Pani Anna mieszka w chlewie
Kiedy Sławomir Paczkowski z Jeleńcza zadzwonił do naszej redakcji i opowiedział o warunkach, w jakich żyje pani Anna, trudno było w to uwierzyć. Trzeba było to zobaczyć, aby przekonać się, że to prawda. Jeleńcz to wieś oddalona o 2 kilometry od Kęsowa. Niemal wszystkie drogi w okolicy wyasfaltowano tutaj mandatami ze słynnego na całą Polskę fotoradaru. Najbardziej charakterystyczny budynek wsi to neoklasycystyczny kościół z potężną kopułą przypominający wręcz bazylikę w Bydgoszczy. Może sto metrów od tego kościoła, na zapleczu jednej z posesji znajduje się budynek garażowy. Pan Sławomir prowadzi nas do otwartych drzwi. Na czymś, co można nazwać łóżkiem, siedzi szczupła, blada jak ściana kobieta z chudymi, charakterystycznie powykręcanymi dłońmi. To efekt choroby reumatycznej. W pomieszczeniu jest też stolik i krzesło. Funkcję blatu kuchennego pełnią dwie deski położone przy ścianie. Toaleta? Drewniany wychodek na zewnątrz. W zasadzie to wszystko, co pani Anna ma do dyspozycji. Przepraszamy, jest klimatyzacja. Otwarte wrota i malutki wiatraczek.
– Nie jestem właścicielem tej nieruchomości. Ona należy do mojego wuja, który pozwolił mi tutaj przebywać. Z Anią znamy się od kilku lat. Poznaliśmy się przez Internet. Cały czas się nią opiekuję. Sąd w Tucholi ustanowił mnie jej prawnym opiekunem. Przecież ona do urzędu sama nie pójdzie. Obecnie nie pracuję. Przecież w każdej chwili może się jej coś stać. Kilkanaście metrów pokonuje w dziesięć minut. Mnie nie będzie, przewróci się i co wtedy? – mówi Sławomir Paczkowski.
Anna Laskowska pochodzi z Kawli koło Sępólna. Później razem z rodzicami przeniosła się do dziadków do Radońska. Dziadkowie i rodzice zmarli. Osiem lat temu w sposób, którego kobieta nie potrafi wytłumaczyć, właścicielem nieruchomości dziadków stał się mieszkaniec Sępólna. Ona była tam ciągle zameldowana. – Kiedyś przyszedł do mnie i chciał mi dać kopertę z pieniędzmi. Powiedział, że ją dostanę, jeśli się wymelduję – mówi pani Anna.
Kobieta i tak została wyrzucona z domu. Mieszkała to tu, to tam, u dobrych ludzi za opiekę nad dziećmi, trochę u siostry, trochę w Białobłociu koło Lipki. Ostatecznie i tak ją wymeldowano z Radońska. – W urzędzie w Sępólnie powiedzieli, że nie było jej w miejscu zameldowania przez 5 lat i wtedy można kogoś wymeldować. Kiedyś dowiedzieliśmy się, że w Sępólnie na ulicy Hallera jest wolne mieszkanie. Wyrzucili z niego jakichś pijaczków. Ono bardzo nam pasowało. Naprzeciwko jest ośrodek zdrowia i niedaleko mieszka siostra Ani. Mogłaby do niej zaglądać, a ja poszedłbym do pracy. Napisaliśmy wniosek do gminy o to mieszkanie. Otrzymaliśmy odpowiedź, że mieszkanie będzie wystawione na przetarg. Okazało się, że już ktoś je remontował. W urzędzie powiedzieli, że mieszkanie nie jest na przetarg, mimo że w piśmie było co innego – mówi pan Sławek.
– W urzędzie powiedzieli mi, że mogę dostać mieszkanie chronione, ale tam mogłabym mieszkać tylko sama. Sama sobie nie poradzę. Ja się bez Sławka nigdzie nie ruszę. Nie chcemy nic za darmo. Mieszkania dają pijakom i degeneratom, a dla takich ludzi jak ja mieszkań nie ma – mówi Anna Laskowska.
W garażu na terenie Jeleńcza mieszkają od trzech miesięcy, jak zwierzęta. Z ust pani Anny ani razu nie słyszeliśmy prośby o pieniądze. Ma nieco ponad 800 złotych renty, a przecież choroba postępuje. Powinna brać leki, korzystać z turnusów rehabilitacyjnych, powinna po prostu żyć jak normalny człowiek w XXI wieku, w cywilizowanym kraju. Według prawa nie jest osobą bezdomną, ponieważ jest zameldowana w Sępólnie u siostry. Choćby dlatego i ze względu na to, że większość swojego ciężkiego życia spędziła na terenie gminy Sępólno, to ta gmina powinna jej pomóc. Ktoś spyta, dlaczego siostra się nią nie zajmuje? Dobrze wiemy, że to nie zawsze jest takie proste, jakby się wydawało. Może Pani Ania jest niezaradna życiowo, ale jakie to ma znaczenie? O swoim życiu opowiada tak, jakby nieszczęście było czymś normalnym. W ośrodku pomocy społecznej pracuje kilkadziesiąt osób. Niech któraś z nich wsiądzie w samochód i pojedzie do Jeleńcza, zobaczy, w jakich warunkach żyją ludzie. Najlepiej niech zabierze ze sobą burmistrza. Służymy pomocą w roli przewodników.