Spółki wodne - dla kogo?
Pan radny Marek Witkowski prosi, aby rolnicy płacili składki, bo to przecież niewielkie pieniądze w stosunku do potrzeb, a ja zapraszam Pana radnego na działkę, którą - jak twierdzi przewodniczący z zarządem GSW Sośno - w 2011 r. odkrzaczono, odmulono rowy, usunięto korzenie i gałęzie. Proszę, Panie radny, pokażę jaka praca jest wykonana na działce, za którą jesteśmy zmuszeni płacić podatki, czynsz dzierżawny i składki do GSW i za taki bałagan zostawiony przez ww. spółkę wodną. Zwracamy się do redakcji, ponieważ nie reagują na żadne prośby, wnioski itp. (prośba skierowana do GSW Sośno z dn. 6.01.2012 r. o skończenie prac zaczętych w marcu ubiegłego roku na łące w Sitnie). Nadmieniam, iż kierowane były pisma do gminy, gmina skierowała sprawę do starostwa w Sępólnie. Potem przyjechał starszy pan ze starostwa i stwierdził, że wszystko jest OK, a my, wykaszając tylko środki łąki między rowami, dwukrotnie połamaliśmy kosiarkę, która trafiła już na złom, bo nie nadawała się do remontu ani użytkowania. Pisma, które są skierowane do przewodniczącego i zarządu spółki wodnej w Sośnie, są do dziś bez odpowiedzi, jak np. z dn. 23.05.2011 r. wniosek-prośba o podanie danych ubezpieczyciela GSW Sośno. Od 2004 r. były prośby do GSW Sośno o nienaliczanie składek za tę działkę, ponieważ na tę działkę nie można wjechać wcześniej jak koniec czerwca lub dopiero w lipcu, pytam Pana Radnego (bo w GSW Sośno nie wiedzą), na podstawie jakiego artykułu Prawa Wodnego zostałem zmuszony do zapłacenia składki, jeśli nie ma na działce przeprowadzonej melioracji i nie są czyszczone rowy? W GSW Sośno chcieli pokazać rolnikowi, że jak oni każą, to czy się należy składka,czy nie, rolnik musi zapłacić - i basta! bo windykacją postraszą i rolnicy płacą. Dogadują się spółki wodne z ludźmi ze starostwa i tak ręka rękę myje i ma Pan Witkowski rację, że to jest zamknięty krąg. Można było przecież po ludzku tę sprawę załatwić i iść na ugodę z rolnikiem o odstąpienie przez GSW Sośno składki, bo przecież straty były duże w niezebranym sianie czy sianokiszonce i przez ile lat, ale przewodniczący wraz z zarządem chciał pokazać rolnikowi, kto tu rządzi i wyszły koszty (nawet duże koszty) w spółce, które w bezczelny sposób GSW Sośno chce przerzucić na rolnika. My nie zawiniliśmy w tej kwestii i za złe decyzje przewodniczącego wraz z zarządem spółki Sośno płacą wszyscy rolnicy. Czas z tym skończyć - arogancja i nic poza tym. Na innej mojej działce był czyszczony rów, przez inną spółkę wodną, ale po skończeniu bałagan na łące był nie tylko sprzątnięty, ale i ponownie zasiali trawę. Powierzchnia kośna spornej łąki to 7,80 ha ( teraz tylko mniejsza połowa łąki jest do użytku, reszta to błoto zmieszane z gałęziami, korzenie po obu stronach rowu po 5-6 m szerokości, a w tym roku korzenie będą się rozrastać w głąb łąki!), a pan mgr księgowy nalicza składkę za 8,56 ha! no przecież pan księgowy w cudowny sposób rozmnaża hektary, tylko do naliczania składki, bo w rzeczywistości nic się nie zmienia. Jest również rada nadzorcza w GSW Sośno - tylko na papierze, bo w maju 2012 r. minie rok, jak pismo skierowaliśmy i również cisza - bez odpowiedzi. Zarząd wraz z przewodniczącym w GSW Sośno robią sobie, co chcą, rolnik nie jest traktowany jak partner, ale jak przedmiot. Od dawna zasiedzieli się w swoich miejscach, bo jak czytam w wywiadzie, jest kasa niemała przeznaczona dla spółek wodnych i jest czym dzielić i nie dziw, że trzymają się kurczowo stołków i komu chcą, to poślą ludzi na pole, a zwłaszcza na swoje niemałe obszary pól, tam jest wszystko zrobione. Rolnicy nie chcą płacić, bo roboty się nie robi! Tak, Panie Witkowski, postępuje się z rolnikami i wtedy mają kasę w GSW Sośno na hucznie zakończenie roku. Podejrzewam, że w spółce wodnej w Sośnie nie ma żadnej prawdziwej kontroli, ponieważ takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Plonów nie zebrałem i maszyna stracona, a Oni domagają się składek! Za co??? Czas najwyższy z tym skończyć! Oczekuję niezwłocznej interwencji w naszej sprawie i odszkodowania naszych strat, ponieważ kolejna wiosna już jest, rolnicy muszą zacząć prace.
