Sępólno

Nie chcemy być tylko administratorem... a my nie chcemy zwalniać pracowników

Robert Lida, 23 listopad 2023, 12:39
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Właściciele 75 podmiotów gospodarczych działających na terenie Sępólna skierowali do burmistrza prośbę o niepodwyższanie w przyszłym roku podatku od nieruchomości. Silna reprezentacja pracodawców przyszła na piątkowe posiedzenie komisji budżetowej. Dołączyli do niej przedstawiciele środowiska rolniczego. W spokojnej i rzeczowej atmosferze przedstawili swoje argumenty. Takiej mobilizacji lokalnych przedsiębiorców jeszcze w Sępólnie nie było.
Nie chcemy być tylko administratorem... a my nie chcemy zwalniać pracowników

Rafał Leonhardt zwrócił się do radnych, aby nie podwyższali podatku

Nie chcemy być tylko administratorem... a my nie chcemy zwalniać pracowników

Burmistrz i przewodniczący mieli nad czym myśleć

Wskaźnikiem do góry

W ostatnich dniach sępoleńscy radni debatowali nad przyszłorocznymi stawkami podatków i opłat lokalnych, przy czym słowo ,,debatowali” jest tutaj pewnym nadużyciem. Najczęściej jest tak, że nasi wybrańcy w milczący sposób aprobują propozycje położone na stole przez burmistrza. Ten z kolei proponuje podwyżki, podpierając się ministerialnymi wskaźnikami. W tym roku wskaźnik rewaloryzacji przyjęto na poziomie 15 procent. Należy pamiętać, że ustawowo wyznaczone są maksymalne stawki lokalnych podatków. 
– U nas podatki są na poziomie 0,75 stawek maksymalnych. Są gminy, w których te stawki są już maksymalne – mówił burmistrz Waldemar Stupałkowski podczas piątkowego posiedzenia komisji budżetowej, w której udział wzięli również pozostali radni. 
Najpierw skarbnik gminy Anna Buchwald omówiła propozycje podatkowe. Podatek rolny jest uzależniony od ceny kwintala żyta w ciągu ostatnich 11 kwartałów podanej przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. Ta kwota jest podstawiana do wzoru i w ten sposób otrzymujemy wysokość podatku od hektara przeliczeniowego gruntów rolnych. Taka metodologia ustalania podatku, mimo że w ostatnim czasie ceny zbóż drastycznie spadły, powoduje, że stawka GUS-owska wzrosła. Po prostu uwzględnia ona wysokie ceny z wcześniejszych kwartałów. Obecnie rolnik płaci 185,12 zł za hektar przeliczeniowy. Uwzględniając nową stawkę GUS, podatek rolny wzrósłby do kwoty 224,07 zł. – Przy zastosowaniu takiej stawki dochody gminy wzrosłyby w przyszłym roku o 356.803 zł – mówiła skarbnik gminy Anna Buchwald. 
Ważne jest to, że gmina nie musi przy naliczaniu podatku rolnego obligatoryjnie stosować GUS-owskiej ceny żyta. Lokalny samorząd może ją obniżyć w drodze uchwały. Burmistrz Sępólna zaproponował, aby w przyszłym roku utrzymać stawkę GUS. To w praktyce oznacza 21-procentową podwyżkę podatku. 
Z kolei stawki podatku od nieruchomości oraz środków transportowych miałyby wzrosnąć o 15 procent. Taki wskaźnik założono w budżecie państwa na przyszły rok. Przy takim wzroście dochody budżetu gminy z podatku od nieruchomości wzrosłyby o 1.308.000 zł, natomiast z podatku od środków transportowych o 82.844 zł. Na takie stawki nie godzą się najbardziej zainteresowani, czyli płatnicy tych podatków.
W obradach komisji wzięli udział dwaj radni Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej z terenu gminy Sępólno Tadeusz Pieczywek oraz Patryk Prekop. – W ubiegłym roku była już podwyżka podatku rolnego o 20 procent. Jeśli teraz dojdzie kolejne 20 procent, to już będzie ogromny skok. Rynek rolny jest bardzo rozchwiany i nikt nie wie, co będzie dalej. Najpierw był COVID, potem wybuchła wojna na Ukrainie. W tym czasie ceny środków do produkcji wzrosły kilkukrotnie. Na przykład ceny nawozów wzrosły o 500 procent, a ceny zbóż w skupie spadły. Wzrost podatków o 40 procent w dwa lata to zbyt dużo. Nasza propozycja jest taka, aby podatek rolny utrzymać na dotychczasowym poziomie. Jeśli w życie wejdzie taka podwyżka, to żaden rolnik nie przyjdzie już pomóc w jakichkolwiek pracach na rzecz sołectwa. Mogę o tym zapomnieć – mówił Tadeusz Pieczywek, rolnik i sołtys Wilkowa.

