Time Lubcza mistrzem jesieni
Time Lubcza – Victoria Orzełek 2:1 (2:1)
Bramki: Łukasz Tomasz oraz samobójcza Lubcza. Marcin Szreder Orzełek. Żk. Tomasz Fifielski Lubcza. Dawid Chmill, Tomasz Czapiewski (siódma kartka) Orzełek Sędzia Mirosław Tyda.
Zespół Victorii zagrał w Lubczy juniorskim składem. Najstarszy zawodnik tej drużyny miał 22 lata. Gdyby na boisku był Krzysztof Suma, to można powiedzieć, że grałby za dwóch. Goście liczyli w tym spotkaniu na taryfę ulgową ze strony najlepszego strzelca Lubczy Łukasza Tomasza. Wywiadowcy Victorii ustalili, że „Spidi” ma dziewczynę w Orzełku. Ten nic sobie z tego nie robił i już w 7. min strzałem z 16 metrów pokonał Czapiewskiego. 10 minut później obrońcom gospodarzy dał się poznać lider klasyfikacji strzelców, Marcin Szreder. „Paszczak” w swoim stylu urwał się dwóm obrońcom i w pełnym biegu strzelił nie do obrony. Goście uparcie pchali się pod bramkę środkiem boiska, a tutaj wszystkie akcje kasował Szymon Nowakowski. Powodzeniem mogły za to zakończyć się liczne strzały zza pola karnego, ale tutaj na posterunku był Wojtek Splitt. W zespole gospodarzy jak zwykle najaktywniejszy był Andrzej Wilczyński. W 30. min piłkę szybującą w kierunku bramki po dośrodkowaniu Przemysława Muzyki dotknął głową Dawid Chmill, a ta zmieniła kierunek i zmyliła bramkarza. Jak się później okazało, to była akcja rozstrzygająca o losach meczu. Jeszcze kilka minut przed przerwą Krzysztof Myszkowski huknął potężnie z szesnastki, Splitt wyciągnął się w powietrzu jak struna, dotknął piłkę końcami palców, a ta dzięki temu trafiła w słupek. W drugiej połowie piłkarze Time nieco opadli z sił, ale starczyło ich na obronę korzystnego wyniku. Gospodarze mogli jeszcze powiększyć swoje konto bramkowe, ale piłkę po uderzeniu Wilczyńskiego z bramki wybił Dawid Steinborn. Mecz na remis, ale gospodarze mieli więcej szczęścia i Szymona Nowakowskiego na obronie.
LZS Lutówko – Mastel Lutowo 1:2 (0:1)
Bramki: Tomasz Olszewski 2 Lutowo. Grzegorz Maziarz Lutowo. Żk. Leszek Szydeł Lutowo. Sędzia Kazimierz Linke.
Przed spotkaniem w Lutówku, kończącym rundę jesienną, nie trudno było wskazać faworyta pojedynku. W tabeli obie ekipy dzieli przepaść, jednak na boisku, zwłaszcza w pojedynku derbowym, dzieją się przeróżne rzeczy. Tak właśnie było w Lutówku.
Spotkanie rozpoczęło się z 15 min opóźnieniem, gdyż sędzia zmierzający do Lutówka miał drobną kolizję drogową. Od pierwszego gwizdka ostro zaatakowali piłkarze z Lutowa. W dobrej sytuacji strzał wprost w M. Pokorę oddał T. Olszewski, a po kilkudziesięciu sekundach B. Szydeł przed polem karnym minął A. Murka, jednak wykończenie było fatalne. Gospodarze pierwsze ostrzeżenie w stronę gości wysłali w 13. min. Zza obrońców ładnie wybiegł Ł. Oelberg i widząc wyjście z bramki golkipera z Lutował, ładnym lobem skierował piłkę do siatki. Niestety, futbolówka jak zaczarowana odbiła się od słupka. Akcję próbował jeszcze zamykać K. Twardy, jednak trafił w obrońców. Dobra sytuacja nieco poderwała gospodarzy i w 18. min było już 1:0. Strzał z ostrego kąta oddał K. Twardy. Piłkę zdołał odbić bramkarz gości, a dobitka G. Maziarza była celna. Szybko mogli odpowiedzieć piłkarze z Lutowa, jednak T. Olszewski w sytuacji sam na sam trafił w słupek. Po chwili znakomicie z dystansu uderzał A. Kolasa, a jeszcze piękniejszą interwencją popisał się M. Pokora. Do remisu powinien doprowadzić K. Kitza, który fatalnie wykończył wypracowaną przez siebie sytuację. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy goście próbowali doprowadzić do remisu. Grali jednak bardzo nerwowo i zupełnie nie mogli poradzić sobie z rywalami.
