Sypniewo
Staję przed wami jako biskup z ludu wzięty i dla ludu ustanowiony
W niedzielę w podwięcborskim Sypniewie wybrzmiewało tylko jedno słowo – Sommertag. To z racji mszy św. dziękczynnej sprawowanej w rodzinnej miejscowości, będącej parafią dzieciństwa Waldemara Sommertaga – arcybiskupa i nuncjusza apostolskiego z błogosławieństwem papieża Franciszka. Msza św., jakiej
w Sypniewie dotąd nie było, zgromadziła wokół przystrojonej girlandami świątyni setki wiernych. Modlili się: wdzięczna rodzina z tatą arcybiskupa Augustynem, władze samorządowe powiatu sępoleńskiego oraz gminy Więcbork, nauczyciele, koleżanki i koledzy ze szkolnych ław, przyjaciele.
Sypniewo w centrum uwagi
Na długo zanim rozległy się kościelne dzwony oznajmiające samo południe, do słonecznego Sypniewa przybywali gwieździście uczestnicy uroczystości prymicyjnej arcybiskupa Waldemara Stanisława Sommertaga. Wśród nich koleżanki z klasy licealnej, które od dawna organizowały się na to niecodzienne spotkanie ze swoim Waldusiem, z którym wprawdzie przysłowiowych koni nie kradły, ale wspólna edukacja zwieńczona maturą połączyła ich na tyle, żeby po 30 latach znów lgnąć do siebie, choć droga czasami daleka.
Celem, do którego zmierzali zaproszeni duchowni, była plebania. Na pół godziny przed dzwonami zaparkował przed nią niewielki mercedes. Przez wolno uchylane drzwi wyłoniła się postać w purpurze spiesząca pomóc ojcu Augustynowi, opuszczającemu tylne siedzenie auta. – Chodź tato – zawoła arcybiskup, ponaglając Sommertaga seniora indagowanego przez grupę znajomych. Wokół plebanii zgromadził się spory tłumik sypniewian podziwiających powrót po latach swojego ziomka. Kiedy w plebanii trwały ostatnie przygotowania, przed jej frontem formowała się procesja, którą otwierała orkiestra dęta z Więcborka poprzedzona krzyżem i gromnicami niesionym przez lektorów. Za nią ustawiali się ministranci, poczty sztandarowe, księża. W najbliższym otoczeniu prymicjanta kroczyli ks. prałat Henryk Lesner – wychowawca i były proboszcz oraz ks. Andrzej Jasiński, obecny proboszcz parafii Sypniewo. W świątyni zajęte zostały wszystkie miejsca. Wierni odmawiali koronkę do Miłosierdzia Bożego prowadzoną przez Ilonę Liszkę. To ona, dzisiaj rzeźbiarka, z racji ówczesnego zawodu pierwsza wsłuchiwała się w bicie arcybiskupiego serduszka w łonie nieodżałowanej mamy Heleny. W oczekiwaniu na orszak, spory tłum zgromadził się przed telebimem wystawionym tuż przy wejściu do kruchty. Mienił się tam cały przekrój społeczności parafialnej wpatrzonej w jednego spośród nich i wyczekującej, o czym będzie wkrótce mówił ich arcybiskup.
Celem, do którego zmierzali zaproszeni duchowni, była plebania. Na pół godziny przed dzwonami zaparkował przed nią niewielki mercedes. Przez wolno uchylane drzwi wyłoniła się postać w purpurze spiesząca pomóc ojcu Augustynowi, opuszczającemu tylne siedzenie auta. – Chodź tato – zawoła arcybiskup, ponaglając Sommertaga seniora indagowanego przez grupę znajomych. Wokół plebanii zgromadził się spory tłumik sypniewian podziwiających powrót po latach swojego ziomka. Kiedy w plebanii trwały ostatnie przygotowania, przed jej frontem formowała się procesja, którą otwierała orkiestra dęta z Więcborka poprzedzona krzyżem i gromnicami niesionym przez lektorów. Za nią ustawiali się ministranci, poczty sztandarowe, księża. W najbliższym otoczeniu prymicjanta kroczyli ks. prałat Henryk Lesner – wychowawca i były proboszcz oraz ks. Andrzej Jasiński, obecny proboszcz parafii Sypniewo. W świątyni zajęte zostały wszystkie miejsca. Wierni odmawiali koronkę do Miłosierdzia Bożego prowadzoną przez Ilonę Liszkę. To ona, dzisiaj rzeźbiarka, z racji ówczesnego zawodu pierwsza wsłuchiwała się w bicie arcybiskupiego serduszka w łonie nieodżałowanej mamy Heleny. W oczekiwaniu na orszak, spory tłum zgromadził się przed telebimem wystawionym tuż przy wejściu do kruchty. Mienił się tam cały przekrój społeczności parafialnej wpatrzonej w jednego spośród nich i wyczekującej, o czym będzie wkrótce mówił ich arcybiskup.
