Oni (nie)dbają o nasze drogi
Ze struktury organizacyjnej Zarządu Drogowego w Sępólnie wynika, że w skład firmy wchodzą: dyrektor, główna księgowa, inspektor ds. księgowo-finansowych i kadr, specjalista ds. dróg i mostów, referent ds. administracji, informatyk oraz składająca się z 12 osób sekcja liniowa. Tę sekcję tworzą: inspektor ds. utrzymania dróg i mostów i 11-osobowa brygada patrolowa. Szefem brygady patrolowej jest majster kierowca operator. Podlegają mu dwaj inni kierowcy oraz 8 konserwatorów dróg. Tak wygląda struktura zatrudnienia w Zarządzie Drogowym w Sępólnie.
Jak to się przekłada na jakość okolicznych dróg?
Firma zarządzana przez Edwina Eckerta działa w głównej mierze w oparciu o środki otrzymywane z budżetu powiatu. Są one niewystarczające. Władze samorządowe od lat drogową katastrofę tłumaczą w ten sam sposób: brakiem środków finansowych. Efekty niefrasobliwości i stosowania przestarzałych metod widać na każdym kroku w Radońsku, Iłowie, Nowym Dworze, Trzcianach, Pęperzynie, Wałdówku i wielu innych miejscowościach. Kto jeździ po drogach powiatowych, ten widzi i czuje to własnej skórze.
Powiat sępoleński należy do najbiedniejszych w kraju, ale posiada środki na załatanie dziur, a jeśli nie, to wynika to wyłącznie z nadmiernego rozpasania i nieracjonalnego gospodarowania środkami publicznymi. Dowodem niegospodarności jest ilość i wysokość nagród wypłaconych w ostatnich tygodniach pracownikom administracji. Nie otrzymały ich wyłącznie panie z referatu finansowego starostwa powiatowego. Okazją do wyróżnienia pracowników Zarządu Drogowego był Dzień Drogowca i Transportowca, który co roku przypada w ostatni piątek kwietnia.
Nagrody wypłacone w ostatnich tygodniach przez hojnego starostę pochłonęły łącznie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Mniej więcej tyle środków potrzeba na załatanie kilku dróg. Dobro i zadowolenie urzędników szczebla powiatowego wzięło górę nad zdrowym rozsądkiem i zapewnieniem minimum bezpieczeństwa wszystkim użytkownikom okolicznych dróg.
Stan dróg powiatowych rzutuje na wizerunek władz. Wystarczy wybrać się do któregoś z powiatów ościennych, żeby uświadomić sobie, że powiat sępoleński jest najbardziej zapuszczoną i zaniedbaną jednostką samorządu terytorialnego pod względem infrastruktury drogowej. To po prostu wstyd i żenada. Panie starosto, czas skończyć z rozdawnictwem pieniędzy ciągle tym samym, faworyzowanym pracownikom i wziąć się do pracy. Zaopatrzyć Zarząd Drogowy w sprzęt umożliwiający im samodzielną naprawę niektórych odcinków dróg.
W przeciwnym razie jeszcze w czasie trwania obecnej kadencji nie będzie czego remontować.
************************
Trzynaście tysięcy metrów dziur
Zdecydowana większość próśb o interwencję, które w ostatnim czasie napływają do naszej redakcji, dotyczy stanu dróg powiatowych. Drogowcy, średniowieczną metodą gres plus emulsja, łatają dziury na dwie zmiany, ale zakończenie prac, o ile wystarczy pieniędzy, planują na połowę czerwca.
Odcinki dróg, dziurawych jak szwajcarski ser, można wymieniać jednym tchem. Zawieszenia samochodów i felgi kół są narażone na awarie. Zarząd Dróg Powiatowych własnymi siłami łata te dziury, ale tempo tych prac i stosowana metoda nie mogą zadowalać. Dziury wypełnia się tzw. lepiszczem, czyli specjalną emulsją na bazie ciężkiego oleju opałowego i zasypuje drobnym gresem, który później niszczy szyby w naszych samochodach. Taką metodą posługiwano się 50 lat temu i od tego czasu w powiecie sępoleńskim nic się nie zmieniło. Zakup tzw. recyklera, który pozwoliłby na uzyskiwanie masy bitumicznej, pozostaje w strefie marzeń drogowców. Ile już zrobiono, ile pozostało do zrobienia i jaką kolejność naprawy dróg stosuje zarządca drogi?
– Nasze ekipy pracują na dwie zmiany, od 6 do 21. W tej chwili udało się naprawić jedną trzecią długości dróg, których mamy blisko 300 kilometrów. Szacujemy, że powierzchnia ubytków wynosi około 13 tysięcy metrów kwadratowych. To więcej niż w latach poprzednich. Na naprawę drogi Sępólno-Lipka potrzeba około tygodnia. Najpierw pracujemy na głównych drogach. Miejscowości typu Adamowo czy Zakrzewek będą musiały poczekać. Liczymy, że prace uda się zakończyć w połowie czerwca. Kierowców możemy tylko poprosić o cierpliwość – mówi Edwin Eckert, dyrektor Zarządu Drogowego w Sępólnie.
Osobnym tematem są tzw. przełomy, zarówno te z lat poprzednich, jak i nowe. Póki co, drogowcy „naprawiają” je, ustawiając znaki ostrzegawcze i ograniczające prędkość. Do połowy maja ma zapaść decyzja w sprawie możliwości sfinansowania naprawy przełomów. Aby je całkowicie zlikwidować, potrzeba około 2 milionów złotych. Na zakup kruszywa i emulsji przeznaczono w tym roku 170 tysięcy złotych. Nie wiadomo, czy to wystarczy.