– Jest dobrze, jeszcze tylko jedna połowa – mobilizowali się piłkarze gospodarzy, wychodząc na drugą połowę. Na początku drugiej odsłony gospodarze praktycznie mogli rozstrzygnąć losy spotkania. D. Żmich fantastycznie wypuścił Ł. Oelberga, który mając przed sobą tylko bramkarza, zachował się w najgorszy możliwy sposób, strzelając mocno niecelnie. W 57. min goście z Lutowa zdobyli bardzo szczęśliwego gola. Piłkę dośrodkowywał w pole karne B. Szydeł. Strzał głową L. Szydła próbował wybijać A. Murek. Trafił jednak w stojącego T. Olszewskiego i piłka znalazła się w siatce. Strzelona bramka poderwała gości, którzy po kolejnych 10. min wyszli na prowadzenie. Fantastycznym strzałem z 20 metrów popisał się T. Olszewski i piłka w samym okienku zatrzepotała w siatce. W kocówce pojedynku drużyna z Lutówka, nie mając nic do stracenia, postawiła wszystko na jedną kartę i raz za razem próbowała atakować bramkę gości. Najlepszą sytuację miała w doliczonym czasie gry. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego J. Mrugalskiego, S. Borowicz ładnie uderzył głową obok interweniującego P. Betina. Piłka niestety minęła o kilka centymetrów słupek i wyszła poza boisko.
ZOBACZ ZDJĘCIA
Fireman Zabartowo/Pęperzyn – HZ Zamarte 3:2 (0:1)
Bramki: Karol Bronowicki, Sebastian Mańczuk, Adrian Łabuszewski Zabartowo. Błażej Odyja, Daniel Herman Zamarte. Sędzia Henryk Wirkus.
Wielkie oczy zrobili piłkarze Firemana, kiedy na boisko z gwizdkiem wchodził sędzia Henryk Wirkus. W tym powiecie wszyscy znają się jak łyse konie, więc od razu zmiarkowano, że sędzia z Zamartego będzie sprzyjał gościom. Czy do końca tak było, jednoznacznie trudno powiedzieć, ale kilka ewidentnych błędów na korzyść „Ziemniaków” dało się zauważyć. Głównie nie dostrzegane gości, albo niesłuszne gospodarzy - pozycje spalone. Wprawdzie wygrali gospodarze ustalając wynik meczu w 79. min, ale kibice miejscowych do końca byli w napięciu, licząc że sędzia gości zarządzi rzut karny i spaczy wynik spotkania. A było ono, pomimo gradu niepotrzebnych, antysportowych scen, interesujące. Po 18 min gry prowadzenie dla gości uzyskał Błażej Odyja pięknym strzałem zza pola karnego, po którym piłka wpadła w prawy górny róg bramki strzeżonej ze zmiennym szczęściem przez Ireneusza Balcera. Wyrównanie i prowadzenie Firemana wisiało w powietrzu, ale fatalną dyspozycją wykazał „Myfla”, czyli Marcin Myślicki, który kilka stuprocentowych okazji przestrzelił. Pecha w pierwszej połowie miał też Karol Bronowicki, który w 31. min pędząc na spotkanie z bramkarzem tradycyjnie zbyt mocno wypuścił piłkę.
Tego błędu nie popełnił w 69. min strzelając wyrównującego gola. Radość miejscowych nie trwała długo. W 75. min Daniel Herman po błędzie bramkarza Firemana uzyskał prowadzenie dla gości. I to by było na tyle. Końcówkę meczu praktycznie opanowali gospodarze, którzy po strzałach Sebastiana Mańczuka (78. min) i „Bajana” - Adriana Łabuszewskiego (81. min).
