W sumie jakieś 50 metrów kwadratowych, przy głównej drodze przecinającej tę urokliwą, gospodarną wieś. Budynek nagle stał się obiektem pożądania wielu osób. Przez lata mieszkała w nim rodzina Kwasigrochów. Część członków rodziny wymarła, część poszła na swoje i dom został pusty. Jego sytuacja prawna nie była zbyt klarowna. W czerwcu tego roku budynek stał się własnością gminy i od razu pojawiła się w nim ekipa remontowa zakładu gospodarki komunalnej.
– 28 czerwca miałam spotkanie z burmistrzem w sprawie boiska sportowego. Pytałam, co z tym domem po Kwasigrochach. Dowiedzieliśmy się, że będzie zasiedlony przez patologiczną rodzinę. Wśród mieszkańców powstał bunt – mówi sołtys Irena Steinborn.
„Rodzina, którą planuje się osiedlić w tym budynku należy do rodzin patologicznych. Będzie to już trzecie mieszkanie, które daje im gmina, a które podzieli los poprzednich. Przy takich najemcach budynek dalej będzie straszył bałaganem i chwastami, nie mówiąc już o tym, że będzie następnym w kolejce do dewastacji. Kilka lat temu w Orzełku przeznaczono już jedno mieszkanie na mieszkanie socjalne. Czy nasza wieś jest jedyną w gminie, w której kumuluje się problematycznych mieszkańców z całej gminy? Nieruchomość położona w Orzełku winna być przeznaczona dla mieszkańców naszej wsi. U nas też są rodziny borykające się z problemami mieszkaniowymi, a które deklarują chęć wykupu tej nieruchomości. Poza tym dają gwarancję jej uporządkowania
i utrzymania” - argumentują sygnatariusze petycji. W ubiegły poniedziałek, późnym wieczorem w świetlicy wiejskiej zabrało się kilkudziesięcioro mieszkańców wsi. Chcieli nam przekazać swoje uwagi do decyzji burmistrza. Rodzina, która rzekomo ma trafić do Orzełka, to rodzina R., zamieszkująca obecnie w Dużej Cerkwicy, a wcześniej w Kamieniu. Opinie o niej nie są najlepsze. Podobno cała familia żyje z babcinej emerytury. Mieszkańców Orzełka najbardziej bulwersuje to, że w dom przeznaczony do zasiedlenia gmina inwestuje ogromne, publiczne pieniądze. Wymieniono okna, przemurowano szczyty, wykonano ogrzewanie. Wyremontowano ściany i podłogi.
– Wydaje się nasze pieniądze na remonty mieszkań dla ludzi, którzy nie chcą pracować, bo dobrze im się żyje z opieki. Mamy przykład pana B., któremu też przygotowano supermieszkanie z gminnych pieniędzy. On się z tego śmieje, mieszka sam na 60 metrach kwadratowych. W naszej wsi są porządne rodziny, które mieszkają w jednym, ciasnym pokoiku. Oni chętnie wynajęliby ten domek. Z tego co wiem, jest przynajmniej trzech chętnych do jego kupna spośród naszych mieszkańców. Przyjdą tamci, zdemolują, zadzwonią do gminy, a ta im zrobi remont. Tak to się dzieje w tym kraju. Ci, którzy uczciwie pracują za najniższą krajową, mogą dostać od gminy najwyżej kopa w tyłek – mówi jedna z rozżalonych mieszkanek.
– Chciałam kupić ten domek, wyremontować. Nawet odpowiedzi na moje pismo z gminy nie dostałam – dodaje jej sąsiadka przy stole.
1 sierpnia burmistrz Wojciech Głomski odpowiedział pisemnie na petycję złożoną 5 lipca. „Dom należy do gminnego zasobu mieszkaniowego. Planuje się go przeznaczyć dla rodziny wieloosobowej, która zamieszkuje lokal gminny, w stosunku do którego powiatowy inspektor nadzoru budowlanego wydał decyzję o złym stanie technicznym i stwierdził, że dalsze jego zamieszkiwanie stanowi zagrożenie życia jego mieszkańców. W związku z powyższym ze względu na brak innych, wolnych lokali mieszkalnych rodzina ta zostanie przeniesiona do miejscowości Orzełek” -surowym, urzędniczym tonem pisze do mieszkańców Orzełka burmistrz Wojciech Głomski.
– Ta ekspertyza podobno jest sprzed dwóch lat. Co burmistrz i ta rodzina zrobili przez ten czas w tej sprawie? Oprócz tego, że oni zdemolowali ten dom. Mamy tu już jednego takiego i on nam wystarczy – to głos jednego z członków rady sołeckiej.
