Powiat

Rok aferzystów i finansowych przekrętów

Robert Środecki, 30 grudzień 2011, 23:39
Średnia: 0.0 (0 głosów)
W ciągu ostatnich miesięcy powiat sępoleński skutecznie pracował na miano zagłębia finansowych przekrętów. O wyczynach listonosza z Sypniewa czy oszusta podszywającego się pod pracownika Getin Banku zrobiło się głośno w całym kraju. Łzy poszkodowanych, którzy stracili dorobek całego życia, pokazywały ogólnopolskie media. Z kont uczciwych klientów banków lub innych instytucji zajmujących się gromadzeniem pieniędzy ginęły ogromne kwoty liczone nie w tysiącach, a w milionach złotych. Opinia publiczna czeka na surowe ukaranie winnych i zwrot skradzionych pieniędzy osobom poszkodowanym.

Bardzo bogata w wydarzenia historia finansowych przekrętów rozpoczęła się pod koniec ubiegłego roku. Miejscem akcji było Sypniewo. Wyczyny listonosza, który bawił się
w bankiera, będą kiedyś przekazywane z pokolenia na pokolenie. Zygmunt S., były naczelnik poczty,
w miejscu pracy prowadził prywatny bank. Przyjmował pieniądze od swoich klientów i obiecywał im krociowe zyski w krótkim czasie. Nie miał z tym najmniejszych problemów, ponieważ cieszył się powszechnym zaufaniem społecznym. Były naczelnik przez 5 lat niekorzystnie rozporządził mieniem 91 osób. Zygmunt S. ,,oskubał” swoich klientów na 600 tys. zł. Przed sądem mężczyzna tłumaczył, że do oszustwa był zmuszany przez zorganizowaną grupę przestępczą. Niekorzystne rozporządzenie mieniem, kradzież i oszustwo to tylko niektóre zarzuty postawione mu przez prokuraturę. Sąd skazał obrotnego pocztowca na dwa lata pozbawienia wolności. Zygmunt S. oczekuje na miejsce w zacisznym zakładzie karnym i zastanawia się, w jaki sposób oddać ukradzione pieniądze.
W kwietniu informowaliśmy o przekrętach w Międzyzakładowej Pracowniczej Kasie Zapomogowo-Pożyczkowej w Więcborku. Z konta kasy zniknęło kilkadziesiąt tysięcy złotych.
W toku prowadzonych czynności policjanci ustalili, że doszło do przywłaszczenia ogromnych sum ze środków zgromadzonych przez członków kasy. Sprawa wyszła na jaw, gdy zaczęły się pojawiać problemy z uzyskaniem pożyczki i wycofaniem własnych wkładów. Uwidoczniły się wszystkie ułomności w funkcjonowaniu kasy, w szczególności brak jakiegokolwiek nadzoru ze strony organów kontroli. Za wszystkim stała 54-letnia Zdzisława L. - szkolna sekretarka i skarbniczka kasy. Zdzisława L. dysponująca odpowiednią wiedzą w zakresie ekonomii miała zbyt dużo swobody. Pełna autonomia połączona z kreatywną księgowością i fałszowaniem podpisów pozwoliły jej przywłaszczyć pieniądze skrupulatnie gromadzone przez 36 osób.
Miesiąc później powiatem zatrzęsła kolejna afera. Tym razem pieniądze zniknęły z konta Międzyzakładowej Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej pracowników sępoleńskiej oświaty. Członkowie kasy od dawna podejrzewali nieprawidłowości, ale nie mieli niezbitych dowodów. W sumie zdefraudowano 257 tys. zł. Główne podejrzenie padło na Adelę W. zajmującą się finansami kasy. Wszystkie nieprawidłowości potwierdziła kontrola komisji rewizyjnej, wewnętrznego organu kontrolnego kasy.  W tym samym czasie ogólnopolskie media zaczęły nadawać audycje i emitować programy o największym przekręcie w historii powiatu. Chodzi o aferę finansową związaną z Getin Bankiem.  