Powiat

Starosta przeprasza za drogi i nic nie może

Robert Lida, 01 czerwiec 2017, 12:32
Średnia: 0.0 (0 głosów)
– Taka jest prawda. To, co dzieje się na naszych drogach, to katastrofa. Musimy robić wszystko, aby nie dopuścić do zamknięcia niektórych odcinków dróg. Rozumiem oburzenie kierowców i wiem, że to, co robimy, ich nie zadowala. Z góry ich za to przepraszam – mówił starosta Jarosław Tadych podczas piątkowej sesji rady powiatu, pytany o działania zarządu w tej sprawie przez radną Hannę Sobiechowską. Nawiązał tym samym do naszego ubiegłotygodniowego artykułu o katastrofalnym stanie dróg powiatowych.
Starosta przeprasza za drogi  i nic nie może

Jarosław Tadych wie, że drogi w powiecie są fatalne, ale może jedynie za to przeprosić

W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o raporcie Zarządu Drogowego w Sępólnie dotyczącym stanu dróg powiatowych po sezonie zimowym. Jakie te drogi są, każdy widzi. Tak zwane przełomy i wysadziny wystąpiły na 14 odcinkach dróg, a ich łączna powierzchnia to 18 tysięcy metrów kwadratowych, co w przeliczeniu na długość drogi o standardowej szerokości daje 3,6 kilometra. Szacunkowy koszt likwidacji tych szkód to 2.105.000 złotych. Powiat tych pieniędzy nie ma.
Sytuacja jest tak zła, że stan dróg powiatu sępoleńskiego uznano za zdarzenie kryzysowe i poinformowano o nim służby zarządzania kryzysowego wojewody. Jeśli nie zostaną podjęte jakieś działania, to groźba zamykania dróg stanie się realna.
– Byliśmy zobligowani do przekazania informacji do zarządzania kryzysowego wojewody. W ślad za tym powołaliśmy komisję, która zinwentaryzowała szkody. Szczegółowy raport w tej sprawie przekazaliśmy wojewodzie. Te dane trafią dalej, do Ministerstwa  Infrastruktury, gdzie wystąpiliśmy o wsparcie finansowe. Byłem też w tej sprawie w Urzędzie Marszałkowskim w Toruniu. Niestety, pan marszałek poinformował mnie, że do końca kadencji żadnych pieniędzy na drogi nie będzie. Chcemy też na rok zawiesić program chodnikowy, który realizujemy wspólnie z gminami. To uwolni nam pewne środki. Nie będziemy budować chodników, kiedy obok jest rozsypana droga. Jeśli nie uda się pozyskać tych dodatkowych środków, to zrobimy niewiele. Będziemy musieli przetrzymać kolejną zimę i wtedy otworzą się nowe możliwości finansowe. W tej chwili kredytów zaciągać nie możemy. Wszystkie wolne środki, które znajdziemy w budżecie, musimy przeznaczać na przedłużenie żywotności i zabezpieczenie dróg. Jeszcze raz przepraszam i proszę o cierpliwość – mówił w piątek do radnych starosta Tadych.
– Panie starosto, bardzo dziękuję, że przyznał się pan, że mamy problem.- podsumowała to wystąpienie radna Barbara Bury.
Starosta przekonywał, że już w tym roku na drogi wydano 400 tysięcy złotych, a działania zarządu drogowego skupiają się na łataniu dziur, ścinaniu poboczy i odtwarzaniu rowów w miejscach występowania przełomów, co pozwoli osuszyć teren w ich pobliżu.
Starosta mówi o 400 tysiącach złotych. Tymczasem powiat tucholski, który jest w jeszcze gorszej sytuacji finansowej, tylko w tej kadencji samorządu wydał na drogi 13 milionów złotych. Kilka minut później starosta poinformował radnych, że na dokończenie standaryzacji szpitala ma być wydane kolejne 4,5 miliona złotych. Co prawda dofinansowanie zewnętrzne ma wynieść 50 procent, ale ponad 2 miliony złotych trzeba zorganizować. Powiat bydgoski ziemski w ogóle nie ma zarządu drogowego. W starostwie jest tylko pracownik, który organizuje przetargi na usługi zewnętrzne. W biuletynach informacji powiatów z całej Polski znajdujemy rozstrzygnięcia przetargów, z których wynika, że wykonawcy za ścięcie metra bieżącego pobocza życzą sobie 2 złote. Należałoby się zastanowić, czy system zarządzania dróg w powiecie sępoleńskim nie jest zbyt drogi. Tak czy inaczej już nawet starosta nie ukrywa, że sytuacja jest tragiczna. W końcu on też jeździ tymi drogami.