Nazwisko i adres
do wiadomości redakcji
* * *
List jest w zasadzie kierowany do radnego wojewódzkiego Marka Witkowskiego, ale ponieważ dotyczy on sprawy indywidualnej i zawiera konkretne zarzuty wobec Gminnej Spółki Wodnej w Sośnie, odniesiemy się do jego treści w oparciu o dokumenty GSW i starostwa powiatowego.
Jak wynika z dokumentacji GSW w Sośnie, w 2011 roku na wymienionej działce, która jest łąką, przeprowadzono konserwację rowów. Dokonano również wycinki drzew i zakrzaczeń za 4095 złotych oraz odmulowno i usunięto korzenie z rowów za 4940 złotych. Tymczasem składka członkowska za 2010 rok przypisana tej działce wynosiła 248,20 zł, za 2009 rok 239,79 itd. Nie ma wątpliwości, że poniesione nakłady wielokrotnie przewyższają wartość wniesionych składek. Dodatkowo uchwała zarządu spółki skarżącemu umorzono składki za lata 2004-2006 w kwocie 915,90 zł. Zgodnie ze statutem spółki zarząd mógł zobowiązać rolnika do wykonania świadczeń na rzecz spółki, polegających na usunięciu korzeni i rozplantowaniu namuły, ponieważ opłacona składka nie jest adekwatna do kosztów poniesionych przez spółkę. Jest to zasada powszechnie stosowana przez wszystkie GSW.
– My odmulamy rów, wyciągamy korzenie, a rolnik plantuje urobek i usuwa korzenie. Jaki to kłopot wziąć traktor, włókę i rozciągnąć namuł po łące? – mówi Adam Zawieja, kierownik GSW w Więcborku.
Akurat ekipa tej spółki wykonywała prace w Sitnie na rzecz GSW w Sośnie. Autor listu nie zastosował się do tej zasady i teraz żąda odszkodowania za łąkę wyłączoną w uprawy.
Zgodnie z prawem wodnym bezpośredni nadzór nad GSW sprawuje właściwy starosta. Sprawa trafiła do Starostwa Powiatowego w Sępólnie 2 sierpnia ubiegłego roku. Na wspomnianej łące przeprowadzono wizję z udziałem 7 osób, w tym inspektora starostwa. Zainteresowany rolnik odmówił udziału i nie podpisał protokołu. Komisja stwierdziła brak zalewisk. Pomimo długotrwałych opadów łąka była sucha. Stwierdzono brak wykonania podstawowych prac agrotechnicznych, siano częściowo nie zostało zebrane i przerosło. Stwierdzono również niezagospodarowany namuł i korzenie. W protokole zapisano także, że rolnik i jego małżonka w sposób agresywny i wulgarny kazali opuścić komisji teren posesji. Na podstawie wizji i zebranych materiałów starosta sępoleński stwierdził, że GSW w Sośnie mogła zobowiązać rolnika do wykonania świadczeń na rzecz spółki polegających na usunięciu korzeni i rozplantowaniu namułu i nie widzi podstaw do tego, aby uznać jego roszczenie.
– Mam już tego dosyć. Ta osoba pisze skargi gdzie popadnie i otrzymuje identyczne odpowiedzi. Nie płaci składek, a wymaga – mówi Jacek Nowak, przewodniczący GSW w Sośnie.
Autor listu pokazuje przykład innej działki, na której wyczyszczono rów przez inną spółkę wodną, a wszystko posprzątano i obsiano trawą.
– To była inwestycja prowadzona przez Wojewódzki Zarząd Melioracji, a nie spółkę wodną, w ramach projektu odbudowy rzeki Orli. To są dwie zupełnie inne historie – dodaje Jacek Nowak.
W liście jest jeszcze kilka nieścisłości. Składka roczna zgodnie z prawem jest naliczana od zmeliorowanego hektara gruntów, a nie od użytkowego. Ponadto w GSW nie ma rady nadzorczej, a zarządcy nie otrzymują wynagrodzenia, pracują społecznie. Raz w roku walne zebranie delegatów może przyznać im kilkusetzłotową dietę.