Wywiad
Nasz generał
Prezydent Andrzej Duda mianował na stopień generała brygady sępólnianina Piotra Wagnera. Generalską nominację wręczył mu 3 maja w Pałacu Prezydenckim. Generał Piotr Wagner na co dzień jest zastępcą szefa bydgoskiego Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych i szefem tamtejszej logistyki. W trakcie służby mieszkał w wielu miejscach, ale najbardziej czuje się związany z rodzinnym Sępólnem. Tutaj ma swoją rodzinę i swój dom, w którym spędza weekendy i inne wolne dni. Jest również czytelnikiem ,,Wiadomości Krajeńskich”. Z generałem Piotrem Wagnerem o jego służbie i życiu prywatnym
rozmawia Robert Lida.
* Panie generale, na początku w imieniu redakcji i naszych Czytelników chciałbym pogratulować awansu.
– Dziękuję bardzo.
* Pana wojskowe CV jest imponujące. Ukończył pan uczelnie wojskowe i cywilne, rozmaite kursy i szkolenia, także w Stanach Zjednoczonych. Wreszcie była misja w Afganistanie, co dla logistyka na pewno było szczególnym wyzwaniem. Jednak przed tym wszystkim zdolności i charakter przyszłego generała ukształtowała jakaś szkoła podstawowa i później średnia.
– Szkołę podstawową zacząłem w Lutówku. Tam były tylko cztery klasy. Pozostałe cztery klasy kontynuowałem w „Trójce”. Po ukończeniu podstawówki rozpocząłem naukę w sępoleńskim liceum. Moim wychowawcą był pan Włodzimierz Stawisiński, późniejszy dyrektor tej szkoły. Do klasy chodziłem między innymi z obecną panią dyrektor Centrum Kultury i Sztuki Julitą Maciaszek.
* Czy w pana rodzinie były jakieś tradycje wojskowe? Skąd decyzja o pójściu do wojska?
– Namówił mnie ojciec, który w trakcie służby wojskowej był instruktorem nauki jazdy w szkole oficerskiej w Pile. Miałem iść do Torunia na historię, ale poszedłem na uczelnię wojskową w Pile. Tam też mieszkała moja żona, która pochodzi z Czarnego. Pierwszą jednostką, do której trafiłem, był batalion rurociągów dalekosiężnych.
To był taki dosyć burzliwy okres w wojsku – okres przemian, a nawet rewolucji. Do przełożonych nie mówiło się już obywatelu, tylko panie, oficerów politycznych zastąpili oficerowie wychowawczy. Obok przemian ustrojowych dokonywały się przemiany gospodarcze.
* Czy pana zdaniem z perspektywy lat te zmiany poszły w dobrym kierunku?
– Moim zdaniem tak. Zmieniło się bardzo dużo i to na lepsze. Obecnie te zmiany następują w bardzo dużym tempie.
Kilkadziesiąt lat pokoju sprawiło, że służba wojskowa w Polsce to była rutyna, nuda i zapóźnienie technologiczne. Tymczasem wojna u naszych bram wszystko zmieniła.
Jak nie było tej wojny, to cały świat wyglądał zupełnie inaczej. Owszem, był konflikt na Bałkanach, ale to był coś zupełnie innego. Teraz tuż za granicą naszego państwa mamy pełnoskalowy konflikt. Wiele osób teraz uświadomiło sobie, że wojsko jednak jest potrzebne. Stąd intensywne zakupy sprzętu, zwiększanie liczebności armii. Moja służba cały czas była związana z logistyką, czyli zabezpieczaniem i wsparciem jednostek liniowych.
* Obecnie pana miejscem pracy jest...?
– Inspektorat Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy. Kompleksowo zajmuję się zabezpieczeniem logistycznym całych sił zbrojnych, czyli marynarki wojennej, sił powietrznych i sił lądowych.
* Ma pan za sobą również staż w Stanach Zjednoczonych i na zagranicznej misji.
– Tak, w 2004 roku byłem na kursie w Stanach Zjednoczonych. To było zaraz po wejściu Polski do NATO. Wówczas zaczęto organizować różne kursy dla żołnierzy. Na misji byłem w Afganistanie. Ten wyjazd dał mi zupełnie inne spojrzenie na wojnę. To nie był taki konflikt jak na Ukrainie, to była wojna partyzancka. Była to dla mnie ważna szkoła. Po powrocie otrzymałem pisemne podziękowanie za zabezpieczenie logistyczne od dowódcy kontyngentu, obecnego szefa sztabu generalnego.
* Pana służba i awanse nie wzięły się z niczego. To wszystko jest poparte ciągłą nauką i doskonaleniem się.
– Skończyłem Wyższą Oficerską Szkołę Samochodową w Pile. Później, jak już pracowałem w jednostce, to ciężko było się wyrwać. Dlatego pozostałe studia ukończyłem na uczelniach cywilnych. Wtedy studia wojskowe były studiami inżynierskimi. To wystarczyło do tego, aby awansować do stopnia majora. Potem zrobiłem magisterkę na Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy. Wtedy był tam wydział mechaniczny, czyli były to studia pokrewne do tych, które kończyłem w Pile. Ton służby się zmieniał i aby dalej awansować, trzeba było robić różnego rodzaju studia podyplomowe, studia na Akademii Obrony Narodowej. W tej chwili, aby awansować na stopień generała, to trzeba skończyć podyplomowe studia polityki obronnej. Kiedyś awansowało się co ileś lat. W tej chwili zmieniono to na styl amerykański. Jak się obejmuje jakieś stanowisko, to się automatycznie awansuje. Generał został z tego wyłączony. W ubiegłym roku zostałem wyznaczony na stanowisko zastępcy szefa inspektoratu, ale jako pułkownik na etat generalski. Dlatego zostałem skierowany na studia podyplomowe. Z tym, że awansu nie dostaje się z automatu. To nie jest takie oczywiste.
* Kiedy dowiedział się pan o awansie?
– Zadzwonił do mnie minister obrony narodowej. To było 27 kwietnia, czyli na kilka dni przed wręczeniem.
* Uroczystość wręczenia aktu mianowania przyniosła jakieś emocje?
– Emocje są ogromne. Przyjeżdża się do Pałacu Prezydenckiego i tam nogi pod człowiekiem się uginają.
* Poza pracą, poza służbą ma pan czas na jakieś inne zajęcia, jakieś hobby?
– Trochę jeżdżę na rowerze. Wędkarstwo trochę zapuściłem, ponieważ brakuje mi na to czasu. W tej chwili przyjeżdżam do domu, do Sępolna tylko na weekend. Interesuję się też trochę bronią, czyli strzelaniem.
* Rozumiem, że emeryturę spędzi pan tutaj, w Sępólnie?
– Z Bydgoszczy do Sępólna sprowadziliśmy się już na stałe. Nawet jak mieszkaliśmy gdzie indziej, to zawsze odwiedzaliśmy Sępólno. Jednak to jest moje miejsce.
* Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych awansów.