Park schowany głęboko w lesie
O tej sprawie pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Im bardziej się w nią zagłębiamy, tym staje się dziwniejsza. Jedno jest pewne: w przyszłorocznym budżecie województwa kujawsko-pomorskiego zapisano kwotę 400 tysięcy złotych na zakup siedziby KPK w Szynwałdzie i 40 tysięcy złotych na jej remont. Jaki budynek w liczącej nieco ponad 200 mieszkańców wsi mógłby pełnić taką rolę? Odpowiedzialny za parki krajobrazowe wicemarszałek Dariusz Kurzawa, pytany na jednej z komisji, nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Podobnie skarbnik województwa i wicedyrektor departamentu rolnictwa i ochrony środowiska Urzędu Marszałkowskiego. Nikt nie wie lub wszyscy udają, że nie wiedzą. Od razu widać, że cała sprawa jest grubymi nićmi szyta.
Podstawowe pytanie brzmi: po co zabierać siedzibę parku z Więcborka? Faktem jest, że pomieszczenia w Więcborku nie są własnością województwa. Niby lepiej mieć coś własnego niż wynajmować, ale coraz głośniej mówi się o przekazaniu parków krajobrazowych pod jurysdykcję Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, a nawet o ich łączeniu. Po co więc angażować publiczne pieniądze, kiedy sprawa jest niewyjaśniona? Pierwsza i jedyna lokalizacja w Szynwałdzie, jaka przyszła nam do głowy, to budynek byłej szkoły. W ostatnich dniach pojawiła się jednak nowa. To dawna siedziba leśnictwa Świdwie, administracyjnie położona w Szynwałdzie. Drewniany budynek na kamiennej podmurówce jest obecnie własnością prywatną. Suma 400 tysięcy jest jednak w tym przypadku bardzo wątpliwa. Co by nie mówić, dostępność siedziby parku, znajdującej się na kompletnym odludziu, ulegnie znaczącemu pogorszeniu.
– To mniej więcej tak, jakbyśmy zamienili norę lisa na norę borsuka. Może ten budynek nadawałby się na ośrodek edukacyjny, ale nie na siedzibę parku i to jeszcze poza parkiem – mówi Marek Witkowski, radny Sejmiku, który zażądał szczegółowych, pisemnych informacji na ten temat od marszałka Kurzawy.
– Punkt pierwszy paragrafu drugiego statutu KPK mówi, że siedzibą parku jest Więcbork i w zasadzie na tym dyskusja powinna się skończyć. Między innymi w tej sprawie będę rozmawiał z pozostałymi burmistrzami. Nikt samorządów, które tworzą ten park, o zdanie nie pytał. Tak się nie robi. Ten temat poruszę również na spotkaniu w Urzędzie Marszałkowskim, które zaplanowano na 18 grudnia - mówi burmistrz Więcborka, Paweł Toczko.
Niewyjaśniona pozostaje ciągle sprawa nowego dyrektora KPK. Jan Król ma już uprawnienia emerytalne. Marszałek Całbecki ogłosił konkurs, zgłosiło się ośmiu kandydatów spełniających wymagania, w tym czterech z naszego regionu. Kiedy ujawniliśmy ich nazwiska, konkurs został odwołany. Widocznie ci najlepsi kandydaci nie mieli odpowiednich legitymacji partyjnych. Podobno po nowym roku marszałek powierzy obowiązki dyrektora jednemu z pracowników parku.
*********************
O co chodzi w całym tym bajzlu wywołanym przez Krajeński Park Krajobrazowy? Oczywiście i tym razem o pieniądze, w szczególności publiczne. Za rządów upadającej partyjki, której wyznawcą są m.in. marszałek Całbecki i posłanka spod więcborskiej wsi Kozłowska, są one ciągle łakomym kąskiem. Ta partyjka wyjątkowo lubi nimi szastać, dowodem czego jest przeogromne zadłużenie kraju. Póki co trwonienie publicznych pieniędzy przez zarozumiałych funkcjonariuszy PO jest całkowicie bezkarne. Wprawdzie jest nadzieja, że niebawem się to zmieni, ale błędów mizerot politycznych to towarzystwo z całą pewnością nie naprawi.
Co w parku piszczy? Oto jacyś wątpliwej klasy możni tego województwa ubzdurali sobie, że KPK, dla którego nie można wyłonić jedynie słusznego dyrektora w rzekomo demokratycznej procedurze, musi zmienić siedzibę. Nieważne, że w jego obszarze giną w oczach schorowane kasztanowce. Nieważne, że nie widać pomysłu na lepsze zarządzanie. Ważne, żeby zmienić siedzibę, czyli wydrzeć ją Więcborkowi. Rozszyfrowane przez nas kombinacje Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu to nic innego, jak podchody do nieuzasadnionego wyrzucania pieniędzy - ulubionego zajęcia miłościwie panującej władzy. Wymarzony obiekt, w którym zakotwiczyć ma się siedziba parku, jest własnością prywatną. Został nabyty od skarbu tego samego państwa, skubanego przez ludzi partii Donalda Tuska, za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Teraz to samo skubane nieustannie państwo chce odkupić od szczęściarza tę samą nieruchomość za 400 tys. złotych. Ot, interes! Że co? Też byś chciał takie cuda czynić? Nic prostszego, wstąp do peło, załóż Amber Gol bis, sprzysięgnij się ze Zbychem, Rychem, „Budyniem” i całą wielką resztą i śmigaj. Trochę w tym kraju można jeszcze nakraść, a i rozpadające się stadiony, drogi, lotniska od nowa pobudować. A jak dopadną cię popieprzeni dziennikarze nieubabranych mediów, to rusz do zaprzyjaźnionych na popijawach prokuratorów, oni wiedzą, jak robić z wideł igły.
Od lewa do prawa z pominięciem, rzecz jasna, ekipy solidarnie rozkładającej Polskę (PO+PSL), słychać o kłopotach budżetowych. Nie inaczej jest w starostwie sępoleńskim, gdzie podział władzy w zasadzie nakłada się na standardy centralne. Majstrowanie przy amatorskim budżecie jest aż nadto widoczne i tam, i tu. Dlaczego jednak ciągle nikt nie odważy się uderzyć pięścią w stół? Dlaczego ciągle nikt mądrym głosem nie chce pouczyć niemądrych? Dlaczego my tutaj lokalnie nie umiemy dać odpór idiotycznym pomysłom jakichś wojewódzkich kacyków? Przecież to ta sama Polska, prawda, panowie Krakowiak i Cyganek? Chyba że się mylę. A jeśli się nie mylę, to dajcie przykład gospodarności i zacznijcie zwalczać głupotę. Nasze łamy stoją otworem.
Piotr Pankanin