Sępólno

Nie mają dokąd uciec przed pazernym właścicielem

Robert Lida, 17 luty 2012, 15:34
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Przy głównej ulicy Sępólna jest budynek wielorodzinny, w którym ludzie żyją bez wody, bez dostępu do kanalizacji, w zalanych mieszkaniach i z dachem walącym się na głowy. Kto mógł uciekł stąd już dawno, ale siedem rodzin nie ma dokąd pójść. Prywatny właściciel martwi się jedynie o to, aby zebrać ogromny czynsz, 8 złotych za metr kwadratowy.
Nie mają dokąd uciec przed pazernym właścicielem

Budynek przy Sienkiewicza 55 niedługo nie będzie nadawał się do zamieszkania. Fot. Robert Lida

Budynek przy ulicy Sienkiewicza 55 z dniem 30 kwietnia 2009 roku po latach wrócił w prywatne ręce. Przez lata zarządzała nim gmina. ,,Budynek” w tym przypadku to niewłaściwe określenie. To po prostu ruina z przedwojenną historią, to obraz nędzy i rozpaczy. Szczególny niepokój budzi stan rozwalających się kominów. Od lat zarządzał tą nieruchomością zakład gospodarki komunalnej, od 1 maja 2009 roku sytuacja się zmieniła. W Sępólnie pojawił się mieszkaniec Poznania, jak się okazało, spadkobierca dawnego właściciela. Budynek, zgodnie z księgą wieczystą, zawsze był w rękach prywatnych. W 1984 roku ówczesny naczelnik gminy wydał decyzję o przejęciu budynku w zarząd państwa. Właściciel nie sprawował zarządu nad budynkiem w sposób należyty. W decyzji naczelnika powołano się na zapisy ustawy ,,Prawo lokalowe”.
Nowy właściciel od razu podwyższył czynsz z 3 zł do 8,04 zł za metr. Takich stawek niektórzy nie wytrzymali, zwłaszcza przy takim standardzie mieszkań. Pięć rodzin po prostu stąd uciekło, pozostało siedem, ale... – Zabrałam matkę do siebie, bo tutaj nie da się żyć. – Jedni państwo mają roczne dziecko i przenieśli się do rodziców – mówią mieszkańcy feralnego budynku.
O złym stanie dachu i kominów już wspominaliśmy. Na przeciwległym biegunie jest zalana ściekami piwnica, zamarznięte rury. W dawnym mieszkaniu socjalnym prawdziwy barłóg i szczury biegające wśród śmieci. Część budynku od dwóch tygodni jest pozbawiona wody.
O kanalizacji i łazienkach można tylko pomarzyć. Dobrze, że na podwórku są stare wychodki.
– Wodę kupuję w sklepie lub przynoszę od sąsiadki. Wylewam do starej ubikacji na podwórku. Nie korzystamy ze zlewów, ponieważ jeden zalałby drugiego – wyjaśnia jedna z lokatorek.
– Na początku właściciel ustanowił pełnomocnika. Nie można powiedzieć, coś próbował robić. Nawet
w Wigilię przyjechał, bo była awaria wody. Teraz jest inny pełnomocnik. Ten w ogóle się tu nie pokazuje. Czynsz wpłacamy na konto. Rodzina R. nie płaciła i ich wyeksmitował – mówi jedna z mieszkanek.
Pełnomocnik właściciela mieszkającego w Poznaniu, Longina R., ma wyłączony telefon i nie sposób się z nim porozumieć. W XXI wieku, w dobie laptopów i telewizji cyfrowej, ludzie żyją jak jaskiniowcy i to nie z własnej winy. Jak im pomóc? Nie ulega wątpliwości, że pomóc trzeba. Wymieniona wcześniej ustawa ,,Prawo lokalowe” obowiązuje do dzisiaj. Jeden z jej artykułów upoważnia organy administracji terenowej do objęcia zarządu nad nieruchomością, jeśli właściciel nie sprawuje zarządu w sposób zapewniający utrzymanie budynku w należytym stanie. Słowem, należy zrobić to, co zrobił kiedyś naczelnik Sępólna. Nowy właściciel nie wywiązuje się ze swoich obowiązków poza pobieraniem czynszu. Stan budynku powoduje zagrożenie zdrowia, a nawet życia ludzi, dlatego swoją opinię w tej sprawie powinien też wyrazić sanepid i nadzór budowlany. Lokatorzy mogą dochodzić swoich praw w sądzie, ale to droga żmudna i kosztowna. Przede wszystkim polecamy ten budynek uwadze gminnych urzędników.
Część mieszkań stoi pusta. Są zamknięte na cztery spusty, nie są ogrzewane i dlatego dochodzi do zalewania poszczególnych lokali
i zamarzania rur. Dewastacja budynku będzie przebiegała szybciej, aż dojdzie do tragedii. Coś się zawali, coś się zapali i będzie problem.