Spółdzielnia rybacka z ulicy Młyńskiej
W ubiegłą środę na jeziorze Ostrów Wyspa w Zakrzewskiej Osadzie policjanci zatrzymali na gorącym uczynku trzech kłusowników. Zabezpieczono sieci, łódź i 15 sztuk ryb. To przedstawiciele zorganizowanej grupy przestępczej z Sępólna nazywanej ,,spółdzielnią rybacką” z Młyńskiej. Kiedy policjanci prywatnym samochodem wieźli jednego z zatrzymanych na komendę, rozbili się na drzewie. Kłusownik ma na głowie 22 szwy, a policjantom grozi postępowanie dyscyplinarne.
Idą święta, czyli ryby na komendzie
– W wyniku czynności operacyjnych prowadzonych przez kryminalnych z Sępólna oraz policjantów posterunku w Więcborku udało się zatrzymać na gorącym uczynku trzech sprawców w wieku 31, 40 i 42 lat, którzy za pomocą sieci dokonywali nielegalnego połowu ryb na jeziorze w Zakrzewskiej Osadzie. Jeziorem zarządza Okręg Polskiego Związku Rybackiego w Bydgoszczy. Zabezpieczono sieci i 15 sztuk ryb różnych gatunków, które przekazano okręgowi PZW. Zatrzymani zostali przesłuchani i następnie zwolnieni. Usłyszeli zarzut z ustawy o rybactwie śródlądowym – taki lakoniczny komunikat przekazał nam w zastępstwie oficera prasowego komendy powiatowej policji, Krzysztof Milachowski. Generalnie, wszystko się zgadza, z tym że za tym zatrzymaniem kryje się znacznie poważniejsza historia. Do tej pory, kiedy łapano kłusowników, to w zastawionych przez nich siatkach nigdy nie było ryb. – To na pewno sukces policjantów. Powołana do tego Społeczna Straż Rybacka na ich tle wypada bardzo słabo. Nic dziwnego, skoro działania strażników w walce z kłusownictwem ograniczają się wyłącznie do wyciągania siatek z wody, a nie łapania tych, co te siatki zastawiają. Oczywiście, za każdym razem te siatki były puste – mówi jeden z dobrze poinformowanych wędkarzy. Tym razem policjanci uderzyli w trzon zorganizowanej grupy trudniącej się kłusownictwem i nielegalną sprzedażą ryb. W grę wchodzą naprawdę poważne pieniądze. W policyjne sieci wpadł Tomasz G., Michał W. i niejaki J., którego imienia nie udało nam się ustalić. Wszyscy oni mieszkają na przy ulicy Młyńskiej w Sępólnie. Stąd nazwa ,,spółdzielnia rybacka z Młyńskiej”. To jednak nie wszyscy członkowie grupy. Według naszych informatorów liczy ona co najmniej 15 osób. Podobno funkcjonują w niej wyspecjalizowane komórki: dział planowania i rozwoju, dział dystrybucji, transport i logistyka oraz wydział zabezpieczenia. Są to kierowcy i tak zwani żołnierze, czyli osoby, które na przykład stoją na czatach, kiedy „rybacy” są na wodzie. Do grupy należą też osoby zajmujące się detaliczną sprzedażą skłusowanych ryb (są to kobiety) oraz stali klienci kupujący hurtowe ilości. W Zakrzewskiej Osadzie oprócz wymienionej trójki byli też rozstawieni wokół jeziora ,,żołnierze”, a także ukryty w pobliskiej żwirowni kierowca. Z wody wyciągnięto 7 sztuk sieci. Przestępcy do swojego procederu wykorzystywali łódź z fałszywymi numerami identyfikacyjnym. Okazało się, że są to numery zupełnie innej łodzi należącej do mieszkańca Sępólna. Wędkarze twierdzą, że podobna zorganizowana grupa działa na terenie Dziechowa. Pieniądze z tego typu działalności są niewyobrażalne, a jezior na terenie naszej pięknej Krajny nie brakuje. Pokusa jest więc ogromna. Niestety, dopóki wymiar sprawiedliwości będzie tak pobłażliwy dla kłusowników, to takie grupy będą funkcjonować. Kiedy kłusownik trafi już przed sąd, to zwykle otrzymuje karę kilkusetzłotowej grzywny i znowu wraca do „pracy”, a przecież kara co do zasady ma być dokuczliwa, ma odstraszać. Tymczasem wytropienie kłusowników wymaga ogromnego zaangażowania sił i środków. Kłusowników trzeba złapać na gorącym uczynku, na wodzie, w trudno dostępnym terenie. Nieraz policjanci uzyskują informację, że na akwenie rozstawiono sieci. Czekają całą noc, aż ktoś po nie przyjdzie i nic. To może zniechęcić.
Prywatny radiowóz?
Z ujęciem kłusowników w Zakrzewskiej Osadzie ma związek jeszcze jedna historia. W akcji brało udział również dwóch policjantów z posterunku w Więcborku. Policjanci zapakowali do prywatnego samochodu jednego z zatrzymanych, człowieka o pseudonimie „Góral”, i ruszyli z nim na komendę. Niestety, peugeot 406 należący do miejscowego dzielnicowego zakończył podróż w Zakrzewku, na przydrożnym drzewie. Policjanci wyszli z wypadku poobijani, ale skuty kajdankami pasażer wylądował w szpitalu i ma podobno 22 szwy na głowie. Nasi informatorzy pytają, czy policjanci byli na służbie, czy prywatny samochód może brać udział w działaniach policji i czy można przewozić nim zatrzymanych? Odpowiedź na te logiczne pytania chcieliśmy uzyskać bezpośredni od ich przełożonych, czyli sępoleńskich komendantów. Niestety, zadanie im tych pytań nie było nam dane. Głos w tej sprawie zabrały natomiast usta panów komendantów, czyli oficer prasowy komendy powiatowej. – Jeżeli chodzi o zdarzenie drogowe z udziałem policjantów, to do prokuratury zostanie skierowany wniosek o wyłączenie sępoleńskiej jednostki policji z postępowania w tej sprawie. W związku z tym zdarzeniem prowadzone jest również postępowanie wewnętrzne w oparciu o artykuł 134 ustęp 4 ustawy o policji. Na postawione pytania do zakończenia tego postępowania nie udzielimy odpowiedzi – mówi sierż. sztab. Małgorzata Warsińska. Zajrzeliśmy do ustawy o policji. Wynika z tego, że konsekwencją postępowania wewnętrznego może być wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec policjantów. W artykule 134 ustawy mówi się: „Jeżeli zachodzą wątpliwości co do popełnienia przewinienia dyscyplinarnego, jego kwalifikacji prawnej albo tożsamości sprawcy, przed wszczęciem postępowania dyscyplinarnego przełożony zleca przeprowadzenie czynności wyjaśniających. Czynności te należy ukończyć w terminie 30 dni”. Będziemy pytać, co dalej w tej sprawie.