Senator na sesji
– Nasza droga krajowa kończy się w Mąkowarsku, a potem są już tylko dziury. Pan pewnie jechał tą drogą i pewnie wytrzepało pana na tych dziurach – mówił radny Henryk Dąbrowski, który słusznie zauważył, że odcinek drogi krajowej nr 25, przebiegający przez powiat sępoleński, jest w najgorszym stanie. W ten sam dzwon uderzył radny Edward Maziarz, apelując do senatora o pomoc w budowie obwodnic Sępólna i Więcborka.
– Panie senatorze, to nie powiat wydał przepisy dotyczące opłat za karty pojazdów i nie powiat powinien ponosić koszty złego prawa. Nasi mieszkańcy nie są bogaci i walczą o te pieniądze. Jak ktoś napisał złe prawo, to niech ponosi tego konsekwencje – to głos radnego Edwarda Węglewskiego, który przypomniał historię z opłatami za karty pojazdu w wysokości 500 złotych, a teraz ten sam powiat musi te pieniądze zwracać właścicielom pojazdów.
– Czy znane są panu plany zmian w prawie wodnym, które wiele obowiązków przenoszą z powiatu na urząd marszałka? Za chwilę powiat nie będzie miał żadnych kompetencji w dziedzinie ochrony środowiska - mówił radny Tomasz Fifielski.
Z kolei wicestarosta Henryk Pawlina zwrócił uwagę na zapis artykułu 649 kodeksu cywilnego, który miał chronić interesy firm budowlanych, a obrócił się przeciwko inwestorom. Chodzi tutaj o inwestycje w Więcborku i Wałbrzychu realizowane przez bydgoski Budopol. Jak poinformowała asystentka senatora Alina Głowacka, zarząd Budopolu przesłał do jego biura pismo, w którym stwierdza, że spółka musiała ogłosić upadłość, ponieważ samorządy nie wywiązały się ze swoich obowiązków. Szczyt bezczelności!
– Parlamentarzyście nie wolno ingerować w stosunki cywilne, ale rozumiem, że chodzi o ten kontrowersyjny przepis. Przypadek Budopolu jest mi znany. Najlepiej by się stało, gdybym powiedział, że wszystko będzie załatwione, ale tak nie jest. To nie są nowe problemy. Dzięki tej wizycie będę miał pracę – powiedział w swoim krótkim wystąpieniu senator Rulewski.
Cisza nad tym bezrobociem
Jednym z głównym tematów sesji była informacja dotycząca działalności Powiatowego Urzędu Pracy na rzecz aktywizacji osób bezrobotnych w 2012 roku. Radni w tej sprawie nie mieli wiele do powiedzenia i nikogo to nie powinno dziwić. Zaskoczeniem było wystąpienie dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Toruniu Artura Janasa. To pierwszy szef WUP-u, który był w Sępólnie i nie bronił swojej „firmy”. Przeciwnie, zwrócił uwagę na zły system walki z bezrobociem.
– Z PUP-ów wszyscy są niezadowoleni. Ta instytucja nie rozwija realnie gospodarki. W tej chwili staliśmy się instytucją pomocy społecznej, a nie instytucją prozatrudnieniową. Mimo ogromnych pieniędzy pompowanych w ten system, liczba stałych etatów na rynku nie zmienia się. Trzeba wspierać przedsiębiorczość. W tym całym systemie my jako urząd jesteśmy gigantycznym kosztem. Staliśmy się częścią gospodarki globalnej i niewiele od nas zależy – mówił Artur Janas, wzbudzając nieskrywany szacunek na sali obrad.
Trudno się z tym nie zgodzić. Urząd pracy, zamiast pośredniczyć w zdobyciu pracy, stał się kolejną instytucją pomocy społecznej i przede wszystkim ogromną biurokratyczną machiną. Sępoleński PUP w ubiegłym roku wydał 13 tysięcy decyzji administracyjnych. W sumie wytworzono tam 16,5 tysiąca różnych dokumentów. To stosy papieru. Przez konto urzędu przepłynęło ponad 18 milionów złotych. To kwota odpowiadająca budżetowi niejednej gminy. Mimo to efektów wciąż brak.