Więcbork

Orlik skłusowany!

Piotr Pankanin, 10 styczeń 2012, 21:34
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Ostatnią ubiegłoroczną sesję zdominowały dwie inwestycje: budowa boiska wielofunkcyjnego za lekko ponad 1 milion złotych i budowa hali sportowej za 5,5 miliona złotych w Sypniewie. W tej sprawie wypowiedziało się blisko 1300 mieszkańców Więcborka podpisując się pod boiskiem. Niestety, radni Kujawiak, Szwochert, Grabiński, Piłka, Wobszal, Posieczek, Wenda, Antczak i Balcer zignorowali silny społeczny głos i zagłosowali przeciwko tej budowie.
Orlik skłusowany!

Większość radnych była przeciwna budowie boiska wielofunkcyjnego w Więcborku

Orlik skłusowany!

Iwona Bonecka zrugała radnych za aspołeczną postawę

Końcówka ubiegłego roku o mało nie wysadziła w powietrze więcborskiego układu, czyli „kołalicji” starającej się do spółki z burmistrzem Toczko rządzić Więcborkiem. Powodem było budżetowe zamieszanie w związku z budową boiska wielofunkcyjnego przy szkole podstawowej. W interes kilku tysięcy mieszkańców Więcborka nos wsadził Józef Kujawiak. Przewodniczący rady miejskiej nie zauważa potrzeby wznoszenia boiska w Więcborku, za to prze w kierunku budowy paskudnie drogiej hali sportowej w Sypniewie. Czy tym samym pracuje na pomnik, popiersie lub na imię, jakim nazwana zostanie ta być może niedoszła hala? Trudno powiedzieć, w każdym razie podczas ostatniej sesji rady miejskiej większość radnych ugięła się politycznie pod presją sypniewskiej inwestycji, odrzucając budowę boiska.
Nikt nie zauważy (tak radni znają historię gminy), że już jeden pomnik, o którym piszemy na pierwszej stronie, Kujawiak postawił sobie sam. O dziurawych, rozrytych, koślawych, a nade wszystko grząskich drogach, choćby na Osiedlu Piastowskim, pies z kulawą nogą, przepraszam - nikt z radnych nie wspomniał! W końcu, co to za problem, przecież do wyborów kupa czasu, to i Toczko z Kujawiakiem i paru innych zdążą się przymilić. 

Uwertura do referendum?
Gęstniejącej atmosferze wokół budowy ,,orlika” i przeciwstawnej inwestycji w Sypniewie towarzyszyło niemałe napięcie. Około 1300  mieszkańców Więcborka złożyło, i to bez specjalnego wysiłku, podpisy pod listem do burmistrza i przewodniczącego rady miejskiej, w którym uzasadniają wyższość boiska nad salą. Swoiste referendum zatrwożyło burmistrza, który w kwestii ,,orlika”, także dla swoich dzieci, jest przeciw, a nawet za! Dlaczego przeciw? Dlatego, że niezadowolone Sypniewo,  a jest to drugi co do wielkości obwód wyborczy w całej gminie, może nie zagłosować na Pawła Toczko w kolejnych wyborach. A to w obliczu rosnącego niezadowolenia więcborczan jest dla niego minimalną choćby gwarancją niepożądanego dla ogółu przetrwania. Dlaczego za? Ano dlatego, że wzorem ekipy rządzącej krajem, dobry bajer nawet byle jakiego Kaszubę zamieni na chwilę w chojraka. Pewien Gdańszczanin udowodnił, że krętactwem można prolongować kredyt największego zaufania. Skoro tak, to dlaczego na szczytach więcborskiej władzy miałoby być inaczej?
W akcję zbierania podpisów zaangażowała się m.in. dyrektor szkoły podstawowej Iwona Bonecka. Sporo wysiłku włożył też trener żeńskiej drużyny piłkarskiej Roman Nowak. O ocenę inicjatorów zakrojonego na szeroką skalę przedsięwzięcia natychmiast pokusił się burmistrz Toczko. Jak lubił deprecjonować „osiągnięcia” swojego poprzednika i wyśmiewać się z jego zastępcy, tak teraz bez namysłu deprecjonuje  spontaniczność blisko 1300 mieszkańców Więcborka. Tymczasem, jakby nie było, ta szybka inicjatywa społeczna może być przygrywką do mogącego zawisnąć nad gminą referendum.

