Sępoleńska „Szlachetna paczka” „od kuchni”
Ogrom pracy rąk ludzkich, serca przepełnione miłością i emocje, które pozostaną w pamięci rodzin oraz wszystkich zaangażowanych w powodzenie akcji to odzwierciedlenie pierwszej sępoleńskiej „Szlachetnej paczki”.
„Szlachetna paczka” jak sama nazwa wskazuje musi być szlachetna pod każdym względem, gdyż pomaga rodzinom najbardziej potrzebującym, aby nie traciły nadziei na lepsze jutro. W końcu Sępólno po raz pierwszy doczekało się „szlachetnej paczki” i wszystko wskazuje na to, że szczytny cel będzie kontynuowany w kolejnych latach. Kto wie, może jeszcze z większą siłą i rozmachem. Jedno jest pewne, że warto pomagać rodzinom, u których pojawiła się niezawiniona bieda, a bohaterskość musi się objawić na każdym szczeblu, aby sprostać codziennym problemom. Punktem kulminacyjnym całego przedsięwzięcia były ostatnie finałowe dwa dni ciężkiej pracy, kiedy wolontariusze dwoili się i troili, aby paczki mogły bezpiecznie dotrzeć do potrzebujących, ubogich rodzin. Tutaj warto podkreślić działania Doroty Jendrzejek, niekwestionowanej liderki grupy, która potrafiła zmotywować wolontariuszy do jeszcze większej mobilizacji i wytężonej pracy. Należy pamiętać, że praca wolontariuszy to nie tylko finałowe dwa dni. – Wcześniej musieliśmy się spotkać z każdą rodziną dwa razy, wysłuchać ich historii życiowych, sytuacji, w jakiej się znajdują. Naszym zadaniem była ocena, czy dana rodzina odznacza się bohaterskością, a bieda jest niezawiniona. Każdy z wolontariuszy musiał zastanowić się, jaka pomoc rzeczywiście byłaby dla rodzin najcenniejsza i dałaby jej siły do dalszej walki o lepsze życie. Najtrudniejsze było zsynchronizowanie się wolontariuszy, ponieważ pracowaliśmy w parach. Wspomnę, że każda para była na dwunastu odwiedzinach. Z racji tego, że każdy ma inny wymiar pracy, ciężko było w miarę szybko się organizować. Większość z nas nie miała od dłuższego czasu ani jednego wolnego dnia, a wieczory spędzała na uzupełnianiu dokumentów z „Szlachetnej paczki” – mówi jedna z wolontariuszek. Jednak pocieszeniem na całe trudne zmagania dzielnych sępoleńskich wolontariuszy były reakcje rodzin obdarowanych datkami od darczyńców. Proszę sobie wyobrazić kobiety zanoszące się łzami radości, a nie smutku i bezradności. Z każdym wnoszonym kartonem wzruszające się coraz bardziej, po stokroć dziękujące wolontariuszom. Dzieci uśmiechnięte od ucha do ucha, skaczące, krzyczące z radości na widok zabawek, łakoci i spożywczych rzeczy, nie wspominając o ubrankach. Warto w tym momencie wspomnieć sytuację, kiedy małe dziecko, które znalazło wśród podarków łakocie, poprosiło o otworzenie wafelków i podzieliło się nimi z wszystkimi, pamiętając o sobie na szarym końcu. To jeden z licznych momentów, kiedy widać było, jak serce wolontariuszowi podchodzi do gardła, nogi się uginają, a oczy z trudem powstrzymują się od łez. Dzięki takim sytuacjom rozumie się w pełni idę „Szlachetnej paczki”. – Warto było przeznaczyć każdą wolną godzinę i dzień dla tych uśmiechów, uścisków i wspólnej radości – dodaje wolontariuszka.
Wszystko to nie byłoby możliwe, gdyby nie wolontariusze: Monika Fojucik, Beata Rózga, Hanna Cholewinska, Volodymyr Vorobiov, Ani Hovhannisyan, Katarzyna Śmigiel, Marlena Szwarc, Karolina Borzuchowska, Aleksandra Pabian, Weronika Grzeca, Dominika Chylewska, pomocnicy: Magda Błażewska, Ania Cybulska, Paulina Rzeczkowska, Daniel Wargin, Monika Zakrzewska, Karolina Panuś, Paweł Rózga, Przemysław Fojucik i darczyńcy.
W całej Polsce łączna wartość pomocy wyniosła ponad 35,5 mln zł, a średnia wartość paczki to 2,5 tys. zł. Pierwsza „Szlachetna paczka” w Sępólnie za nami. Misja została wykonana, a mówiąc słowami liderki wolontariuszy wypada zakończyć „Wszyscy jesteście wspaniali.”