Tak niewiele potrzeba, żeby dać komuś nadzieję…
Daniel, powiedz nam coś o sobie.
– Nazywam się Daniel Kliszewski, mam 22 lata, aktualnie studiuję w Poznaniu, na IV roku na Politechnice Poznańskiej. Od 3 lat mieszkam w Poznaniu, pochodzę z Więcborka.
Co Cię skłoniło do zarejestrowania się do bazy dawców szpiku kostnego?
- Myślę, że to był impuls. Było to dokładnie 3 lata temu. Razem z moją siostrą byliśmy nad morzem. Było tam wydarzenie DKMS (Baza Dawców Komórek Macierzystych), czyli fundacji, w której jestem zarejestrowany. Podeszliśmy do nich do stoiska i nawiązała się rozmowa, podczas której namówili mnie, żebym został dawcą - potencjalnym dawcą szpiku kostnego.
A co było dalej? Jak do tego doszło, że zostałeś dawcą?
– Musiałem poczekać rok. Aż rok albo tylko rok, ponieważ niektórzy czekają długie lata, żeby zostać dawcą. Zadzwonił do mnie telefon. To była pani koordynator z DKMS i powiedziała, że jest możliwość, abym został dawcą szpiku i oddał szpik dla kogoś chorego na białaczkę. Zapytała mnie, czy nadal wyrażam chęć zostania dawcą. Odpowiedziałem: Oczywiście, że tak! Następnie umówiła mnie na badania wstępne. Takie badania, żeby potwierdzić genetyczność. Te badania odbywały się w Poznaniu. Jak się okazało, że wszystko jest w porządku, że jestem zgodnym dawcą, to wtedy pojechałem na badania do Warszawy. Tam były już dokładne badania, zbadali mi całe ciało. Jak okazało się, że wszystko jest dobrze, to umówili mnie na pobranie komórek macierzystych.
Jak wyglądał sam zabieg pobrania szpiku? Jak długo trwa? Co wtedy czułeś?
– Są dwie metody pobierania komórek macierzystych. Pierwsza metoda i najczęściej stosowana to pobieranie metodą aferezy, czyli przez krwiobieg, stosowana w 80% przypadkach. Pani pielęgniarka zrobiła mi wkłucie i krew przechodziła przez maszynę (separator). W ten sposób odkładały się komórki macierzyste i tą metodą ja miałem pobierany szpik. Druga metoda to jest pobranie operacyjnie z talerza kości biodrowej, w znieczuleniu ogólnym. Nie ma żadnych powikłań, nic nie boli. To jest metoda stosowana rzadko, bo w 20% przypadkach. Mój zabieg trwał 3-4 godziny, to jest normalna procedura. Normalnie się siedzi, jak podczas pobrania krwi, oglądałem w tym czasie telewizję. Okazało się, że następnego dnia muszę przyjść jeszcze raz, bo pobrana dawka była zbyt mała, ale tak się czasem zdarza. Tego drugiego dnia byłem około 1,5 godz. i wracałem do domu.
Czy wiedziałeś, kto będzie biorcą Twojego szpiku?
– Oczywiście nie podali imienia i nazwiska ze względu na ochronę danych osobowych. Ale powiedzieli, że jest to pani z Polski, w wieku 53 lat. I to wszystko, czego mogłem się wtedy dowiedzieć.
Czy byłeś świadomy tego, że ratujesz komuś życie?
– Na początku do mnie to nie dochodziło. Dopiero po zabiegu, gdy w woreczku zobaczyłem komórki macierzyste, ten żółty płyn. Wtedy poczułem, że komuś zostanie w ten sposób uratowane życie.
Jak wyglądało Twoje życie po oddaniu komórek macierzystych? Pierwsze dni po zabiegu. Czy coś bolało? Jakie badania musiałeś robić? Czy działo się coś niepokojącego w Twoim organizmie?
– Nic niepokojącego się nie wydarzyło. Praktycznie zaraz po zabiegu musiałem zostać na godzinę w szpitalu. Przyjęli mnie na oddział na obserwację, żebym wypoczął troszeczkę. Bo podczas zabiegu wypłukuje się potas i mogą być nudności czy osłabienie organizmu. Jak już wyszedłem ze szpitala, było wszystko w porządku. Poszedłem zwiedzać Warszawę. Gdy wracałem do domu, dzwoniła już do mnie pani z DKMS z pytaniem, czy wszystko dobrze. Widać tę opiekę fundacji, to duży plus dla nich. Martwili się o mnie, interesowali się. Po dwóch tygodniach dostałem maila z DKMS, że zapraszają mnie na badania kontrolne, to normalna procedura. To moja wola, czy zgłoszę się na badania, ale oczywiście zgodziłem się. Wszystko było w porządku. Organizm bardzo szybko się zregenerował i żadnych powikłań nie było.
Czy bałeś się ewentualnych powikłań po zabiegu?
– Były obawy, ale pani koordynator z DKMS bardzo szczegółowo wytłumaczyła, co będzie robione. Tak samo lekarz w szpitalu też wszystko wytłumaczył. Praktycznie żadne powikłania w metodzie aferezy nigdy nie były rejestrowane. A po metodzie poboru komórek z talerza kości biodrowej jest możliwość, że będzie bolał trochę bok. Jest to uczucie, jakby się ktoś uderzył w stół, ale nic więcej.
Co poradziłbyś innym, którzy chcieliby zostać dawcą szpiku kostnego, ale się boją?
– Poradziłbym im, żeby zrobili to jak najszybciej. To nic nie boli i nic nie kosztuje, a może komuś uratować życie. A satysfakcja, powiem szczerze, że jest.
Jak to jest żyć ze świadomością, że oddałeś komuś cząstkę siebie?
– Całkiem normalnie. Nie czuję się jakoś wyjątkowo. Zrobiłem to z przyjemnością. Mam nadzieję, że kiedyś tę panią poznam, bo jest taka możliwość.
Dziękuję za rozmowę.
Przypominamy, że Dzień Dawcy Szpiku Kostnego połączony z akcją krwiodawstwa odbędzie się w tutejszej Komendzie Powiatowej PSP w Sępólnie Krajeńskim w środę 11 października br. w godzinach od 10:30 do 16:30. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych udziałem w naszej akcji.