Przerwana kadencja
Próba odwołania starosty sępoleńskiego jest pokłosiem wielu czynników. Fatalna sytuacja finansowa, nadmierne rozpasanie wynikające ze wzrostu zatrudnienia i nieuzasadnionych premii dla urzędników, gigantyczne kłopoty z dokończeniem budowy szpitala, katastrofalny stan dróg powiatowych, wyprzedaż większości majątku w celu ratowania budżetu oraz podejmowanie strategicznych decyzji bez wiedzy pozostałych członków zarządu - lista zarzutów, które można skierować pod adresem starosty jest bardzo długa. – Doświadczenie samorządowca zdobywam od 2002 roku. Przez 8 lat pracy w samorządzie gminnym doskonaliłem zdolności organizacyjne oraz nabyłem umiejętności analityczne. Potrafię racjonalnie ocenić bieżącą sytuację i wyciągnąć właściwe wnioski. Te atuty, w moim przekonaniu, pozwolą na dalsze doskonalenie zarządzania powiatem oraz szeroką współpracę ze wszystkim jednostkami organizacyjnymi. W życiu prywatnym i pracy zawodowej kieruję się określonymi zasadami. Nie składam obietnic bez pokrycia i nie przekonuję na siłę ludzi do mojej osoby. Jestem aktywny i konsekwentny w działaniu, potrafię pracować w zespole. Jestem otwarty. Potrafię przyjąć uzasadnioną krytykę i przyznać się do błędu. Sprawowanie urzędu starosty postrzegam jako przewodniczenie zarządowi powiatu, którego działania opierają się na pracy zespołowej, wspólnym podejmowaniu decyzji i rozwiązywaniu problemów – przekonywał kolegów i koleżanki w grudniu 2010 roku Tomasz Cyganek.
Dziś na te słowa trzeba spojrzeć z dystansem i z zupełnie innej perspektywy. Okazuje się bowiem, że starosta nie znosi krytyki, nie potrafi przyznać się do popełnionego błędu i nie potrafi pracować w zespole (brak konsultacji wielu decyzji z zarządem powiatu). Ponadto, pomimo sprzeciwu, uwielbia swoje pomysły narzucać innym.
Na przestrzeni kilku ostatnich lat rada powiatu podjęła wiele błędnych i kontrowersyjnych decyzji. Politykę finansową podporządkowano przebudowie szpitala. Sfinansowanie tego zadania nie byłoby możliwe, gdyby nie masowa wyprzedaż resztek majątku powiatu. Wpływy ze sprzedaży gospodarstw pomocniczych w Suchorączku i Sypniewie uratowały kiepściutki budżet i pozwoliły przetrwać kolejny rok. Jako pierwsi zauważyliśmy, że powiat pozostał jedynie właścicielem dróg, kilku szkół i budynku szpitala. – Powiat nie jest instytucją, która ma hodować trzodę chlewną czy uprawiać rolę. Pieniądze ze sprzedaży majątku nie będą przejedzone. Musimy zabezpieczyć mieszkańcom potrzeby związane z ochroną zdrowia – przekonywał starosta.
Już pod koniec pierwszego kwartału 2011 roku rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie pieniędzy. Najpierw okazało się, że subwencja oświatowa jest niedoszacowana o jakieś 300 tys. zł, na dokończenie budowy ronda w Więcborku brakuje kolejnych 700 tys. zł, a po kolejnej zimie rozpadło się 2500 m2 dróg powiatowych. Gorączkowe poszukiwanie oszczędności doprowadziło do podjęcia kontrowersyjnej decyzji o redukcji zatrudnienia w kilku szkołach. Starosta, były nauczyciel, złamał wszystkie normy, ingerując w autonomię i niezależność dyrektorów szkół.
Tomasz Cyganek rozpoczął poszukiwania oszczędności w oświacie, a jednocześnie mnożył ilość etatów w starostwie i rozdawał nagrody i premie. – Zwracam się do starosty i zarządu powiatu o to, żeby w przyszłym roku w jednostkach organizacyjnych powiatu nie zatrudniać nowych pracowników i nie rewaloryzować wynagrodzeń – mówił w tamtym okresie Dariusz Krakowiak, przewodniczący Rady Powiatu Sępoleńskiego. – Proponuję, żeby w przyszłym roku pracownikom starostwa nie wypłacać specjalnych nagród – mówił w trosce o finanse powiatu radny Tomasz Fifielski. Starosta pomimo tych sugestii zrobił to, co uważał za słuszne. W tym samym czasie rozpoczął się gigantyczny, trwający do dziś kryzys związany z przebudową szpitala powiatowego. Bydgoski Budopol wykiwał powiat, żądając gwarancji finansowych, których starosta nie mógł spełnić. Skutki tych działań były opłakane. Powiat zapłacił bydgoskiej firmie za niewykonaną pracę, a teraz domaga się sprawiedliwości w sądzie. Budowa lecznicy przeciąga się w nieskończoność.
Jakimś cudem udało się przyjąć budżet powiatu na 2013 rok. Bilans dochodów i wydatków krytykował zwłaszcza radny Andrzej Chatłas, wspierał go również Edward Maziarz. Panowie przy użyciu konkretnych liczb punktowali starostę. Ich wystąpienia negatywnie odnosiły się do błyskawicznego wzrostu wydatków na utrzymanie administracji.
– Nowy budżet jest wypadkową wielu zdarzeń. Niestety, krawiec tak kraje, jak mu materiału staje – tłumaczył w swoim stylu starosta sępoleński. Lawina negatywnych zdarzeń z ubiegłego roku dopełniła czarę goryczy. Kolejne premie wypłacane w majestacie prawa grupie pupili poskutkowały konfliktami wewnętrznymi w starostwie. Następne nagrody starosta wypłacał w ścisłej tajemnicy, konsultując się jedynie ze skarbnikiem.
Pod koniec ubiegłego roku starosta naraził sie pracownikom szpitala, negocjując z prywatną firmą zainteresowaną przejęciem udziałów w więcborskiej lecznicy. Po sprzedaży całego majątku Cyganek chciał sprywatyzować szpital. Opamiętał się, gdy radni pokazali mu żółtą kartkę i zgłosili kategoryczny sprzeciw.
Trzyletnie rządy starosty Tomasza Cyganka obfitują w pasmo klęsk i niepowodzeń, które są w stanie przysłonić każdy sukces i rozłożyć na łopatki każdy powiat. Czy radni, którzy podpisali się pod wnioskiem o odwołanie starosty mieli racjonalne przesłanki ku temu? Cyganek podarował im argumentów bez liku.