Przewodniczący jak adwokat diabła

Na sali obrad pojawili się reprezentanci sępoleńskich pracodawców z petycją skierowaną do burmistrza. Podpisało się pod nią 75 właścicieli różnych firm, tych mniejszych, zatrudniających kilka osób, oraz tych największych z Eggerssmanem i MDD na czele. 
Oto treść tej petycji: „Szanowny panie burmistrzu. W ostatnim roku przedsiębiorstwa w naszym mieście dosięgnął kryzys inflacyjny związany z wojną na Ukrainie. Ponadprzeciętne wzrosty kosztów energii i surowców zachwiały naszymi firmami. W kolejnych miesiącach nastąpił spadek sprzedaży. Pomimo trudności utrzymujemy miejsca pracy. Wszystkie firmy chcą przeczekać trudny okres. Jednym ze znaczących kosztów prowadzenia działalności jest podatek od nieruchomości. W związku z powyższym zachowanie podatku od nieruchomości w niezmienionej wysokości w 2024 roku bardzo by nam pomogło”.
Pod dokumentem podpisał się również współwłaściciel Spółki Produkcyjno-Handlowej Bąkowski - Tomas Janusz Tomas, czyli radny Janusz Tomas, który jest przewodniczącym komisji budżetu. Radny Tomas, prowadząc obrady, musiał stać w potężnym rozkroku, ponieważ z jednej strony jest przedsiębiorcą, a z drugiej samorządowcem. Można nawet powiedzieć, że wystąpił tutaj w roli adwokata diabła. 
– Pana Tomasa musieliśmy przypalać gorącym żelazem, aby to podpisał. Bardzo prosimy pana o obiektywizm w tej sprawie – apelował do przewodniczącego Andrzej Sołtysiński, właściciel firmy Acer.
– Czasy są bardzo ciężkie. Jeszcze nikogo nie zwolniliśmy. Podwyżka najniższej pensji to koszt 700 złotych miesięcznie na pracownika. W Niemczech, gdzie wysyłamy większość naszej sprzedaży, nie ma sprzedaży mebli. Ja w tym roku miałem 13 obniżek cen moich wyrobów. Mamy bardzo dobrą kadrę. Nie chcemy tych ludzi zwalniać. Zamrożenie stawek podatku od nieruchomości na pewno pomoże utrzymać te miejsca pracy – mówił Rafał Leonhardt, właściciel firmy Lemarck.
– Przygotowujemy projekt budżetu na przyszły rok i opieramy go na wskaźnikach budżetu państwa. Nikt dzisiaj nie wie, jaka będzie inflacja, ale czymś musimy się kierować. Robimy to na takich zasadach jak co roku. Inny wskaźnik czy brak podwyżki będzie skutkował weryfikacją planów inwestycyjnych. Nie chcemy być tylko administratorem gminy Sępólno. Jesteśmy gminą proinwestycyjną – odpowiedział burmistrz Stupałkowski.
– Niech gmina szuka oszczędności. My w naszych firmach musimy to robić na co dzień. Nie ma innej drogi. Ja w COVID-zie nie skorzystałem z żadnej tarczy i jakoś sobie poradziłem. Zacznijcie oszczędności, namawiam was do tego – mówił Dariusz Latzke, właściciel firmy Meblat.
– Gwoździem do trumny było wprowadzenie Polskiego Ładu. Niby mieliśmy płacić mniejszy podatek, a dołuje nas składka zdrowotna. Ceny pieczywa na przetargach spadły o 20 procent. Piekarnie sprzedają pieczywo po kosztach. Byle tylko utrzymać załogi. Musimy jednak sobie zdawać sprawę z tego, że jeśli nie podwyższymy podatku, to mamy dwa wyjścia. Albo zaciągniemy kredyt, albo nastąpi wycięcie niektórych inwestycji. Gmina ma już pewne zobowiązania inwestycyjne, podpisane umowy z wykonawcami. Jeśli się wycofamy z tych umów, to zapłacimy ogromne kary. Co najwyżej możemy zrezygnować z nowych inwestycji. Te, które są w toku, musimy dokończyć – mówił przewodniczący Tomas. 
– Tu jest 75 firm. Myślę, że to jest 3/4 Sępólna – wskazywał szeregi podpisów i pieczątek Andrzej Sołtysiński. 
– Czy jakaś ustawa obliguje gminy do tego, aby inwestować? Jak my nie mamy pieniędzy, to nie inwestujemy. Przecież tak samo jest w domu, w każdym domowym budżecie – pytał Krzysztof Szulc, właściciel Centrum Chemicznego Szulc. 
– Żadna gmina nie musi inwestować. Jednak inwestycje nie wynikają z widzimisię burmistrza, tylko z wniosków mieszkańców – odpowiedział Waldemar Stupałkowski. 
Później głos zabrał przewodniczący klubu radnych Radni – Mieszkańcom Zdzisław Grzeca i w imieniu klubu zaproponował obniżkę podwyżki podatku rolnego do 10 procent, natomiast wzrost podatku od nieruchomości oraz środków transportowych nie o 15, a o 10 procent. – Jeśli drugi klub zaproponuje mniejsze stawki, to my je oczywiście poprzemy – mówił radny Zdzisław Grzeca.
– Przecież na dokończenie inwestycji można wziąć kredyt. Skoro na rewitalizację można było wziąć taki kredyt, to dlaczego nie na inne inwestycje? – zauważył radny Antoni Dolny.
– Budżet zapowiada się deficytowy i tak będziemy musieli wziąć kredyt na pokrycie deficytu. Przypominam, że obligują nas wskaźniki zadłużeniowe. W przyszłym roku będziemy mogli zaciągnąć kredyt w maksymalnej wysokości 4,5 miliona złotych – odparł burmistrz. 
– Proponuję pewien kompromis. Obniżkę propozycji o połowę, czyli do 7 procent – zaproponował przewodniczący komisji. 
– Jest kilka propozycji. Uważam, że trzeba je przeanalizować i spotkać się jeszcze raz. Poprosimy panią skarbnik o przygotowanie symulacji skutków dla budżetu przy podwyżce o 7 i o 10 procent – zaproponował radny Artur Juhnke. 
Być może doszłoby do głosowania przedstawionych propozycji, ale do jego odłożenia na kolejne spotkanie usilnie namawiał przewodniczący rady Franciszek Lesinski. W tej sytuacji radni po raz kolejny w tej sprawie spotkali się w poniedziałek.