O fatalnej dyspozycji sędziego już wiadomo, jednak zachowanie kilku miejscowych piłkarzy oraz grupki kibiców też pozostawia wiele do życzenia. Język, jakim się posługiwali jest nie do przyjęcia!
KS Kawle – LZS Płocicz 0:1 (0:0)
Bramka: Arkadiusz Fridehl. Żk. Szymon Kałaczyński (trzecia kartka), Marcin Piskulski (czwarta kartka) Kawle. Tomasz Fridehl Płocicz. Sędzia Stanisław Żekiecki.
Gospodarze przystąpili do niedzielnego spotkania opromienieni wyjazdowym zwycięstwem nad liderem rozgrywek. To zwiastowało dobry mecz i duże emocje. Niestety, w pierwszej połowie obie drużyny grały tak, jakby zadowalał je bezbramkowy remis. Zawodnicy myśleli już o zasłużonym zimowym wypoczynku. W pierwszej odsłonie sytuacje podbramkowe można było policzyć na palcach jednej ręki. Warto odnotować świetny strzał z dystansu Przemysława Kalli. Piłka po jego uderzeniu o kilkanaście centymetrów minęła słupek bramki strzeżonej przez Szymona Kałaczyńskiego. W odpowiedzi groźnie strzelał Damian Janke. Mocno bitą piłkę sparował ,,Łapa”.
Druga połowa była ciekawsza. Lepiej rozpoczęli ją gospodarze, którzy kilkakrotnie zagrażali bramce przyjezdnych, jednak żadnej sytuacji nie potrafili zamienić na gola. Najgroźniej było, gdy jeden z obrońców gości wybił piłkę w pole z linii bramkowej. W odpowiedzi płociczanie przeprowadzili świetną akcję. Po stałym fragmencie gry w polu karnym gospodarzy zakotłowało się. Zawodnicy z Płocicza dwukrotnie groźnie strzelali na bramkę gospodarzy z bliskiej odległości. Za drugim razem piłkę z własnej bramki wybił obrońca miejscowych. Gola widzieli wszyscy oprócz sędziego. Stanisław Żekiecki, pomimo protestów, bramki nie uznał. Na boisku zaczęło robić się nerwowo. Dzieje się tak, gdy głównym bohaterem piłkarskiego widowiska jest arbiter, a nie piłkarze. Kilka minut później gospodarzy ucieszył Arkadiusz Fridehl, który otrzymał dobre podanie z prawej strony boiska i silnym strzałem z bliska pokonał dobrze broniącego Szymona Kałaczyńskiego. Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Na skuteczną interwencję golkiper nie miał żadnych szans. Liczna grupa kibiców gości długo celebrowała zdobycie gola, który przesądził o wyniku meczu. Po spotkaniu zawodnicy obu drużyn mieli pretensje do arbitra. Goście za to, że sędzia nie uznał prawidłowej bramki, a gospodarze za to, że sędzia zbyt pochopnie rozdawał żółte kartki. To był wyrównany mecz dwóch równorzędnych zespołów.
O zwycięstwie gości zdecydowała jedna akcja i jeden błąd popełniony przez defensorów gospodarzy. W niedzielę świetne zawody rozgrywali bramkarze obu drużyn. Obaj udowodnili, że należą do ligowej czołówki na swoich pozycjach.
Sosenka Sośno – Fuks II Wielowicz 4:1 (1:1)
Bramki: Ariel Stremlau 2, Maciej Scheffler, Waldemar Gackowski Sośno. Dawid Martin Wielowicz. Sędzia Wiesław Jarząb.