Dlaczego droga sala, a nie tanie boisko?
W zasadzie na to pytanie nikt na sesji nie umiał odpowiedzieć. Burmistrz co jakiś czas powoływał się na niezwykle enigmatyczny, specjalnie zawyżony kosztorys sporządzony przez jakąś tajemniczą osobę, który opiewa na nie do przyjęcia kwotę. Toczko tłumaczył, że „ta pani” (chodzi oczywiście o Bożenę Mikicką stanowiącą, nie wiedzieć dlaczego, swoistą wyrocznię) wyliczyła koszty na 1,7 mln złotych! Zdaniem byłego ministra sportu w ub. roku koszt budowy takiego boiska to maksymalnie 1,1 mln. Dlaczego burmistrz powołuje się na widzimisię Mikickiej, której zlecił opracowanie dokumentacji budowlanej?  Dociekał  tego radny Kuszewski, który tradycyjnie miażdżył wątłe i nielogiczne informacje burmistrza. A logika jest taka: gdyby kosztorys opiewał na 1,1 mln, to w budżecie, zgodnie z planem, ta pozycja musiałaby się znaleźć. Wymyślanie większych kosztów uradowało zwolenników większego obciążenia budżetu. Na ,,orlika” podatnicy więcborscy zapłaciliby jedynie ok 300 tys. złotych, reszta miała pochodzić z dofinansowania urzędu marszałkowskiego. Na mającą kosztować  blisko 5,5 mln halę złotych burmistrz z kieszeni podatników wygarnie blisko 4 mln! To jest cena nie narażania się tamtejszej społeczności, której otwarcie hali, z demografią na bakier, obiecuje się w 2016 roku.
Hala przy tamtejszej szkole jest potrzebna, jednak czy aż tak droga? Czy w jednej kurczącej się wsi muszą być dwie hale? Na te pytania warto poszukiwać odpowiedzi. Zobowiązani są do tego radni, którzy wcale nie muszą być zagłuszani kiepskimi pomysłami, tworzonymi w gąszczu niesmacznych, politycznych i kolesiowskich zależności duetu Kujawiak-Toczko.

Radna Lida w ataku
Burzliwie zapowiadającą się sesję rozmemłał skarbnik Władysław Rembelski. Jął on wymęczać danymi zawartymi w pozycjach budżetowych zarówno radnych, którym to samo wydrukowano na kilku ryzach papieru, oraz uczestniczących w sesji mieszkańców zainteresowanych finałem batalii o boisko. Taktyka dość sprytna, stosowana powszechnie w bardzo źle funkcjonujących samorządach, nie uśpiła Beaty Lidy. Radna, broniąc interesu najmłodszych mieszkańców Więcborka, zgłosiła propozycję uwzględnienia w budżecie ,,orlika” wyrzuconego przez burmistrza po tajemniczych naradach. Przypomniała o licznych spotkaniach, podczas których więcborscy radni, ale i spora grupa „zwykłych” mieszkańców godzili się z potrzebą tej inwestycji. Za odważne stanowisko zebrała rzęsiste oklaski, które potwornie bodły duet Kujawiak-Toczko. – Uprzejmie proszę, byście państwo jeszcze raz przeanalizowali, czy tego typu inwestycja nie powinna powstać. Mam świadomość, że wszystkie inwestycje, czyli modernizacja świetlic, place zabaw, budowa targowiska też są konieczne. Jak czegoś bardzo chcemy, to pieniądze można wygospodarować. Pytanie tylko, czy chcemy? – mówiła radna Lida, niepotrzebnie powołując się na tekst sępoleńskiego jasnowidza, co to pisze „z góry”, czyli w czasie dokonanym o czymś co ma być prawdopodobnie.
– Wprowadzono nas w błąd. Przedstawiono nam zupełnie inny kosztorys, który miał opiewać na 1,1 mln złotych. Myśmy na to wyrazili zgodę. Potem przedstawiono nam kosztorys na 1,7 mln, który odrzuciliśmy. Teraz mówi się o kwocie 1,3 mln, ale nie wiadomo co to jest! Zapłaciliśmy  za jeden projekt, a teraz trzeba będzie płacić za drugi. Sprawa boiska to prawdziwy cyrk: raz można robić taniej, raz nie można. Moim zdaniem, dzisiaj powinna się tłumaczyć ta osoba, która wywołała burzę, podając nam nieprawdziwe informacje – mówił radny Ireneusz Balcer. Co to za „osoba”, która oszukała radnych, nie chciał zdradzić. Nie powiedział też, kto sprawił, że 25 tys. złotych zostało zmarnotrawionych na niepotrzebny już projekt budowy ,,orlika”. Nie przypomniał też uczestnikom obrad, że głównie burmistrz Toczko, ale i on sam, ponosi odpowiedzialność za głupie decyzje finansowe.

