Prawo chroni bobry, nie rolnika
– Po burzy w dniu 3 maja ciśnienie było tak duże, że woda powyrywała ziemię i zasypała około pół kilometra rowu melioracyjnego, uszkadzając kilka przepustów umożliwiających dojazd do pól. Sprawę zgłaszałem w spółce wodnej, ale nikt się nawet nie pofatygował, aby to obejrzeć – mówi rolnik, którego łąki są zagrożone zalaniem.
Chodzi o ważny rów melioracyjny, który biegnie od jeziora Juchacz do Jeziora Lutowskiego. Woda całkowicie zmyła przepusty, które umożliwiają przejazd przez rów. Większość gruntów wzdłuż rowu to łąki, na których rolnik wypasa bydło. Brak przepustów uniemożliwia jego przemieszczanie się. Woda naniosła ogromne ilości piachu, który całkowicie zamulił rów na odcinku kilkuset metrów. Przy najbliższych większych opadach sąsiednie grunty zostaną zalane. Rolnik jest członkiem gminnej spółki wodnej i płaci składki, dlatego ma prawo wymagać reakcji.
Siła prasy jest wielka i zaraz po naszej wizycie w biurze spółki wodnej zaczął się ruch wokół tej sprawy.
– Skontaktowaliśmy się z rolnikiem, byliśmy na miejscu i wszystko zostało uzgodnione. Odbudujemy ten rów, ale w tej chwili prowadzimy inne roboty i trzeba kilka dni poczekać w kolejce. Ta awaria powstała na skutek działalności bobrów – mówi Tobiasz Śwniarski, kierownik Gminnej Spółki Wodnej w Sępólnie.
Niestety, nie jest to odosobniony przypadek, jeśli chodzi o szkody spowodowane przez bobry. Tylko w Polsce zwierzę, które jest szkodnikiem, objęte jest ochroną państwa. Rolnik ma prawo ubiegać się odszkodowania, ale zwykle są one symboliczne. Aby je uzyskać, należy zgłosić się do regionalnej dyrekcji ochrony środowiska.