Nie będzie likwidacji szkoły w Jastrzębcu
Tego rodzaju informacje docierają do więcborskich szkół co jakiś czas. Na celowniku zawsze sa placówki w Jastrzębcu i Zakrzewku. Ostatnia plotka zrodziła się najprawdopodobniej na jednym z zebrań sołeckich, które odbywają się obecnie w całej gminie. Rada pedagogiczna i rada rodziców Szkoły Podstawowej i Gimnazjum z Oddziałami Integracyjnymi w Jastrzębcu natychmiast przystąpiły do działania. Na spotkanie z obu radami zaproszono burmistrza i radnych. Paweł Toczko, a także przewodniczący rady miejskiej Józef Kujawiak, z zaproszenia nie skorzystali. Do Jastrzębca przyjechało natomiast dziewięciu radnych, zarówno z opozycji, jak i koalicji. Goście obejrzeli prezentację multimedialną dotyczącą ostatnich trzech lat działalności szkoły. Obejmowała ona pracę rodziców na rzecz szkoły, zajęcia dodatkowe, projekty realizowane w szkole, wyniki sprawdzianów i egzaminów, imprezy szkolne, a także finanse. Właściwie należałoby zacząć od tego ostatniego. Liczby pokazują, że szkoła w Jastrzębcu w żaden sposób nie jest placówką deficytową. (W odniesieniu do szkoły to określenie jest może niewłaściwe, ale takiego często się używa.) Naliczona dla szkoły subwencja oświatowa z powodzeniem wystarcza na jej utrzymanie i podatnik nie musi do niej dopłacać. Mało tego, jest ona na niewielkim plusie. Na przykład w 2010 roku było to 19.379 złotych. Już ten fakt przeczy jakimkolwiek pomysłom likwidacji szkoły. Placówka ze 129 uczniami to wręcz marzenie każdego samorządu. Chodzi tutaj o szkoły wiejskie, które subwencję otrzymują wyższą niż szkoły w mieście. Szkoła w Jastrzębcu nie jest jednak szkołą typową. Około pięćdziesięciu procent uczniów to dzieci z różnymi dysfunkcjami: ruchowymi, intelektualnymi, sprzężonymi, a nawet dotknięte niedostosowaniem społecznym.
– Rodzice wybierają tę szkołę ze względu na klimat, kadrę i podejście do dziecka. To doskonałe uzupełnienie oferty edukacyjnej w naszej gminie. Nie każde dziecko trzeba od razu posyłać do szkoły specjalnej - powiedział Waldemar Kuczerepa, dyrektor Biura Obsługi Oświaty Samorządowej w Więcborku.
– Mój syn był uczniem tej szkoły. Po prostu gorzej się uczył. Wybór tej szkoły to była nasza świadoma decyzja. Odległość od Więcborka nie była ważna. W dużej, miejskiej szkole pewnie byłby wyśmiewany. Tutaj się otworzył i zrobił postępy w nauce – przyznaje radny Roman Mroczkowski.
– Syn był poniżany w miejskiej szkole. Nie dawano mu żadnej szansy. Przenieśliśmy go tutaj. Po pół roku widać postępy. Drugie dziecko też tutaj przenieśliśmy – mówiła mieszkanka Więcborka.
Takie wypowiedzi ujęły radnych. Większość z nich nawet nie miała pojęcia, jaką funkcję w całej gminnej oświacie pełni szkoła
w Jastrzębcu.
– Przyznam, że do tej pory przejeżdżałem przez Jastrzębiec i nawet nie wiedziałem gdzie mieści się szkoła. Nikt dzisiaj nie mówi o zamiarze likwidacji tej szkoły. Nawet nie ma na to czasu, ponieważ trzeba spełnić pewne procedury, aby to zrobić – przyznał radny Mariusz Wobszal.
– Czego państwo oczekują od radnych? – spytał wprost radny Jan Antczak.
– Akceptacji dla tej szkoły – padła zgodna odpowiedź.
– Po tym, co tutaj zobaczyliśmy i usłyszeliśmy, na pewno ją państwo macie z naszej strony. Wielu z nas nie wiedziało, co się tutaj dzieje, jak pracuje ta szkoła. Na pewno nie będzie likwidacji placówki w Jastrzębcu – odpowiedział Antczak.
Rzeczywiście, w świetle przedstawionych informacji zamiar likwidacji tej szkoły byłby szaleństwem, czymś sprzecznym z logiką. Szkoła ma swoją filozofię pracy i z powodzeniem utrzymuje się z przyznanych jej funduszy, dlatego lepiej jej nie przeszkadzać, niech robi swoje.
Piątkowej dyskusji przysłuchiwał się z uwagą sołtys Rogalina, Mieczysław Niemczyk.
– Nie wolno zapominać o naszych dzieciach, które w tej szkole stanowią pokaźny procent wszystkich uczniów. Gdyby zamknięto Jastrzębiec, to gdzie je przeniosą? Sośno jest przepełnione, a do Wąwelna daleko. Tutaj mają blisko i rodzice są zadowoleni – powiedział nam sołtys Rogalina.