Cztery dni później

Zgodnie z zapowiedzią debatę podatkową kontynuowano w poniedziałek. Tym razem w obradach komisji wzięła udział liczniejsza, około 20-osobowa reprezentacja sępoleńskich przedsiębiorców. Wśród nich przedstawiciele największych firm w mieście: MDD, Eggersmann, Fagus Ziemińscy czy Duko. Właściwie wszyscy, bez względu na branżę, jaką reprezentują, mówili o rosnących kosztach i spadku zamówień zwłaszcza z zagranicy. – Podatek od nieruchomości nie jest jedynym, który firmy płacą do gminy. Przecież gmina ma też swój udział w podatku PIT. W naszym przypadku podwyżka najniższego wynagrodzenia dla 800 pracowników to około 10 milionów złotych w skali roku. Wzrosną wynagrodzenia, więc gmina będzie miała więcej z PIT-u – zauważył dyrektor firmy MDD.
– Nas też dotyka wzrost najniższego wynagrodzenia – odpowiedział burmistrz Stupałkowski.
– Gmina i podległe jej jednostki zatrudniają obecnie 520-530 osób. Połowa z nich zarabia najniższą krajową – dodała skarbnik gminy Anna Buchwald. 
– Powiedzcie proszę, jaki jest udział podatku od nieruchomości w waszych kosztach? – zapytał burmistrz.
– Przeprowadziłem taką symulację w swojej firmie. To jest około 5 procent wszystkich podatków, które płacimy. Niestety, wszystkie obciążenia podatkowe rosną. Aby im podołać, musiałem zwolnić część załogi. Ze 180 pracowników zostało 110. Decyzja o niepodwyższaniu podatku to również duchowe wsparcie władz miasta dla przedsiębiorców, którzy po wybuchu wojny w Ukrainie borykają się z ogromnymi problemami – mówił Tadeusz Dudek, współwłaściciel firmy DUKO. 
Siła argumentów, które padały ze strony przedsiębiorców, była ogromna. Tymczasem gra toczyła się o 1.751.754 zł dodatkowych wpływów do budżetu gminy, który zaplanowano na poziomie 116 mln złotych. Na stole leżały trzy propozycje. Formalny wniosek o pozostawienie obowiązujących stawek podatków lokalnych na obecnym poziomie złożył radny Antoni Dolny. Klub Radnych „Radni – Mieszkańcom” zaproponował podwyżkę o 10 procent, a przewodniczący komisji budżetowej Janusz Tomas zaproponował podwyżkę o 7,5 procent. Po 10-minutowej naradzie zarządzono głosowanie nad tymi propozycjami. Na sali obecnych było 11 radnych, czyli kworum Rady Miejskiej w Sępólnie. Wszyscy poparli propozycję najdalej idącą, czyli niepodwyższenie podatków od nieruchomości oraz środków transportowych w przyszłym roku. W tej sytuacji kolejnych propozycji nie głosowano.  
 
