Porażki Gromu i Kamionki
Grom - Sparta Łobżenica 1:3 (1:2)
Bramka: M. Tuński.
Grom: M. Baumgart, Piotr Piotrowski, Ł. Bethke, P. Drobiński, A. Lizik, P. Mucha, Ł. Kozina, J. Słomski, P. Herzberg, K. Frankowski, M. Tuński - H. Grajczyk, Patryk Piotrowski, M. Kwasigroch, R. Rodak, K. Hrycajewski, M. Nowak.
Pojedynki sparingowe z Pogonią Łobżenica, całkiem nieźle radzącą sobie w wielkopolskiej lidze okręgowej, niemal już na stałe wpisały się w kalendarz więcborskiej drużyny. Nie inaczej było teraz. W składzie drużyny Gromu na to spotkanie zabrakło bramkarzy, więc z koniecznością między słupkami pojawił się M. Baumgart. Goście dotarli nieco spóźnieni, a gospodarze mieli wielką ochotę do gry, więc pojedynek rozpoczął się z wielkim impetem. Już w 30. sek na fantastycznej pozycji znalazł się K. Frankowski, jednak jego strzał pewnie obronił bramkarz. Odpowiedź drużyny z Łobżenicy była zdecydowanie mocniejsza i w 2. min objęła ona prowadzenie. W kolejnych minutach nieco lepiej radziła sobie drużyna Sparty, jednak niewiele z tego wychodziło. Gospodarze dopiero w 15 min. zaatakowali. Najpierw mocny strzał z rzutu wolnego P. Muchy pewnie wyłapał bramkarza, a po chwili po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzałem głową spudłował K. Frankowski. Odpowiedź gości tym razem również była bardzo mocna i w 26. min strzelili oni drugiego gola. Po półgodzinie gry gospodarze nareszcie strzelili kontaktowego gola. Ładnie zza obrońców wyszedł M. Tuński i jego strzał obok interweniującego bramkarza uderzył w słupek. Piłka trafiła ponownie pod nogi piłkarza Gromu i tym razem nie było już kłopotów ze zdobyciem gola. Od tego momentu nieco uwidoczniła się przewaga gospodarzy. Z kilku przeprowadzonych akcji najlepszą miał M. Tuński w samej końcówce. Wykorzystał złe zagranie obrońcy i będąc w dobrej sytuacji, strzelił wprost w bramkarza.
W przerwie kilku korekt w składzie dokonał trener S. Trzósło. Drugą połowę mocno rozpoczęli piłkarze Gromu, od kilku groźnych ataków. Zabrakło niestety celnego strzału. To, co nie udało się drużynie Gromu, udało się Sparcie. W 55. min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zupełnie niepilnowany zawodnik z Łobżenicy z bliska strzałem głową wpakował piłkę do siatki. Rozmiary porażki próbował zmniejszyć K. Hrycajewski, jednak jego strzał pewnie wyłapał bramkarz. Gospodarze próbowali zmienić niekorzystny rezultat, jednak nie mogli skutecznie wykończyć wypracowanych akcji. W 80. min bliscy byli straty gola. Przed linią pola karnego Ł. Bethke dał się wyprzedzić rywalowi, który na szczęście posłał piłkę nad poprzeczkę. W ostatnich minutach jeszcze Grom mógł pokusić się o strzelenie gola. Dwukrotnie udanymi interwencjami popisał się bramkarz rywali. najpierw w ostatniej chwili wypiąstkował dośrodkowanie w pole karne, a w końcówce nogami obronił strzał A. Lizika. Drużyna Gromu, pomimo tego że momentami grała całkiem nieźle, nie potrafiła zniwelować strat i musiała uznać wyższość rywali.
Borowiak Czeersk - Kamionka 4:2 (2:1)
Bramki: M. Haliniak, B. Lepak.
Kamionka: A. Żuchowski, K. Samul, S. Gołąbek, Sz. Tusznio, R. Lica, M. Stryszyk, M. Haliniak, B. Lepak, M. Trąbka, D. Warmke, D. Kobus - M. Stupałkowski, P. Krzyżanowski, K. Januszewski.