Piękno może być skromne
Wprowadzeniu do sypniewskiej świątyni pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej, będącej niejako duchowym przedszkolem dzisiejszego nuncjusza papieskiego, nie towarzyszyły głośne fanfary. Arcybiskup kroczył wolno, lekko pochylony, podpierając się błyszczącym pastorałem. Zmierzał przed ołtarz zamyślony, jakby lekko zawstydzony, pokorny, nieustannie kontemplujący. Na głowie prosta mitra symbolizująca swymi trójkątami Stary i Nowy Testament. Odziany w złocisty ornat odsłaniający misterne zdobienia białej alby. Na piersi złoty pektorał - krzyż z relikwiami świętych przypominający o zwycięstwie życia nad śmiercią. Na serdecznym palcu prawej dłoni pierścień biskupi upamiętniający niedawną sacrę z udziałem papieża Franciszka, będący znakiem jedności z całym Kościołem. To wszystko skupione na filigranowym ciele wielkiego duchem kapłana, przystającego na długiej drodze do Nikaragui w ukochanym Sypniewie. – Jakim był nasz Waldek, takim pozostał – mówiły zgodnie roniące niejedną łzę koleżanki z więcborskiego liceum o swoim wiceprzewodniczącym klasy. – Gdybyż tak mogła być z nami Kristel Bykowska – wspominały dawno nieżyjącą wychowawczynię. Koledzy z sypniewskiej podstawówki podkreślali dobroć doświadczaną ze strony obecnego hierarchy idącego za głosem powołania. Wypowiedzi przywołujące pamięć o Waldemarze Sommertagu w kontekście ogromnego awansu oscylowały zgodnie wokół stwierdzenia: piękno może być skromne.
Niebywała Eucharystia
Jeśli ktoś z wiernych spodziewał się z racji goszczenia w Sypniewie „miejscowego” arcybiskupa wielkiej pompatyczności, to się srodze zawiódł. Msza święta prymicyjna, będąca wotum dziękczynnym sługi Bożego Waldemara Sommertaga, przebiegała w głębokim skupieniu, pomimo kłębiących się myśli o doniosłości tego wydarzenia. Tymczasem arcybiskup z Sypniewa stanął przed ołtarzem mówiąc zwyczajnie niczym Franciszek: – Tę mszę św. dziękczynną sprawuję z takim samym przejęciem jak mszę św. prymicyjną. Tym bardziej, że celebruję ją w swojej rodzinnej i ukochanej parafii Sypniewo. Chciałbym, abyście wiedzieli, że moim najgłębszym pragnieniem jest to, by w centrum tego spotkania był wyłącznie Chrystus. Staję przed wami jako biskup z ludu wzięty i dla ludu ustanowiony. Wyświęcony przez papieża Franciszka i powołany do tego, by przewodzić w Kościele partykularnym. Nie jest to łatwy obowiązek. Ojciec Święty powołał mnie również, bym jako arcybiskup tytularny Maastricht był przedstawicielem papieża i Stolicy Apostolskiej w Nikaragui, gdzie miałem już okazję pracować jako radca Nuncjatury Apostolskiej w latach 2003 – 2005. Wszystko, co mówiłem ma i będzie miało jakąś wartość tylko i wyłącznie wtedy, gdy będzie wypełnione Chrystusem – mówił wzruszony abp Sommertag.
– Bardzo się cieszymy z tego, że nasz brat z tej parafii został wyniesiony do tak wielkiej godności. Chciałoby się dzisiaj śpiewać – oto jest dzień bo powróciłeś do domu, do swoich. Tutaj miałeś chrzest św. Tutaj odprawiłeś swoją mszę św. jako kapłan 25 lat temu. Teraz jesteś z nami tak bardzo bliski, bo przecież dla wielu jesteś po prostu Waldek, ksiądz Waldek. Ty zawsze byłeś blisko i mamy nadzieję, że będziesz z nami nie tylko dzisiaj w czasie tej uroczystości, ale że będziesz do nas często przyjeżdżał, żebyśmy mogli się zasłuchać w to, co masz do powiedzenia. A mówisz tak wiele przez te słowa, które są w twoim herbie. Uczysz nas, abyśmy naśladowali Jezusa cichego i pokornego – powiedział proboszcza Sypniewa ks. Andrzej Jasiński.
Eucharystię barwiły muzycznie chór parafialny „Lutnia” z Więcborka pod batutą Karola Szmidta oraz więcborską orkiestrą dęta z kapelmistrzem Karolem Kozielem.