Przez ponad trzydzieści pięć minut Sosenka Sośno z Arielem Stremlau na czele nie potrafiła zdobyć gola. Mimo wielu podbramkowych akcji obrońcy Fuksa z niezawodnym Łukaszem Biedrzyckim i bardzo czujnym tego dnia bramkarzem Krzysztofem Budnikiem bardzo intensywnie odpierali napór miejscowych. Po akcjach gospodarzy nie zostawali dłużni i z ogromnym zaangażowaniem walczyli o każdy metr boiska. Dwudziesta piąta minuta spotkania to brawurowa akcja przyjezdnych. Piłka dwukrotnie skierowana w światło bramki pierwszy raz ocalona została przez Jakuba Wiśniewskiego. Wybitą tuż w okolice pola karnego Sosenki futbolówkę przechwycił Dawid Martin i w pięknym stylu dał prowadzenie gościom. Gra toczyła się dalej lecz w bardziej zaciętej atmosferze. Dopiero kilka minut przed końcem pierwszej połowy Ariel Stremlau wykorzystał zamieszanie po strzale z rzutu rożnego i głową skierował piłkę do bramki gości. Po przerwie gospodarze wzięli się do odrabiana strat. Wielowiczanie bardzo skrupulatnie utrudniali im manewry w obrębie własnego pola karnego. Kolejne dwie bramki to zasługa Ariela Stremlau i Macieja Schefflera. Ostatni kwadrans bez wątpienia należał do Fuksa, mimo tego że Sosenka nie pozostawała dłużna i odpowiadała atakiem na atak. Kropkę nad „i” po zagraniu ręką postawił Waldemar Gackowski, czym ustalił wynik meczu. Tego dnia Fuks zagrał ładny mecz. Jeśli uda im się zagrać tak, jak to miało miejsce podczas pierwszej połowy, w najbliższą niedzielę poskromią rozpędzoną Lubczę.
Tom-Dach Sitno – Obrol Obkas 1:4 (0:2)
Bramki: Tomasz Maculewicz 2, Dawid Wierzchucki, Adrian Wierzchucki Obkas. Andrzej Hippler Sitno. Żk. Patryk Miszewski, Szymon Skiba, Dawid Wierzchucki (trzecia kartka) Obkas. Miłosz Iwan Sitno. Sędzia Wiesław Jarząb.
Zestawienie tych drużyn wróżyło mecz na wysokim poziomie. Wprawdzie Sitno jest w tabeli o ładnych kilka pięter niżej, jednak w wielu prestiżowych spotkaniach dowiodło, że potrafi dorównać każdej drużynie. Niestety, nie tym razem. Na domiar złego dla nich, a dobrego dla gości na boisku pojawił się dawno nie widziany Tomasz Maculewicz. Od niego cała bieda miejscowych się zaczęła. W 17. min pomimo opieki „Buncola” ruszył prawą stroną, podjechał pod pole bramkowe i wpakował piłkę obok bezradnego Sylwestra Spichalskiego, który w całym meczu pokazał kawał dobrej roboty. W 22. min prowadzenie podwyższył Dawid Wierzchucki strzałem z rzutu karnego za rękę „Buncola”.
Po przerwie spodziewano się, że TomDach łatwo się pozbiera, ale druga bramka Maculewicza po błędzie Spichalskiego w 60. min pozbawiła ich złudzeń. Do tego spora grupa kibiców z obkaskich wzgórz nie szczędziła gardeł. „Łobkas gola!” - krzyczeli skutecznie. Jednak w 70. min w potwornym zamieszaniu pod bramką Dawida Kołtonowskiego piłkę przejął Andrzej Hippler i zdobył honorowego gola dla bardzo ambitnych gospodarzy. Wynik ustalił Adrian Wierzchucki w 74. min.
Najlepsi strzelcy
18 bramek Marcin Szreder Orzełek
15 bramek Ariel Stremlau Sośno.
14 bramek Dawid Wierzchucki Obkas.
13 bramek Kamil Rudziński Dąbrowa, Andrzej Hippler Sitno.
11 bramek Bartłomiej Wojtasik Dąbrowa
* * * W niedzielę o godzinie 13.00 na boisku w Lubczy rozegrany zostanie zaległy pojedynek z pierwszej kolejki Time – Fuks II. Spotkanie sędziuje Stanisław Żekiecki.
Już dzisiaj, przepraszając chłopaków z Wielowicza, możemy powiedzieć, że mistrzostwo rundy jesiennej przypadło Time Lubcza. Nawet gdyby zakładać powiedzenie klasyka: ,,Dopóki piłka w grze...”, nie wydaje się, by drużyna prezesa Fifielskiego potknęła się z ostatnią drużyną w tabeli. Z gratulacjami jednak poczekamy do niedzielnego popołudnia.