Więcbork
Płać podatki w Więcborku, to przyjmiemy twoje dziecko
Liczba chętnych do Klubu Dziecięcego w Więcborku jest znacznie większa od dostępnej liczby miejsc. W czasie ostatniego naboru przyjęto tylko 13 dzieci. W dniu rozpoczęcia rekrutacji kolejka chętnych do złożenia wniosku o przyjęcie dziecka pod Biurem Obsługi Oświaty Samorządowej zaczęła się tworzyć już o godzinie 3.30. To jest naprawdę upokarzające dla rodziców. Kontrowersje budzą też kryteria rekrutacyjne. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest zwiększenie liczby miejsc w klubie.
W ubiegły wtorek z burmistrzem Waldemarem Kuszewskim spotkała się kilkunastoosobowa grupa rodziców, których dzieci nie zostały przyjęte do klubu. Oczywiście od razu miejsc w klubie nie przybyło, ale jest nadzieja, że stanie się to w nieodległej przyszłości.
Klub Dziecięcy w Więcborku jako placówka sprawująca opiekę nad dziećmi w wieku 1-3 lata został utworzony w 2018 roku i jest przeznaczony dla 30 dzieci. Od początku funkcjonowania okazało się, że liczba chętnych przewyższa liczbę miejsc. W tym celu opracowano punktowane kryteria przyjęć do placówki. Znalazły się one w uchwale Rady Miejskiej w Więcborku z dnia 25 listopada 2020 roku w sprawie utworzenia Klubu Dziecięcego w Więcborku i nadania statutu placówce.
Zgodnie z uchwałą nabór małych klubowiczów prowadzony jest w terminie do 15 marca każdego roku. W praktyce wnioski są składane w ciągu pierwszego dnia i kilku godzin.
– Moja mama stanęła w kolejce o 4.00 i była piąta w kolejce. Czy ludzie muszą stać na mrozie, żeby złożyć wniosek? Tak nie było nawet za komuny – mówiła jedna z matek, które przyszły na spotkanie w gabinecie burmistrza.
W tym roku, uwzględniając dzieci, które już uczęszczają do klubu, było tylko 13 wolnych miejsc. W sumie złożono 41 wniosków. Z różnych, formalnych przyczyn od razu zdyskwalifikowano 8 z nich, a 20 maluchów znalazło się na liście rezerwowej. Szanse na to, aby dziecko z tej listy dostało się do placówki są minimalne. Może się tak stać w przypadku rezygnacji rodziców, których dziecko już korzysta z usług klubu. Druga ewentualność to przejście 2,5 -letniego dziecka do przedszkola. W drodze wyjątku jest to prawnie możliwe. Jakie warunki trzeba spełnić, aby dziecko zostało przyjęte do placówki? Tutaj zaczyna się prawdziwa gra, w której należy zdobyć jak największą liczbę punktów. Za co są przyznawane?
Zgodnie ze wspomnianą uchwałą rady miejskiej punkty można otrzymać między innymi za to, że oboje rodzice zamieszkują na terenie gminy Więcbork i rozliczają podatek PIT w tej gminie. Są jeszcze inne, ale te dwa warunki są najlepiej punktowane. W tym miejscu mamy do czynienia ze swoistą kwadraturą koła. Najwięcej punktów otrzymują dzieci, których oboje rodzice pracują.
– Chcę wrócić do pracy, ale nie mam z kim zostawić dziecka – mówi jedna z matek.
– Kiedy tworzyliśmy klub, przyświecał nam taki cel, aby ułatwić matkom powrót do pracy. Mamy świadomość, że opłaty rodziców za pobyt dziecka w klubie nie pokrywają kosztów. Te koszty pokrywa gmina pieniędzmi ze swojego budżetu, czyli z podatków mieszkańców. Stawianie takiego warunku jest moim zdaniem uczciwe. Jeśli ktoś płaci podatki na terenie gminy Więcbork, to może z nich tutaj korzystać. Słyszą państwo często o kampaniach w różnych miastach, które nakłaniają mieszkańców do tego, aby właśnie w tych miastach rozliczali swoje podatki. Myślę, że także nam wszystkim powinno na tym zależeć. Rodzice składający wniosek nie muszą okazywać się wyłącznie umową o pracę. Może to być na przykład umowa zlecenie lub promesa od pracodawcy, który stwierdzi, że zamierza daną osobę przyjąć do pracy. Chcę też podkreślić, że prowadzenie żłobka czy klubu dziecięcego nie jest obligatoryjnym zadaniem gminy. Gmina musi utrzymywać przedszkola i szkoły. W ubiegłym roku do naszych placówek oświatowych ze środków własnych gminy dołożyliśmy ponad siedem milionów złotych, dlatego że subwencja nie pokrywa kosztów ich funkcjonowania. Pewnie moglibyśmy zwiększyć liczbę miejsc w klubie, ale w swoich planach braliśmy pod uwagę fakt, że w naszej gminie były dwa prywatne podmioty, które korzystając ze środków zewnętrznych, chciały uruchomić niepubliczne placówki opieki nad najmłodszymi dziećmi. Jeden z tych podmiotów wycofał się, a drugi z tego, co wiem, ma problemy z uzyskaniem dofinansowania. Przy tego typu projektach wymagana jest tak zwana efektywność. To znaczy, że jeśli dofinansowanie, czy to unijne czy krajowe, jest przyznane na 20 dzieci, to tyle dzieci musi tam być. W przeciwnym razie dotację trzeba zwrócić. Nie chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, kiedy będziemy sobie nawzajem odbierać dzieci – wyjaśniał swoim gościom burmistrz Kuszewski.
