Polowanie z naganką, ale bez informacji
Teren, o którym mowa, to obwód łowiecki podległy Nadleśnictwu Lutówko, wyłączony z wydzierżawiania i tworzący Ośrodek Hodowli Zwierzyny z siedzibą w Sypniewie. Niedzielne polowanie, głównie dla tak zwanych „dewizowców”, czyli myśliwych z zagranicy, organizowało właśnie nadleśnictwo. Było to polowanie z naganką. Naganka ruszała właśnie z Iłowa. W tej sytuacji rodzi się pytanie, czy myśliwi muszą w jakiś sposób oznaczać teren, na którym odbywa się polowanie? Przecież las jest dobrem ogólnodostępnym, z którego może korzystać każdy z nas. Co jakiś czas media podają informacje, że podczas polowania zbłąkana kula trafiła osobę postronną albo myśliwy źle rozpoznał cel. Sposób organizacji polowań reguluje Rozporządzenie ministra środowiska w sprawie szczegółowych zasad i warunków wykonywania polowań. Na organizatorze polowania ciąży wiele obowiązków, które mają zapewnić bezpieczeństwo. Jednym z nich jest obowiązek powiadomienia o polowaniu właściwego burmistrza lub wójta. Takie powiadomienia zawierają roczny plan polowań, ale mogą być również doraźne, z siedmiodniowym wyprzedzeniem. Burmistrz Sępólna o niedzielnym polowaniu został poinformowany. Niestety, nie sprecyzowano dokładnie miejsca polowania. Napisano, że jest to polowanie dodatkowe, z naganką na obszarze gmin Sępólno, Lipka i Kamień. Formalnie wszystko jest w porządku. Obowiązek jest dopełniony, ale co z tego? Mieszkańcy Iłowa o polowaniu dowiedzieli się, kiedy naganka ruszyła w las. Swego czasu na terenie tego samego obwodu, przy drogach publicznych, widywaliśmy banery informujące o odbywającym się polowaniu. To też jest jakiś sposób informowania lokalnej społeczności i sygnał, że lepiej do lasu nie wchodzić.
– Mieliśmy takie banery, ale zostały skradzione. Zostały rozstawione przed jednym z polowań, a po polowaniu już ich nie było. Jesteśmy w trakcie zakupu specjalnych, przenośnych tablic z informacją o polowaniu. Będą rozstawiane przed polowaniem i zabierane po jego zakończeniu. To było rzeczywiście dodatkowe polowanie. Nie wiedzieliśmy, czy przyjadą do nas myśliwi z zagranicy. Musimy prowadzić gospodarkę łowiecką i realizować nałożone na nas plany odstrzałów. Właśnie po to, aby zminimalizować szkody łowieckie. Czasami trudno sprecyzować dokładnie miejsce takiego polowania. Gospodarujemy na ogromnym obszarze. Jest też poszukiwanie zwierzyny. Jeśli to możliwe, będziemy w naszych powiadomieniach do gmin dokładniej określać miejsce polowania. Wówczas gmina będzie mogła informować mieszkańców – mówi Marek Gackowski, nadleśniczy z Lutówka.
Cieszymy się, że nadleśnictwo dostrzega problem i nie jest obojętne na prośby mieszkańców. Wszystkim przecież chodzi o to samo, o uniknięcie ewentualnych, nieszczęśliwych zdarzeń w związku z polowaniami.