Wada formalna
Zdaniem burmistrza wniosek Beaty Lidy był „opatrzony wadą formalną” w przeciwieństwie do wyrzuconych wcześniej w błoto kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zażądał od swojej „koleżanki partyjnej” wskazania źródeł finansowania. Usłyszał, że trzeba ich szukać w inwestycji sypniewskiej i targowisku, za co ponownie zebrała oklaski. Radna Grażyna Sowińska zachęcała, żeby nie szukać argumentów tylko w źródłach finansowania. Wskazała na częstotliwość korzystania z targowiska i „niedociążonych” świetlic wiejskich. – Obciążenie i wykorzystanie boisk szkolnych nie podlega żadnej dyskusji. Korzystają z tego nasze dzieci i to codziennie. Po tych słowach również pojawiły się oklaski. Tego, którego nie chciał wskazać radny Balcer, wywołał Waldemar Kuszewski. Radny zapytał wprost dlaczego burmistrz „wypędził” ,,orlika” z budżetu? Ten znowu powołał się na „ogólne zdziwienie” związane z projektem Bożeny Mikickiej mnożącym koszty do ponad 1.,7 mln złotych po to, żeby ostatecznie ,,orlika”  nie było. Burmistrz nie szukał alternatywnych rozwiązań, lepszych projektów u lepszych projektantów. Ubzdurano sobie, że ma to być projektantka z Sępólna i ma zaprojektować drogo.

Jak w piaskownicy
Burmistrz Toczko w całym tym bałaganie i karygodnym marnotrawstwie pieniędzy, nie chciał wziąć winy na siebie. Tłumacząc się przed Kuszewskim obciążył Waldemara Kuczerepę. Jego zdaniem to szef więcborskiej oświaty „nie specjalnie się tym zainteresował”, ponieważ nie przekazał projektantce stosownych danych i dlatego zaprojektowała „za drogo”. Burmistrz powołał się także na problemy urzędu marszałkowskiego, który zwykle „rozdaje” pieniądze na samorządowe inwestycje, ale już nie tak hojnie. Skoro tak, to skąd marszałek weźmie kasę na dofinansowanie hali w Sypniewie, tym bardziej że do spotkania z nim ma dojść pod koniec stycznia? Dziwaczną pokrętność zauważyli przysłuchując się więcborczanie oraz radny Kuszewski, który przebijając się przez salwę oklasków zdemaskował, że burmistrz wyrażał zgodę na projekt z tanim  i drogim kosztorysem. Słusznie zarzucił burmistrzowi, że skoro powołuje się na niewypłacalność marszałka, to jaką ma pewność, że pozostałe inwestycje zostaną dofinansowane? – Panie burmistrzu, mówimy, że nie stać nas na ,,orlika”,  a stać nas było na trzy boiska w czasie kampanii wyborczej? Zasadne pytanie ponownie nagrodzone zostało oklaskami. – Nie upieram się przy orliku, ale boiska przy tej szkole powinny być zrobione jak najszybciej. Jest możliwość wykorzystania środków zewnętrznych i za 476 tys.zł zrobienie dwóch boisk. Chciałbym przypomnieć, że ponad 400 tys. zł kosztowało boisko wielofunkcyjne przy gimnazjum – mówił Kuszewski, zachęcając do podjęcia uchwały budżetowej po kolejnym posiedzeniu komisji budżetu.

Milion z powiatu?
Spiętych radnych w wesołość wprawił Jan Antczak. Wymyślił na poczekaniu, że skoro powiat sprzedał gospodarstwo w Sypniewie za 6,5 mln zł, a gminę reprezentuje pięcioro radnych, w tym trzech w zarządzie, to niechby załatwili milion i boisko będzie. Na szczęście nikt nie wziął tego poważnie, a zatem starosta pewnie nie będzie nakłaniany do dzielenia się finansową bryndzą przed niemrawo zapowiadaną likwidacją tych zbytecznych „samorządów”. Problem rozwiązały głosowania, w których najpierw przepadła propozycja radnej Lidy, przypieczętowana uchwaleniem budżetu niezadowalającego mieszkańców Więcborka.

