„Szampanowe” wypłacone!
Wypłata premii, zwanej przez nas „karpiowym”, dla pracowników starostwa, skrywana przez starostę Cyganka przed radnymi oraz członkami zarządu powiatu, zatrzęsła jego fotelem. Nasi rozmówcy byli zbulwersowani tym faktem. Skoro powiat jest w trudnej sytuacji finansowej, skoro szuka się oszczędności, a na pokrycie długów przygotowuje się kolejny majątek do zbycia, to dlaczego i za jakie sukcesy starosta wypłaca premie?
Liczne błędy w fatalnej polityce starostwa sprawiły, że wzmogła się obserwacja poczynań głowy powiatu i jego służb finansowych. Jednak dopiero pod koniec ub. roku do Andrzeja Chatłasa, krytykującego rządzących regularnie, lecz zbyt łaskawie, dołączyło kilku radnych z przewodniczącym Krakowiakiem i wiceprzewodniczącym Tadychem na czele. Konsekwencją zwarcia sił był wniosek dziewięciorga radnych o odwołanie starosty Cyganka złożony podczas sesji poprzedzającej ubiegłoroczną Wigilię. Wtedy chodziło o przebranie miarki i wypłacenie „karpiowego”. Teraz jest nowa afera, a co będzie jej następstwem?
Kiedy wrzawa po „karpiowym” wzmagała, starosta wyraził zgodę na kolejne premie dla paskudnie spracowanych urzędników zatrudnionych w zarządzie drogowym. „Resort” podległy zarządowi powiatu i kierowany przez Edwina Eckerta (jeszcze niedawno sprzeniewierzył 54 tys. złotych za aprobatą starosty i przewodniczącego rady powiatu), wypłacił przedsylwestrową premię. Wcześniej, tuż przed Wigilią, drogowcy otrzymali ostatnie w roku pensje. O premiach nic nie wiedzieli radni ani nawet członkowie zarządu. Decyzję podpisał starosta Tomasz Cyganek - przewodniczący zarządu. Suma „szampanowego” to ok 30 tys. zł rozdysponowana wśród ok 20 pracowników. W jakiej pozycji budżetowej została ona zabezpieczona?
Zarząd drogowy to pozornie autonomiczna instytucja. Formalnie wyodrębniona ze struktur organizacyjnych starostwa, jednak środki na jej utrzymanie lokowane są w budżecie powiatu. Jest zatem jego budżetową jednostką organizacyjną podporządkowaną bezpośrednio staroście. Jej działalność trafiała ostatnio na języki lokalnej społeczności, a nawet zbulwersowanych urzędników starostwa. Mówi się, szkoda że po cichu, o trwonieniu pieniędzy na drogowców. Rocznie na ich pensje, bez zbytków, musimy płacić ponad 1,5 mln złotych. O absurdach związanych z zatrudnieniem pociotków, co jest w tej firmie normą, pisaliśmy w ub. roku. O romansach wkomponowanych w tamtejszą ustronną architekturę przyjdzie nam pisać pewnie wkrótce. Mamy nadzieję, że uda nam się wyjaśnić wszystkie okoliczności wydawanych tam
w nadmiarze pieniędzy, w tym przedziwnych umów o dzieło zawieranych z pracownikami. Szkoda, że nie umiał tego zlokalizować Franciszek Klóska stojący na czele komisji rewizyjnej. Po „karpiowym”, które ma wysadzić starostę, powstało wielkie larum, tymczasem o premiach sylwestrowych wszyscy radni z przewodniczącym Krakowiakiem na czele milczą. Ufamy jednak, że tym wszystkim zajmie się niezwłocznie nowy starosta z nowym zarządem.
Teraz o honorze - cesze kompletnie niedostrzegalnej w lokalnym, zwłaszcza sępoleńskim samorządzie i starostwie. Dlaczego w sępoleńskim? Ano dlatego, że gdyby burmistrz Stupałkowski miał odrobinę honoru, to za nieumiejętność liczenia własnych dzieci i za wykorzystywanie „pracy” samorządowej do długoletniego romansowania z podwładną, przynajmniej przeprosiłby swoich wyborców i mieszkańców całej gminy naiwnie wierzących w jego nieskazitelność i kościelność. Gdyby starosta Cyganek, powołujący się na honor Edwina Eckerta, sam był honorowy, to zwyczajnie nie pozwoliłby na wypłatę premii urzędnikowi, który doprowadził do straty 54 tys. zł publicznych pieniędzy (pisaliśmy o tym 7 listopada ub. roku). – Mam zaszczyt i niewątpliwą przyjemność współpracy z dyrektorem Eckertem. Ta okoliczność nie jest w stanie tej współpracy zagrozić – kwitował kosztowną wpadkę Eckerta starosta Cyganek. Warto pamiętać, jak zareagował na to Dariusz Krakowiak, przewodniczący rady powiatu: –W pełni popieram stanowisko starosty.
Pomyśleć, że za kilka tygodni starostę i przewodniczącego poróżniło „karpiowe”, czyli premie wypłacone pracownikom starostwa. Jakkolwiek by to oceniać, o marnotrawstwie pieniędzy w przypadku premii trudno mówić, w przeciwieństwie do rozmiarów przewiny szefa zarządu drogowego. Ech, ta lokalna polityka.