Ścieżka przetrwania
Na terenach miejskich ścieżkę wkomponowano w istniejącą infrastrukturę drogowo-chodnikową i od biedy da się przejechać wyznaczonym szlakiem. Prawdziwa przygoda zaczyna się jednak na trasie Kawle-Nowy Dwór. Pierwsze co rzuca się w oczy to fatalne oznakowanie trasy. Znaków jest po pierwsze zbyt mało, a po drugie ustawiono je w miejscach nieprzemyślanych i często zasłoniętych dla podróżujących. W szczerym polu krzyżuje się nawet sześć dróg i co dalej? Dziwnym zbiegiem okoliczności znaków po sępoleńskiej stronie jest więcej niż po więcborskiej, ale to pewnie przypadek. To samo dotyczy jakości dróg. U Stupałkowskiego jest nie najgorzej, a u Toczki gorzej niż źle.
– Niech trochę popada, to wszędzie stoi tu woda. Ta droga to sama glina. Zresztą widać wyjechane szpury – mówi napotkany przygodnie tubylec.
Droga jest wyboista, nierówna i dziurawa. Turysto, uważaj, tutaj pośladki są narażone na ekstremalne wstrząsy. Zgodnie z oznakowaniem trasa z uczęszczanej drogi zbacza w las. Las to mało powiedziane. To prawdziwa dżungla. Samochód terenowy tędy nie przejedzie, a co dopiero rower? Zresztą gdyby ten odcinek był przejezdny, to byłyby tego wyraźne ślady. Trawa i pokrzywy po pas, nad głową gałęzie, a na środku wielkie bajoro. Trudno się dziwić, to już tak zwane messy, czyli potężny kompleks bagien i torfowisk z milionem komarów, żmijami i innymi pułapkami. To jest właśnie odcinek trasy, który można przejść wyłącznie na piechotę. Doskonały teren na organizację obozów przetrwania. Telefony komórkowe nie mają tutaj zasięgu, a wszelkie owady dosłownie oblepiają potencjalnego turystę.
W sobotę ma się odbyć huczne otwarcie kompleksu na plaży w Więcborku. Proponujemy, aby obaj burmistrzowie, marszałek, pani poseł i kto tam jeszcze ważny przyjedzie, wsiedli na rowery i bez przewodnika pokonali trasę z Więcborka do Sępólna. Życzymy powodzenia. Służby ratownicze niech w tym czasie wzmogą czujność.