– W tej historii chodzi o coś zupełnie innego. Ten dom w Dużej Cerkwicy, gdzie mieszkają R., położony jest na bardzo atrakcyjnej działce, prawie nad jeziorem. Obok mieszka pani Leboda, sekretarz gminy. Albo gmina chce komuś sprzedać tę działkę, albo chodzi o spokój i dobre sąsiedztwo pani Lebody – dodaje inny dyskutant.
Jednymi z mieszkańców Orzełka, którzy od lat ubiegają się o mieszkanie komunalne, są państwo Teresińscy. Pan Stanisław zaprosił nas do swojego mieszkania. Tak naprawdę słowo ,,mieszkanie” jest bardzo przesadzone. Mały pokoik, cztery na cztery metry. W środku mieści się tylko piec kaflowy i rozkładany tapczan. Na tej powierzchni pan Stanisław mieszka z żoną, dwójką dzieci i teściową. Obok jest jeszcze komórka, która pełni rolę kuchni. Nie ma tu nawet stołu, a dwie osoby się nie mieszczą.
– Tak tutaj żyjemy. Nie mamy łazienki, nie ma gdzie się umyć. Dzieci nie mają nawet swojego biurka czy własnego kąta. Na kupno tamtego domu mnie nie stać, ale chętnie bym go wynajął – mówi Teresiński, patrząc z zazdrością na remontowany przez gminę budynek po Kwasigrochach. W ręku trzyma odmowne pisma z gminy.
– Takich rodzin jest w Orzełku więcej. Na zapłacenie czynszu byłoby ich stać, a o dom na pewno by zadbali, dlatego ja osobiście, rada sołecka i wszyscy mieszkańcy uważamy, że ten dom powinien być
w pierwszej kolejności przeznaczony dla naszych mieszkańców – mówi radna Jadwiga Steinborn, także członkini rady sołeckiej i mieszkanka Orzełka.
– Moja decyzja w tej sprawie jest ostateczna. Ja, po pierwsze, muszę przestrzegać prawa. Jest ekspertyza budynku w Cerkwicy, która mówi, że nie nadaje się on do zamieszkania. Coś się stanie, dom się zawali, a prokurator obciąży mnie za tę tragedię. Wydaje mi się, że zainteresowanie domem w Orzełku pojawiło się dopiero wtedy, kiedy zaczęliśmy go remontować. Remont jest prowadzony systemem gospodarczym, przy jak najniższych nakładach finansowych. Myślę, że wydaliśmy na ten cel nie więcej niż 25 tysięcy złotych. Jak nic nie robimy, to źle, jak coś robimy to też źle. Rozumiem mieszkańców, że woleliby kogoś swojego, ale naprawdę nie ma innego wyjścia. Jesteśmy w trakcie przeprowadzki osoby z mieszkania 2-pokojowego do 1-pokojowego. Takich ruchów chcemy robić więcej. W ten sposób też zwalniają się mieszkania dla potrzebujących. Właściwie to jest jedyna metoda. Na budowę nowych mieszkań komunalnych, a tym bardziej socjalnych, nas nie stać. Chociaż pewnego dnia rada stanie przed takim dylematem – mówi burmistrz Kamienia Wojciech Głomski.
Burmistrz powołuje się również na uchwałę rady miejskiej z 10 listopada 2008 roku w sprawie zasad wynajmowania lokali wchodzących w skład mieszkaniowego zasobu gminy Kamień, która w jednym z pierwszych punktów mówi, że pierwszeństwo wynajmu lokali przysługuje osobom zamieszkującym w budynku, który z uwagi na zły stan techniczny zagraża bezpieczeństwu ludzi lub mienia.
Niestety, burmistrz Kamienia jest w tym przypadku zakładnikiem głupiego prawa, które chroni ludzi z marginesu, niezaradnych życiowo lub po prostu leniwych. Z drugiej strony, nikt nie może odebrać mieszkańcom Orzełka prawa do protestu i wyrażania własnej opinii. Jak się niejednokrotnie przekonaliśmy, to wieś bardzo gospodarna i zgrana. Wszyscy tworzą jedną, ponad 300-osobową rodzinę. To chyba zrozumiałe, że w pierwszej kolejności chcieliby zadbać o interes jej członków.
– Niestety, burmistrz ma przeciwko sobie całą wieś – mówi Kazimierz Dobber, członek rady sołeckiej.