Nastolatki odcięte od świata
Angelika jak Szymon
W maju ubiegłego roku pisaliśmy o dramacie 11-letniego Szymonanz Więcborka, cierpiącego na porażenie mózgowe. Chłopiec jest odcięty od świata zewnętrznego, a jego prawni opiekunowie walczą o likwidację barier architektonicznych. Ich determinacja i ogromy wysiłek sprawiają, że co jakiś czas Szymon może opuścić mieszkanie znajdujące się przy ulicy Pocztowej. Dzięki kilku programom telewizyjnym i audycjom radiowym Szymonem zainteresowała się cała Polska, ale do tej pory nie przełożyło się to na jakąkolwiek pomoc. Opiekunowie chorego dziecka potrzebują kilku tysięcy złotych na budowę podjazdu dla wózka inwalidzkiego. Przypadek Angeliki jest bliźniaczo podobny. Troskliwi rodzice nastolatki marzą o zlikwidowaniu barier architektonicznych i zamontowaniu windy lub schodołazu, urządzeń, które ułatwią manewrowanie wózkiem inwalidzkim. – Gdy byłem zdrowy, mogłem znosić córkę po stromych i krętych schodach. W tej chwili mam z tym ogromne problemy. Jestem po dwóch zawałach. Lekarz zabronił mi wysiłku – mówi ojciec dziewczynki. Ryszard Stoltmann 28 lat przepracował w instytucie ziemniaka. Gdy pojawiły się problemy z sercem, przeszedł na rentę inwalidzką. Każdego miesiąca na jego konto ZUS przelewa 1000 zł. To jedyne pieniądze, którymi w tej chwili dysponuje rodzina.
Chory ojciec, chora matka
Jolanta, żona Ryszarda, robi co może, żeby rodzinie niczego nie brakowało. W przeszłości była aktywna zawodowo i bez reszty udzielała się w stowarzyszeniu pomagającemu osobom niepełnosprawnym. Działo się tak, dopóki nie pojawiły się problemy ze zdrowiem. – Choruję na cukrzycę. Moje nerki wymagają dializ. Mam kłopoty z poruszaniem. Nie pobieram renty inwalidzkiej. Do niedawna otrzymywałam zasiłek pielęgnacyjny przysługujący mi z racji opieki nad niepełnosprawnym dzieckiem – mówi dzielna kobieta. Ostatni zasiłek wynoszący 520 zł został przelany na konto rodziny w sierpniu bieżącego roku. – Złożyliśmy kolejny wniosek i czekamy na pozytywną decyzję, która jest kwestią czasu – dodaje Jolanta Stoltmann.
Kręta i stroma droga do domu
Pomimo kłopotów finansowych ni braku jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz panu Ryszardowi udało się wyremontować mieszkanie wykupione od zakładu pracy. Piece kaflowe zastąpiły nowoczesne kaloryfery, większość okien wymieniono na plastikowe, ściany zostały wygipsowane i wymalowane. – Mamy dobre warunki mieszkaniowe. Gospodarujemy na 90 metrach kwadratowych, a Angelika ma swój duży i przestronny pokój. Nie udało się wyremontować łazienki i dostosować jej do potrzeb córki. Zainstalowałem nawet drzwi balkonowe na wypadek budowy windy – mówi dumnie właściciel mieszkania. Rzeczywiście, lokal mieszkalny znajdujący się w starym budynku w Zamartem robi wrażenie, w przeciwieństwie do klatki schodowej i otoczenia obiektu. – Naszym problemem są bardzo strome i kręte schody. Nie mamy jak transportować córki. Marzy nam się winda lub przebudowa schodów, ale we własnym zakresie nie jesteśmy w stanie tego wykonać – mówi jedyny żywiciel rodziny. – Konsultowałam sięnw sprawie budowy windy i remontu łazienki z fachowcami. Okazuje się, że taka inwestycja pochłonie około 90 tys. zł. Nawet gdybyśmy otrzymali dofinansowanie to nie będzie nas stać na wkład własny – mówi Jolanta Stoltmann. – Po prostu nie mamy z czego dołożyć. Nie starcza nam nawet na leki – dodaje Ryszard. Okazuje się, że znacznie tańsza jest przebudowa schodów chociaż wszystkie inwestycje wymagają projektów i pozwoleń na budowę. Rodzice chorej nastolatki mają prawo oczekiwać pomocy z zewnątrz. Dookoła funkcjonuje szereg instytucji, które mają w swoich statutach pomoc osobom niepełnosprawnym.