– Bardzo się cieszymy z tego, że nasz brat z tej parafii został wyniesiony do tak wielkiej godności. Chciałoby się dzisiaj śpiewać – oto jest dzień bo powróciłeś do domu, do swoich. Tutaj miałeś chrzest św. Tutaj odprawiłeś swoją mszę św. jako kapłan 25 lat temu. Teraz jesteś z nami tak bardzo bliski, bo przecież dla wielu jesteś po prostu Waldek, ksiądz Waldek. Ty zawsze byłeś blisko i mamy nadzieję, że będziesz z nami nie tylko dzisiaj w czasie tej uroczystości, ale że będziesz do nas często przyjeżdżał, żebyśmy mogli się zasłuchać w to, co masz do powiedzenia. A mówisz tak wiele przez te słowa, które są w twoim herbie. Uczysz nas, abyśmy naśladowali Jezusa cichego i pokornego – powiedział proboszcza Sypniewa ks. Andrzej Jasiński.
Eucharystię barwiły muzycznie chór parafialny „Lutnia” z Więcborka pod batutą Karola Szmidta oraz więcborską orkiestrą dęta z kapelmistrzem Karolem Kozielem.
Życzenia, kwiaty, wspomnienia
Przed błogosławieństwem był czas na życzenia i gratulacje. W długiej kolejce ustawiły się delegacje różnych stanów. – Serdeczne gratulacje z okazji nominacji na nuncjusza apostolskiego w Nikaragui oraz arcybiskupa tytularnego Maastricht. Jesteśmy przekonani, że dotychczasowe doświadczenie pasterskie i naukowe ekscelencji będą owocować dla dobra całego Kościoła. Proszę przyjąć serdeczne życzenia wielu Łask Bożych, wytrwałości, spokoju i pogody ducha. Oby nigdy nie zgasł w ekscelencji apostolski i prorocki niepokój, który będzie oczyszczał nasze sumienia. Niech miłosierny Bóg obdarza ekscelencję zdrowiem i obfitym błogosławieństwem oraz daje siłę do pełnienia tak zaszczytnej funkcji w Kościele – mówił burmistrz Więcborka Waldemar Kuszewski w towarzystwie przewodniczącej Rady Miejskiej w Więcborku Grażyny Sowińskiej-Witczak.
– Myślę, że jest to jeden z najwspanialszych dni dla ciebie, bo po wielu latach, wychodząc z tej parafii, wychodząc z tej szkoły, otrzymując talenty, które miały się rozwijać, ty po 25 latach przychodzisz i pokazujesz swojemu ojcu, swojej rodzinie, swoim parafianom, swojej - także mojej - szkole te swoje talenty, które rozwinąłeś. Myślę, że jest to szczególne podziękowanie dla tych wszystkich, którzy w twoim życiu uczestniczyli – mówił wicestarosta sępoleński Andrzej Marach.
Kwiatami, jakie złożono na ręce abpa Waldemara Sommertaga można by obładować niejedną furmankę. To jedyne zewnętrzne bogactwo, jakie dało się zauważyć, wpatrując się w uniżoną postać dobrotliwego arcybiskupa, posłanego przez papieża na swój kontynent. Franciszek wie, co czyni. Franciszek zna oczekiwania - części ludu bożego Ameryki Łacińskiej skupionej wokół Daniela Ortegi. Prezydent Nikaragui, otrzymawszy listy uwierzytelniające, już niebawem usłyszy: – Przybywam z Watykanu, który był mi po drodze z Sypniewa.
Arcybiskupie błogosławieństwo zakończyło niebywałą mszę św. Prymicyjną, jakiej na tym skrawku Krajny jeszcze nie było.
Szczęść Boże nasz Arcybiskupie!
– Myślę, że jest to jeden z najwspanialszych dni dla ciebie, bo po wielu latach, wychodząc z tej parafii, wychodząc z tej szkoły, otrzymując talenty, które miały się rozwijać, ty po 25 latach przychodzisz i pokazujesz swojemu ojcu, swojej rodzinie, swoim parafianom, swojej - także mojej - szkole te swoje talenty, które rozwinąłeś. Myślę, że jest to szczególne podziękowanie dla tych wszystkich, którzy w twoim życiu uczestniczyli – mówił wicestarosta sępoleński Andrzej Marach.
Kwiatami, jakie złożono na ręce abpa Waldemara Sommertaga można by obładować niejedną furmankę. To jedyne zewnętrzne bogactwo, jakie dało się zauważyć, wpatrując się w uniżoną postać dobrotliwego arcybiskupa, posłanego przez papieża na swój kontynent. Franciszek wie, co czyni. Franciszek zna oczekiwania - części ludu bożego Ameryki Łacińskiej skupionej wokół Daniela Ortegi. Prezydent Nikaragui, otrzymawszy listy uwierzytelniające, już niebawem usłyszy: – Przybywam z Watykanu, który był mi po drodze z Sypniewa.
Arcybiskupie błogosławieństwo zakończyło niebywałą mszę św. Prymicyjną, jakiej na tym skrawku Krajny jeszcze nie było.
Szczęść Boże nasz Arcybiskupie!