Rozkopali i sobie poszli
Pole, które systematycznie zalewała woda, znajduje się przy głównej drodze między Dziechowem a Lutówkiem. Z daleka widać zarośnięte trawą i chwastami hałdy ziemi. Obok odkryty wykop.
– Spółka weszła tutaj w kwietniu, ale grunt był tak rozmoknięty, że nie szło kopać. Poza tym rurociągu szukano bez map, po omacku. W końcu udało się ten teren osuszyć, ale robota nie ruszyła. Mieli ją zakończyć przed żniwami. Z powodu zalania nie zebrałem ziemniaków z półtora hektara areału. Przy średniej wydajności 60 ton z hektara łatwo wyliczyć, że straciłem kilkanaście tysięcy złotych. Teraz nie mogę uprawiać tego kawałka ponieważ jest rozkopany. Jak długo można się z tym bawić? Zaraz przyjdą deszcze, śnieg i znowu nic nie zrobię – skarży się rolnik, który twierdzi, że na innych polach, które do niego należą, musiał sam, za własne pieniądze, wykonywać inwestycje melioracyjne.
– U nas nie ma czegoś takiego, że zaczynamy robotę i jej nie kończymy. Bywa, że są trudne warunki i praca jest wykonywana na raty. Nieraz trwa to cały sezon. Nawiasem mówiąc, po co ten pan robił coś na własną rękę? Nie chcę mu w niczym ujmować, ale rolnicy się nie znają i potem mają pretensje do spółki. W spółce jest koparka, są ludzie i my to zrobimy. Poza tym spółka, aby istnieć, musi wykonywać prace zlecone z zewnątrz. Składek od rolników zbieramy około 130 tysięcy. To na wiele nie wystarczy. Sprzęt w tej chwili jest pod Koronowem, gdzie wykonujemy prace z przetargu i aby zarobić, musimy wywiązać się z umowy. Ta sprawa jest do załatwienia, trzeba tylko znać jej przyczyny – mówi Andrzej Basiński, przewodniczący Gminnej Spółki Wodnej w Sępólnie.
– Ten rolnik zalega nam ze składką za dwa lata, a jest to kilka tysięcy złotych.
W tej chwili wykonujemy prace z przetargu poza naszą gminą. Kiedy to skończymy, a pan ureguluje zaległości przynajmniej za ubiegły rok, jak deklaruje, to dokończymy prace – mówi Tobiasz Świniarski, kierownik GSW w Sępólnie.
– Przyznaję, że nie zapłaciłem składki. Jestem gotów to zrobić, ale jak mam płacić, kiedy jestem tak traktowany? – mówi zirytowany rolnik.
W tym miejscu pojawia się odwieczny problem. Rolnik mówi, że nie będzie płacić składki, ponieważ nie wykonuje się prac melioracyjnych na jego gruncie. Spółka mówi, że nie będzie nic robić, ponieważ rolnik nie płaci. To taki obustronny szantaż, który paraliżuje działalność spółek wodnych. Faktem jest, że rolnik z Dziechowa nie może użytkować swojego gruntu, bo nie usunięto przyczyny zalewania jego pól. Za kilka tygodni dokończenie tej inwestycji może okazać się niemożliwe. Trzeba to dokończyć, a na ściągnięcie składek są inne sposoby.