Nie ma innej alternatywy jak basen powiatowy w Sępólnie
Temat basenu został wywołany podczas dyskusji nad wystąpieniem dyrektora Centrum Sportu i Rekreacji w Sępólnie Marka Charta. – Co dalej z działką po ośrodku kolonijnym? – zapytał radny Janusz Tomas.
– To jest decyzja państwa. Są propozycje mieszkańców, ale ja aż boję się o nich mówić. Mieszkańcy widzą tam basen z kręgielnią – odpowiedział Marek Chart.
– Dlaczego pan dyrektor boi się o tym głośno mówić? Moim zdaniem, trzeba zacząć poważną dyskusję na temat basenu. Jeśli chodzi o działkę po ośrodku kolonijnym, najważniejszy jest cel jej przeznaczenia. Musi to być sport lub rekreacja. To miejsce nadaje się na basen. Są już ogłoszone rządowe programy, które mówią, że w każdym powiecie w Polsce powinien być basen. Dofinansowanie inwestycji wynosi do 50 procent kosztów. Uważam, że trzeba do tego podejść poważnie. Nie ma innej alternatywy jak basen powiatowy w Sępólnie – mówił burmistrz Waldemar Stupałkowski.
Rzeczywiście, są programy rządowe, o których mówił burmistrz. Przy planowaniu takiej inwestycji trzeba jednak wziąć pod uwagę późniejsze koszty utrzymania obiektu. Są one ogromne i nigdzie nie są rekompensowane przez wpływy za wejściówki. Na początku, zaraz po oddaniu basenu do użytku, ruch jest duży, ale im dalej, tym gorzej. Znacznie silniejsze finansowo miasta mają poważne kłopoty z utrzymaniem basenów.
Jeśli chodzi o inne plany inwestycyjne Centrum Sportu i Rekreacji, to należy do nich budowa pełnowymiarowego boiska do piłki nożnej ze sztuczną nawierzchnią czy remont sali „Pilawa”. – Chcielibyśmy też zaproponować wysokiej radzie pomysł polegający na tym, aby każdego roku zakupić jeden, dwa, może trzy domki letniskowe w odpowiednim standardzie, które zostałyby ustawione na polu namiotowym. Całkowity koszt takiego domku z montażem, przyłączami
i wyposażeniem to 120 tysięcy złotych. Marzy nam się też budowa pawilonu noclegowego, nie hotelu, ale pawilonu na 40 miejsc – wzdychał dyrektor Centrum Sportu i Rekreacji.
Trudne pytania do burmistrza
Środowa sesja Rady Miejskiej Sępólna mogłaby zostać zaliczona do nudnych. Statuetka dla przedsiębiorców, informacja o sporcie i turystyce, kilka porządkowych uchwał. Jest jednak w porządku obrad punkt nieprzewidywalny: „Zapytania i interpelacje radnych”. Tym razem było kilka trudnych pytań do burmistrza. Na część nie był w stanie odpowiedzieć od razu.
Niech sprawę zbada komisja
– Czy radni o przegranych przez gminę sprawach sądowych muszą się dowiadywać z prasy? – pytał radny Kazimierz Drogowski, nawiązując do artykułu, który ukazał się na naszych łamach. Artykuł dotyczył wyroku sądu nakazującego wypłatę jednemu z mieszkańców gminy pieniędzy za dowóz niepełnosprawnego dziecka do specjalnego ośrodka w Bydgoszczy.
– Znam tę sprawę bardzo dobrze, ponieważ osoba, której to dotyczy, jest moim pracownikiem. Proponowano mu żenujące pieniądze. Mówiono mu, że jak mu się coś nie podoba, to ma iść do sądu. Ta sprawa jest do dzisiaj nieuregulowana. Składam wniosek o zbadanie tej sprawy przez komisję rewizyjną. Wydaje mi się, że ktoś specjalnie robi tutaj pod górkę – dodał radny Janusz Tomas.
– Jeśli za darmo wozi się dzieci z Sępólna do szkoły w Wiśniewie, to dlaczego żałuje się kilku złotych dla niepełnosprawnego dziecka? – pytał w tej samej sprawie radny Kazimierz Wargin.
Wyrok sądowy, który jak każdy inny jest jawny, upubliczniły ,,Wiadomości Krajeńskie”. Ani burmistrz, ani żaden z jego urzędników się tym nie pochwalił. Nagle okazało się, że jest to poważna sprawa, która podatnika może kosztować znacznie więcej, a radni mają na ten temat wiele do powiedzenia.
– Nie mamy nic do ukrycia. Jestem za tym, aby komisja rewizyjna się tym zajęła – odpowiedział burmistrz Waldemar Stupałkowski, który dalszą część wyjaśnień scedował na dyrektora od oświaty, Zbigniewa Tymeckiego.
