Skandal. Rodzina wyręczyła policję
Przed tygodniem informowaliśmy, że w kompleksie leśnym pomiędzy Murzynowem a Świniarami w województwie lubuskim znaleziono szczątki zwłok ludzkich i przedmioty, które mogły należeć do zaginionego Grzegorza Wagnera. Na dokumenty natknął się pracownik firmy wykonującej prace ziemne. Mężczyzna sprawdził w internecie, że znaleziony dowód osobisty należy do zaginionego mieszkańca Świdwia. O swoim odkryciu powiadomił miejscową policję. Działania mundurowych ograniczyły się do powiadomienia swoich kolegów po fachu z Komendy Powiatowej Policji w Sępólnie. Żaden z policjantów z województwa lubuskiego nie pofatygował się przeszukać ani zabezpieczyć miejsca znalezienia dokumentów.
– Musieliśmy działać na własną rękę. Udało nam się nawiązać kontakt z mężczyzną, który znalazł dokumenty. To on wskazał nam miejsce. Policja nie potrafiła tego zrobić – mówi Albert Wagner, ojciec Grzegorza. Determinacja rodziny pozwoliła zebrać jakikolwiek materiał dowodowy. – Gdy dowiedzieliśmy się, że w tamtej okolicy znaleziono dokumenty należące do mojego syna, to udaliśmy się na miejsce. Sami rozwieszaliśmy plakaty z jego zdjęciem i nawiązaliśmy kontakt z miejscowym sołtysem. Policja nawet nie zabezpieczyła miejsca znalezienia dokumentów – mówi ojciec zaginionego. Funkcjonariusze z prowincjonalnego komisariatu nie zainteresowali się losem zaginionego mężczyzny. Nie zorganizowali akcji przeszukiwania terenu. Mundurowych wyręczyła rodzina Grzegorza. – Powiedziałem sobie, że jako ojciec zrobię wszystko, żeby dowiedzieć się, co się stało z moim synem – mówi Albert Wagner, który ciągle żyje w niepewności. – Ostateczną odpowiedź dotyczącą personaliów denata poznamy dopiero po przeprowadzeniu badań genetycznych – mówił na naszych łamach Krzysztof Wieczorek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sępólnie. Do pracy miejscowych policjantów rodzina zaginionego nie ma żadnych zastrzeżeń. Błędy wynikające z zaniechania i bierności popełnili policjanci z województwa lubuskiego, którzy pozwolili na zatarcie wielu śladów. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Międzyrzeczu.
Warto przypomnieć, że Grzegorz Wagner zaginął w lipcu ubiegłego roku. Wyszedł z domu i do tej pory nie wrócił. W dniu zaginięcia był widziany na przystanku autobusowym w Świdwiu. Nikt nie wiedział, dokąd pojechał i jaki był cel jego podróży. Już dobę po zaginięciu na terenie Chmielnik, Świdwa i Grochowca prowadzono akcję poszukiwawczą, niestety bez skutku. Ojciec zaginionego twierdzi, że przed zniknięciem syn zachowywał się dziwnie, ale nic nie wskazywało na to, że chce się targnąć na własne życie. Wypada mieć nadzieję, że śledztwo prowadzone pod nadzorem prokuratury odsłoni kulisy tej sprawy. Szczegółowa informacja należy się rodzinie zaginionego Grzegorza, w szczególności jego ojcu i braciom.