Sprzedawali truciznę
Przez wiele tygodni na terenie Sypniewa leżały hałdy zdemontowanych podkładów. Nawet jeśli ktoś nie znał dokładnej lokalizacji tego składowiska, to i tak trafiał tutaj bezbłędnie, po charakterystycznym zapachu. Namalowana sprayem tablica informowała o możliwości zakupu podkładów. Zresztą fragment tej tablicy można tam znaleźć również dzisiaj. Chętnych do zakupu kolejowego śmiecia nie brakowało. Hałdy podkładów szybko stopniały i pozostał tylko bałagan, o czym już pisaliśmy. W tej sprawie, w kolejowej centrali, musiał interweniować nawet burmistrz Więcborka. Śmierdzące podkłady pojawiły się tu i ówdzie, między innymi na terenie Więcborka. Część z nich nabywcy pewnie chcieli wykorzystać w celach budowlanych, na przykład jako elementy architektury ogrodowej: do budowy palisad, murków oporowych, ścieżek. Tak zakonserwowane drewno doskonale się do tego nadaje. Niestety, zauważyliśmy, że część podkładów miała być wykorzystana w celach opałowych. Jeśli ktoś tnie podkłady na 30-centymetrowe klocki, to jest niemal pewne, że miały wylądować w piecu. Jaki spalaniu takiego drewna towarzyszy dym i zapach, łatwo sobie wyobrazić. I jak to się dobrze pali. Pewnie, że dobrze się pali, skoro jest nasycone chemią. Niestety, takich podkładów nie wolno sprzedawać i wykorzystywać w tym celu. – Drewniane podkłady kolejowe są sklasyfikowane jako odpad niebezpieczny. Nie powinny być przekazywane do wykorzystania osobom fizycznym . Należy je utylizować, a tym zajmują się wyspecjalizowane firmy – mówi Barbara Wiśniewska, dyrektor wydziału rolnictwa, leśnictwa i ochrony środowiska Starostwa Powiatowego w Sępólnie. Podkłady kolejowe, zwłaszcza te starszej generacji, konserwowano metodą nasycania olejem kreozytowym nazywanym potocznie karboliną. Olej kreozytowy to potężna trucizna zawierająca między innymi krezole, fenole i piryny. Kogo w tamtych czasach obchodziła toksyczność tego wynalazku? Ważne, że znakomicie konserwował drewno. Zgodnie z rozporządzeniem Unii Europejskiej z 22 maja 2012 roku środek stosowany do konserwacji kolejowych podkładów uznano za bezprogowy czynnik rakotwórczy. To najgorsza trucizna, jaką można sobie wyobrazić. Jednak wyobraźnię firm rozbierających linie kolejowe przesłaniają pieniądze uzyskane ze sprzedaży. Jest to możliwe, ale po uzyskaniu specjalnej zgody marszałka województwa. Aby uzyskać taką zgodę, sprzedawca musi wykonać specjalistyczne badania toksyczności podkładów, które wykażą, że nie są one niebezpieczne dla człowieka i środowiska. Informację o podkładach, które pojawiły się na terenie Więcborka, przekazaliśmy do tamtejszego magistratu. – Przeprowadziliśmy wizję w terenie i rzeczywiście takie podkłady znajdowały się na posesjach. Zwłaszcza na osiedlu Piastowskim i w starej części miasta, wzdłuż promenady. Wykonaliśmy dokumentację zdjęciową. Skontaktowaliśmy się z firmą rozbiórkową. Tak się składa, że jest to firma z Wituni, która pracowała jako podwykonawca. Firma tłumaczyła, że nie wiedziała o takich przepisach, ale w związku z tym zleci badania podkładów. Nakazaliśmy zabranie wszystkich podkładów ich nabywcom i to natychmiast. Mamy informację, że to zostało wykonane – mówi Tomasz Fifielski z Urzędu Miejskiego w Więcborku.