– Wyroków sądowych się nie komentuje. Komisja rewizyjna? Jak najbardziej niech to zbada. W kwietniu 2017 roku została podpisana umowa z zainteresowaną osobą. Na jej podstawie miała otrzymywać 105 złotych za jeden przejazd. Mimo wielokrotnych przypomnień, nie odebrała ani złotówki. Burmistrz wystąpił do sądu z wnioskiem o zabezpieczenie tych pieniędzy w depozycie sądowym. Niestety, prawo oświatowe nie reguluje tych spraw. Mówi się tylko, że ma być zawarta umowa między burmistrzem a rodzicami niepełnosprawnego dziecka. To nie jest tylko nasz problem. Mają go też inne gminy. W naszej gminie jest ich 5-6 rocznie – wyjaśniał dyrektor Tymecki.
Sprawa ma swój dalszy bieg przed sądem. Po prostu ojciec dziecka domaga się odpowiedniego zadośćuczynienia. Na kanwie dyskusji o przegranej sprawie sądowej urodziła się jeszcze jedna interpelacja. Radny Marian Herder zapytał, ile jeszcze spraw sądowych przegrała gmina. Niestety, ograniczył to pytanie do ostatniego roku, a jak później przyznał, miał na myśli całą kończącą się właśnie kadencję. Burmistrz nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Odpowie na piśmie. Widocznie takich spraw było więcej. Dobrych kilka lat temu, kiedy burmistrzem był Jan Kabaciński, radny Herder zadał podobne pytanie. Pięć minut później rada głosowała nad wnioskiem o zwolnienie z pracy radcy prawnego urzędu Krzysztofa Hoffmanna. Wniosek został przegłosowany pozytywnie. Czyżby szykowała się powtórka z rozrywki?
Zapomnieli o prezesie
– 11 marca obchodzony jest Dzień Sołtysa. Zaproszono wszystkich sołtysów, ale mnie jako prezesa Stowarzyszenia Sołtysów Gminy Sępólno nie zaproszono. Z tego, co wiem, to nadal jestem prezesem, mimo że sołtysem już nie jestem. Nie wiem, czy to było celowe? Czuję się jakby mnie wyrzucono na śmietnik – mówił radny Albert Wagner.
Wieloletniego sołtysa Świdwia burmistrz nie przeprosił, a tylko o to chodziło. Zamiast burmistrza głos w sprawie zabrał sekretarz gminy Dariusz Wojtania. – Wydawało nam się, że jeśli pan Wagner nie jest już sołtysem, to nie jest też prezesem. Nie sprawdziliśmy tego. Przepraszamy za to zajście. Nikt celowo tego nie zrobił. Zresztą kiedy było zebranie w Świdwiu, na którym pan sołtys przekazywał funkcję swojej następczyni, to od gminy otrzymał kwiaty i gratulacje – tłumaczył sekretarz.
– Wydaje mi się, że pan Albert jest prezesem do czasu wyborów nowego prezesa – słusznie zauważył radny Paweł Dankowski. Sprawa dla niektórych być może błaha czy nawet śmieszna, ale naszym zdaniem sołtys Wagner, bo tak go będziemy ciągle nazywać, został kompletnie zignorowany. Coś takiego nie powinno mieć miejsca. Jeśli stowarzyszenie reprezentuje wszystkich sołtysów, to jego prezes powinien być pierwszy na liście gości imprezy z okazji Dnia Sołtysa.
Po co szkolne obwody?
Radny Kazimierz Wargin pytał o ogłoszenie, które ukazało się na naszych łamach dotyczące rekrutacji do Szkoły Podstawowej w Wiśniewie dzieci spoza jej obwodu. Panu radnemu przez gardło ,,Wiadomości Krajeńskie” nie przeszły, nazwał je tygodnikiem lokalnym. – Czy to nie jest łamanie prawa, które sami ustanowiliśmy? Kto zlecił zamieszczenie tego ogłoszenia i kto za nie zapłacił? – pytał radny Wargin.
Oczywiście, burmistrz Stupałkowski, stosując przyjętą wcześniej taktykę, do odpowiedzi wezwał dyrektora Tymeckiego, który, powołując się na artykuł 133 ustawy Prawo oświatowe, mówił, że wszystko jest w porządku, a nawet jeszcze lepiej, ponieważ dzięki takiemu naborowi baza szkoły zostanie wykorzystana w sposób bardziej optymalny. Oczywiście, jeśli w danej szkole jest zbyt mało dzieci z jej obwodu, to można ją dopełnić tymi spoza obwodu. Problem w tym, że w Wiśniewie te proporcje zostały dawno zachwiane. Mówiąc kolokwialnie, nastąpiło „przegięcie pały” w drugą stronę. Gdyby nie dzieci z Sępólna, to ta szkoła nie miałaby prawa istnieć.