Kamionka do Czerska na pojedynek z Borowiakiem wybrała się bez bramkarza. Z konieczności między słupkami w pierwszej połowie stanął A. Żuchowski, a po przerwie zmienił go S. Gołąbek. Brak golkipera niestety, dał się kamieńskiej drużynie we znaki. Prowadzenie w spotkaniu objęła ekipa Kamionki. Po jednej z akcji D. Kobus ładnie dograł do M. Haliniaka, który nie miał kłopotów z ulokowaniem piłki w siatce. Po stracie gola nieco lepiej zaczęli grać gospodarze, wykorzystując zagapienie się obrońców Kamionki. Szybko wykonali rzut wolny, po którym jeden z piłkarzy Borowiaka znalazł się w doskonałej sytuacji i ją nie zmarnował. W końcówce pierwszej połowy strzał z rzutu wolnego zdołał odbić A. Żuchowski. Dwie dobitki jeszcze zostały zablokowane, a trzecia była już celna. Po zmianie stron ładnym strzałem z dystansu do wyrównania doprowadził B. Lepak. Ten sam piłkarz po kilku minutach jeszcze raz mógł wpisać się na listę strzelców, jednak tym razem nie wykorzystał znakomitej sytuacji. Swoją szansę wykorzystali natomiast gospodarze. W sytuacji sam na sam piłkarz Borowiaka nie dał najmniejszych szans stojącemu w bramce S. Gołąbkowi. Do wyrównania powinien doprowadzić M. Trąbka. Będąc na dobrej pozycji, nie zdecydował się na strzał, a próbował jeszcze dogrywać piłkę do boku i niewiele groźnego z tego wyszło. W końcówce pojedynku piłkarze Borowiaka ustalili wynik spotkania. Stojącemu w bramce S. Gołąbkowi zabrakło instynktu bramkarskiego i po wybiciu piłki z narożnika pola karnego nie powrócił na swoje miejsce. Skrzętnie wykorzystali to gospodarze, szybko dogrywając futbolówkę w okolice pola karnego, skąd nie było większych kłopotów z umieszczeniem jej w siatce.
- Spotkanie układało się na remis. Z gry nie byliśmy gorsi od naszych rywali. Toczyliśmy wyrównaną walkę. Zabrakło w naszym składzie bramkarza. Na pewno, gdyby zagrał Karol, nie wpuściłby przynajmniej dwóch z czterech bramek. Gole tutaj jednak nie były najważniejsze. Liczyło się, że zagraliśmy spotkanie na naturalnej murawie, gdzie szło pograć - mówił o spotkaniu w Czersku trener Kamionki S. Gołąbek.
W sobotę na bocznym boisku na obiektach CSiR drużyna LZS Piaseczno zagrała spotkanie sparingowe z drużyną z Kawli. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że zamiast piłkarzy z Kawli pojawili się w komplecie zawodowcy z Sępólna. To również nie jest niczym nadzwyczajnym, bo jeżeli ich wielką piłkarską ambicją jest granie w lidze powiatowej, to oczywiście nikt nie może im tego zabronić. Zdumiewające jest to, że na to żenujące widowisko spokojnie patrzeli byli już prezesi Krajny. Obaj panowie budujący teraz potęgę piłkarską w Piasecznie jeszcze przed pierwszym gwizdkiem powinni to towarzystwo jak najszybciej wygonić, tłumacząc to mniej więcej w taki sposób - Rozwaliliście piłkę w Krajnie, to my teraz z wami nie będziemy grać. Tak się jednak nie stało i spotkanie toczyło się w najlepsze, a obaj panowie z kilkoma kibicami przy ładnej wiosennej pogodzie, w piknikowej atmosferze patrzyli, jak upadłe sępoleńskie gwiazdy strzelają gola za golem.
Gwiazda – Jedność Zakrzewo 3:7 (3:5)
Bramki: P. Szyling 2, K. Draber.
W niedzielę Gwiazda Sypniewo podejmowała na własnym boisku drużynę Jedności Zakrzewo. Goście do Sypniewa dotarli zaledwie w 9. Skład uzupełniony został dwoma piłkarzami Gwiazdy. Pomimo tego to drużyna z Zakrzewa ostro zabrała się za strzelanie. Objęła prowadzenie 4:0 i dopiero wtedy Gwiazda ruszyła do odrabiania strat. Udało się część odrobić jeszcze przed przerwą. W drugiej połowie gospodarze pudłowali na potęgę, co sprawiło, że goście mogli cieszyć się z wygranej. Na pewno usatysfakcjonowani byli kibice, którzy obejrzeli aż 10 goli.