Wśród „odrzuconych” znalazło się dziecko, którego matka pracuje w Więcborku, a jej partner prowadzi działalność gospodarczą w sąsiedniej gminie. Z tego tytułu odjęto im punkty rekrutacyjne. W tej sprawie zainteresowana od wielu dni prowadzi korespondencję z kierownikiem Klubu Dziecięcego Krystyną Tusznio. W jednym z pism pani kierownik zwraca uwagę na to, że podatek dochodowy można rozliczyć w urzędzie skarbowym zgodnym z miejscem zamieszkania. Wystarczy złożyć do naczelnika Urzędu Skarbowego w Sępólnie formularz ZAP-3.
– Panie burmistrzu, nie przyszliśmy tu się kłócić. Nie przyszliśmy prosić o pieniądze. Przyszliśmy prosić o pomoc, aby nasze dzieci mogły pójść do klubiku. Wiemy, że personel fajnie się tam dziećmi opiekuje. Dzieci lepiej się tam rozwijają. Chodzi tylko o to, że jest zbyt mało miejsc. Chcemy pracować, ale nie mamy z kim zostawić dzieci. W Więcborku niania za godzinę opieki nad dwuletnim dzieckiem bierze 25 złotych – apelowała jedna z matek.
Zwiększenie liczby miejsc w klubie od zaraz jest niewykonalne. Trzeba spełnić szereg wymogów lokalowych i organizacyjnych. W budynku przedszkola przy ulicy Gdańskiej kolejnych grup nie da się już upchnąć. Musi powstać nowy obiekt albo trzeba zaadaptować istniejący. To drugie rozwiązanie jest zapewne droższe. W tym kierunku gmina Więcbork i nie tylko ona musi pójść. Jeśli młodzi ludzie mają tutaj zostać, jeśli mają tutaj żyć, pracować, płacić podatki i rodzić dzieci, to takie placówki są niezbędne. Ktoś powie, że dawniej żłobków czy klubów nie było i dzieci miały zapewnioną opiekę. Tak było, ale czasy się zmieniają. Jedna z matek, która brała udział we wtorkowym spotkaniu, przed wejściem do gabinetu burmistrza powiedziała: – Babcie? Babcie są od tego, aby dzieci rozpieszczać, a nie się nimi opiekować.
Jest nadzieja, że w Więcborku powstanie nowy Klub Dziecięcy. – W dniu 16 lutego tego roku gmina Więcbork złożyła wniosek do rządowego programu Maluch+ na utworzenie 20 nowych miejsc w Klubie Dziecięcym. Wyniki naboru mają być znane pod koniec kwietnia. Zobaczymy, jak nasz wniosek zostanie rozpatrzony. Musimy jednak mieć świadomość, że wymogiem tego programu jest konieczność uzyskania 80-procentowej frekwencji. W przeciwnym wypadku pieniądze trzeba będzie zwrócić – mówi Waldemar Kuszewski.
Program Maluch + funkcjonuje od wielu lat, ale nigdy nie był tak korzystny pod względem proceduralnym i finansowym. Przede wszystkim, aby ubiegać się o dofinansowanie, wystarczy tylko chęć. Nie trzeba mieć projektu budowlanego i nawet złotówki własnych środków. Na to gmina ma 3 lata. Na utworzenie jednego miejsca w placówce budżet państwa daje 35.862 złote. Ważne jest też to, że po uruchomieniu placówka przez 3 lata będzie otrzymywać dopłatę do pobytu jednego dziecka w kwocie 637 złotych. Z programem Maluch+ jest jednak pewien istotny problem. Środki, którymi ma być finansowany, mają pochodzić z unijnego Krajowego Programu Odbudowy, który jak wiemy dla Polski jest ciągle niedostępny.
W ubiegły wtorek Waldemar Kuszewski przekonał się, że bycie burmistrzem to nie tylko wręczanie kwiatków i laurek. Są też takie sytuacje, kiedy trzeba stanąć twarzą w twarz ze swoimi mieszkańcami i ich problemami. Kiedy do jego gabinetu weszło 10 złych jak osy matek, których dzieci nie zostały przyjęte do Klubu Dziecięcego, przez jego głowę na pewno przeszły najgorsze myśli. Tym bardziej, że wszystkie panie były wyposażone w długie paznokcie. Na szczęście ze słownej potyczki burmistrz wyszedł bez szwanku. Jedna z mam przyszła ze swoim nieprzyjętym do placówki dzieckiem na ręku. Maluszek nie był zbyt zainteresowany dyskusją, ale już dostrzegliśmy w nim potencjalnego kandydata do urzędu burmistrza.