Ignoranci
W bardzo ostrym tonie wystąpiła Iwona Bonecka. Radna powiatowa oraz dyrektor szkoły podstawowej nie zostawiła suchej nitki na radnych podnoszących ręce za odrzuceniem orlika. – Moim zdaniem jest to wyraz ignorancji względem potrzeb społeczeństwa i głosu społecznego. 1300 podpisów zebranych w ciągu trzech dni świadczy o wadze problemu – grzmiała dyrektor. – Podniesienie ręki na „nie” jest brakiem perspektywicznego i racjonalnego myślenia. Jeżeli w najbliższych latach rodzice dzieci naszej szkoły powiedzą do państwa radnych, że w tej szkole nie ma zaplecza sportowego, nie ma boisk, to mam nadzieję, że będą państwo mieli odwagę powiedzieć „ja tak głosowałem”. Jeżeli turyści powiedzą, że my niekoniecznie do Więcborka, bo nie ma tam otwartych boisk, to państwo również mogą powiedzieć: „ja tak głosowałem”. Jeżeli wieczorami będziecie państwo spotykać młodzież szwendającą się po mieście, to wówczas też, mam nadzieję, uderzą się państwo w piersi... Mam takie wrażenie, że wykreśleniem ,,orlika” z budżetu na rok 2012 zrobili państwo naszemu miastu krzywdę!
Nie chciał się z tym zgodzić Szymon Grabiński. Radny mówił, że podchodził do boiska jak do swojej firmy. Wskazywał, że inwestycji jest więcej, choć, jak mówią fachowcy, sypniewska pochłonie więcej i bardziej kosztownej robocizny, w tym przede wszystkim związanej z energetyką. Powoływał się na rozterki, których doświadczał po konsultacjach z gromadką sypniewian. – Sugerowanie, że zrobiliśmy źle, że powinniśmy mieć wyrzuty uważam za niewłaściwe. Do teraz nie wiem, która opcja jest lepsza – mówił radny podnosząc rękę nie z własnego przekonania, jak sam podkreślił, lecz  w wyniku „partyjnych” ustaleń, po których nie wypada „dać ciała”. Radny Grabiński w sukurs burmistrzowi zaatakował inicjatywę zbierania podpisów. Wypomniał, że włączone zostały w nią dzieci. Ciekawe, czy zgodzi się w niedzielę, gdy dzieci i dosłownie dzieciątka, zbierać będą pieniądze dla Owsiaka i jego żony, na jego spółkę Złoty Melon i na 24 etaty w „orkiestrze” za blisko 1,5 mln złotych rocznie?

Jakieś tam weksle i e-mail
Głos burmistrza i Grabińskiego zatrząsł Waldemarem Kuczerepą. – Pan tutaj powiedział o jakichś wekslach, burmistrz mówił o jakichś zobowiązaniach, o tym, że czegoś tam nie dopilnowałem – zaczął szef oświaty sprowadzając głosy obu do absurdu. Początkiem działań było namaszczenie pomysłu przez skarbnika po wcześniejszym zapewnieniu wiceburmistrz Sikorskiej, że ,,orlik” może liczyć na zwiększone finansowanie z Ministerstwa Sportu. – Gdyby burmistrz powiedział wtedy, że pozaciągał jakieś weksle, albo coś jeszcze i coś jeszcze, to nie byłoby sprawy, bo wcześniej myśli o budowie ,,orlika” nie było – mówił Kuczerepa. Przypomniał, że analizując ewentualne koszty inwestycji posłużono się danymi z budowy ,,orlików” w Sępólnie. – Ja nie zlecałem dokumentacji. Zlecał ją referat Michała Bąka. Nie miałem żadnych uprawnień i upoważnień, żeby śledzić losy tej dokumentacji. Kuczerepa w zasadzie jednym zdaniem wskazał na winnego inwestycyjnego bajzlu. Jest nim burmistrz, któremu e-mail z zawyżonym kosztorysem (pewnie na życzenie), bez żadnego podpisu, posłużył jako podstawa do podjęcia bardzo ważnej decyzji. Nie było sugestii czy polecenia, aby próbować ewentualnie  podjąć jakieś decyzje do zmiany kosztorysu...  – To, że decyzja o budowie tego ,,orlika” została zawieszona, dowiedzieliśmy się przypadkowo, kiedy zbliżał się pierwszy termin składania wniosku. Pani dyrektor i ja przy okazji, a wydawałoby się, że jako strony zainteresowane powinniśmy chociaż wstępnie być o tym poinformowani. A teraz szuka się winnych – wyjaśniał  szef oświaty pomawiany przez burmistrza.

*  *  * 
Żenująca wojenka o więcborskie boisko jest świetnym przykładem fatalnie funkcjonującego samorządu, w którym burmistrz i jego urzędnicy swoje, a radni swoje. Istotne i oczekiwane przez mieszkańców decyzje nie są wypracowywane na kompletnie zbędnych komisjach czy sesjach, a w nieformalnych koteriach. Burmistrz podejmuje istotne decyzje dla mieszkańców na podstawie internetowej korespondencji. Winę za własne błędy i zaniechania zrzuca na kolegę z jednego komitetu wyborczego. A miało być m.in. tak: Inspirowanie i wspomaganie inicjatyw służących rozwojowi gospodarczemu gminy; racjonalne zarządzanie mieniem społecznym i sprawiedliwe wydawanie pieniędzy publicznych; organizowanie życia lokalnego i regionalnego ku zadowoleniu i korzyści wszystkich mieszkańców... (hasełka bez pokrycia z plakatu formacji wyborczej burmistrza Pawła Toczko stworzonej na okoliczność ubiegłorocznych wyborów).