Robimy, co możemy, czyli nic
– Znam sytuację tej rodziny. Za każdym razem staramy się pomagać jak tylko możemy,zwłaszcza w dożywianiu. W szczególnych przypadkach możemy udzielić jednorazowego zasiłku celowego, ale ta kwota nie pokryje wkładu własnego potrzebnego do sfinansowania inwestycji. Na miejscu tych państwa próbowałabym napisać wniosek do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – mówi Zofia Krzemińska, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej nw Kamieniu. Przebudowa schodów i remont łazienki nie są aż tak kosztowne jak budowa windy. To inwestycja, która zamknęłaby się w kwocie kilkunastu tysięcy złotych. W takim przypadku wystarczyłoby wnieść wkład własny wynoszący kilka tysięcy złotych. Jak tego dokonać? Trzeba poprosić o pomoc kamieński samorząd i liczyć na szczodrość i wyrozumiałość burmistrza. – Uważam, że rodzina z Zamartego powinna zwrócić się o pomoc do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – komentuje całą sprawę burmistrz Kamienia. Wojciech Głomski twierdzi, że jakakolwiek pomoc finansowa ze strony samorządu wymaga konsultacji z radnymi. Wkładem własnym może być robocizna. Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej podlegający burmistrzowi dysponuje ekipą remontową, która podołałaby temu zadaniu. – Ale i tak musielibyśmy im zapłacić – twierdzi Wojciech Głomski. Powyższa wypowiedź dowodzi, że władza bagatelizuje problem i nie próbuje szukać rozwiązań. Inną opcją jest poszukanie pieniędzy u ludzi dobrej woli. W większych miastach powiatu sępoleńskiego regularnie organizuje się imprezy charytatywne, w trakcie których są zbierane pieniądze dla osób niepełnosprawnych. Podczas jednego popołudnia można zgromadzić niezłą sumkę, która z dnia na dzień może rozwiązać problemy sympatycznej nastolatki.
Izolacja i społeczny margines
Brak pieniędzy i dobrej woli skutkuje izolacją Angeliki, zdolnej nastolatki, która chce normalnie żyć i spotykać się z rówieśnikami. Warto, aby burmistrz Kamienia w asyście kilku radnych wybrał się do Zamartego i zdiagnozował problem. Gmina może pomóc, wykonując kosztorys i projekt budowlany planowanej inwestycji. Nie jest powiedziane, że w budżecie nie ma pieniędzy na ten cel. 16-letnia dziewczyna jest uczennicą Liceum Ogólnokształcącegonw Sępólnie. Z wiadomych względów nie pojawia się w szkole. Nauczyciele odwiedzają ją w domu. Dla sympatycznej nastolatki, która od wielu lat odbiera świadectwa z czerwonym paskiem, to zbyt mało. Dramat rodziny z Zamartego, który rozgrywa się pod oknem burmistrza Głomskiego nie może trwać wiecznie. Jeśli tak będzie, to po raz kolejny utwierdzimy się w przekonaniu, że władza jest bezradna i nie dba o zaspokojenie podstawowych potrzeb osób niepełnosprawnych, spychając je na społeczny margines. Izolacja Angeliki Stoltmann nie jest przypadkiem odosobnionym. W Dąbrówce w bloku na pierwszym piętrze mieszkają trzy siostry cierpiące na zanik mięśni. Dziewczyny poruszają się na wózkach inwalidzkich. Rodzina robi wszystko, żeby im pomóc, ale ciągle brakuje wsparcia z zewnątrz.