Grzegorz P. z Bydgoszczy działający pod szyldem wspomnianego wyżej banku rozwinął cztery placówki bankowe na zasadzie franczyzy. Jego filie znajdowały się w Sępólnie, Więcborku, Nakle i Żninie. Mechanizm działania oszusta był bardzo prosty. Pozyskiwał on klientów oferując im bardzo korzystne oprocentowanie lokat. Przez lata udało mu się zwerbować kilkaset osób. Wśród nich są ludzie, którzy zdeponowali u niego 100 tysięcy złotych i więcej. Klienci wyrażali chęć ulokowania pieniędzy na lokacie. Kusiły ich ładnie opakowane reklamy telewizyjne ze znanym aktorem w roli głównej. Papierowa oferta Grzegorza P. wyglądała tak pięknie i atrakcyjnie, że niektórzy wycofywali oszczędności z innych banków i wszystko co mieli, deponowali w oddziałach franczyzowych Getin Banku. Pracownicy zachęcali do podpisywania umów pożyczkowych, nie wspominając, że klienci nie podpisują umów z bankiem, tylko z prywatną firmą Duo Express z Bydgoszczy, która była własnością oszusta. – Bank także znalazł się wśród pokrzywdzonych, ponieważ poprzez swoją działalność franczyzobiorca naruszył nasze dobra osobiste – mówił na naszych łamach Wojciech Sury, rzecznik prasowy Getin Banku. Gdy klienci Grzegorza P. chcieli wypłacić odsetki od lokat, okazało się, że cztery założone przez niego placówki przestały istnieć. Mężczyzna zniknął z pieniędzmi i poczuciem dobrze wykonanej roboty. Okradł ponad 100 osób na łączną kwotę przekraczającą 4 miliony złotych. Nie ma gwarancji, że poszkodowani kiedykolwiek odzyskają zrabowane pieniądze. Do sądu trafił już pozew zbiorowy przeciwko bankowi, który dał oszustowi szyld i wyposażył go w instrumenty pomocne w przekręcie.
Gdy wydawało się, że nic więcej nie może się zdarzyć, w Więcborku zaczęto zwalniać i  przesłuchiwać pracowników PKO, w tym kierowniczkę oddziału. Prawdopodobną przyczyną działań organów ścigania było wykrycie nielegalnych operacji na kontach walutowych. Trudno powiedzieć, na czym  dokładnie polegał ten mechanizm oraz ile pieniędzy zmieniło właściciela. Jest to przedmiotem czasochłonnego śledztwa. O ostatniej aferze pisaliśmy kilka dni temu. W sępoleńskim oddziale BGŻ z kont klientów banku zaczęły znikać pieniądze. Działo się to za sprawą Radosława T., który prawdopodobnie znalazł lukę w systemie informatycznym i dokonywał przelewów niekontrolowanych przez właścicieli kont. Z rachunków poszkodowanych zniknęło kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sprawa jest rozwojowa, ponieważ każdego dnia wydłuża się lista osób, które straciły pieniądze. Bank, chcąc wyczyścić sprawę i uratować resztki honoru, zwrócił pieniądze poszkodowanym. Nie oznacza to wcale końca kłopotów Radosława T.
Z naszych informacji wynika, że sądowa batalia dopiero przed nim.
Koniec roku nie wieszczy końca finansowych afer i przekrętów. Do naszej redakcji docierają  sygnały o kolejnym oszustwie. Nie wspominamy nawet o aferach, które udało się wyciszyć i zamieść pod dywan dzięki wpływom możnych tatusiów. Opinia publiczna zastanawia się, czy osoby odpowiadające za finansowe machlojki poniosą zasłużoną karę, a zrabowane pieniądze wrócą do prawowitych właścicieli. Żeby tak się stało, będzie musiał zdarzyć się cud. Póki co winni chodzą po ulicach śmiejąc się ze wszystkiego i ze wszystkich. To był dobry rok dla aferzystów lubujących się w szybkim i łatwym zysku.