*  *  *
Najlepszy burmistrz w historii Sępólna, czyli śp. Jan Kabaciński, podczas obrad gminnego samorządu, kiedy również dyskutowano o lokalnych podatkach, powiedział tak: – Chciałbym, aby każdy z was – radnych chociaż przez rok prowadził własną firmę, a każdy przedsiębiorca chociaż przez rok był radnym. 
To mądre zdanie chyba najlepiej obrazuje opisywaną powyżej sytuację. Biznes i zarządzanie gminą to dwa zupełnie różne światy. Jednak samorządowcy muszą pamiętać, skąd biorą się pieniądze w budżecie gminy. One biorą się z pracy rąk mieszkańców. Przecież subwencje czy dotacje, które gmina otrzymuje z budżetu państwa, wpływają do niego w postaci innych podatków wypracowanych przez tych mieszkańców. Spójrzmy na to, kto ustala podatki dla naszych firm. Najpierw jest burmistrz, któremu ustawodawca przyznał 15 tysięcy złotych pensji brutto na zasadzie: ,,czy się stoi, czy się leży”. Taki burmistrz żyje w innym świecie i nie jest w stanie zrozumieć właściciela firmy, która nagle pozostała bez zamówień, a ceny prądu wzrosły o 400 procent. Z drugiej strony, mamy radę miejską, która niemal w całości składa się z emerytów i to takich, którzy kiedyś pracowali w budżetówce. Aktywnych zawodowo w sępoleńskiej radzie można policzyć na palcach jednej ręki, a i tak tych palców jest za dużo. 
Tak czy inaczej, mieliśmy w Sępólnie sytuację bez precedensu. Jeszcze nigdy lokalni przedsiębiorcy, i to w takiej sile, nie przyszli do gminnej władzy prosić o pomoc. Ta desperacja i jedność jednak o czymś świadczą. Rozważając zachowanie radnych, trzeba też mieć na względzie fakt, że w przyszłym roku odbędą się wybory samorządowe.
Takie poruszenie wśród sępoleńskich przedsiębiorców dla burmistrza Stupałkowskiego musiało być traumatycznym przeżyciem. Do tej pory gminą zarządzało mu się łatwo i przyjemnie, a rady miejskie były tylko niegroźną przystawką. Brakuje pieniędzy, to podwyższymy podatki i sprawa załatwiona. W firmie czy u rolnika tak to nie działa. Rolnik nie ma żadnego wpływu na ceny skupu. Musi godzić się na to, co mu oferują. Tak samo jest w przypadku lokalnych firm, które żyją głównie z eksportu. 
– Zagraniczni kontrahenci w tej chwili żądają od nas obniżek cen, a koszty stale rosną. Są już kraje bardziej konkurencyjne cenowo od nas – mówił jeden z przedsiębiorców z branży meblarskiej. 
W czwartek, kiedy na posiedzenie komisji przyszła skromna reprezentacja przedsiębiorców, burmistrz wcale się tym nie przejął. Jednak w poniedziałek, kiedy na sali obrad pojawił się cały kwiat sępoleńskiej przedsiębiorczości z tymi największymi, zrozumiał, że to już nie przelewki. Taka sytuacja w 22-letnim pontyfikacie burmistrza Stupałkowskiego jeszcze nie miała miejsca. Nie jest tajemnicą, że sygnał do tego pospolitego ruszenia dał Dariusz Latzke. Mocno zaangażował się Rafał Leonhardt, a później za nimi poszli już pozostali. Szacunek też dla obu radnych izby rolniczej, rolników z Wilkowa, którzy też borykają się z ogromnymi problemami związanymi ze wzrostem kosztów i niskimi cenami zbytu. Przecież to też przedsiębiorcy na własnym rozrachunku. To, co chcieli osiągnąć, osiągnęli. Również podatek rolny nie będzie podwyższany. Być może to nie koniec, a dopiero początek czegoś większego. Być może na fali tego buntu „urodził się” właśnie zupełnie nowy kandydat na burmistrza? Może nowi radni, kto wie?