Powiat
To nie ja, to sanepid
Starosta sępoleński Jarosław Tadych bezpośrednio dotknięty koronawirusem poczuł się urażony naszym ubiegłotygodniowym artykułem pt. ,,Nie zasłużyli na darmowe testy”. Jaka była jego reakcja? Dość typowa. W czwartek chwycił za słuchawkę i rozgniewany zadzwonił do nas w tej sprawie. Oczywiście oskarżył nas o niewiedzę i wypisywanie kłamstw. Wobec tego warto zweryfikować kilka faktów.
Prawie każda władza nie znosi krytyki. Postawa starosty sępoleńskiego, który po wytknięciu błędów robi się nerwowy, jest tego jaskrawym przykładem. Jarosław Tadych powiedział podczas rozmowy telefonicznej, że wielokrotnie pokornie znosił nasze kłamstwa i przymykał na nie oko, ale tym razem tej sprawy tak nie zostawi. Nadmienił również, że z premedytacją wykorzystujemy jego chorobę do wywołania sensacji medialnej. To kompletna bzdura. W naszej publikacji poruszyliśmy bardzo istotną kwestię dotyczącą bliskiego kontaktu z osobą zakażoną. Jednym z głównych obowiązków osoby zakażonej, w tym przypadku starosty, było wskazanie wszystkich osób, z którymi miało się kontakt w ciągu 10 dni poprzedzających wykrycie wirusa. Starosta taką listę sporządził, ale naszym zdaniem o niektórych zapomniał. Nie wskazał jednego ze swoich najbliższych współpracowników, z którym rzekomo nie miał kontaktu. Zapewne uznał, że przesłanki kontaktu bezpośredniego nie zostały spełnione. Popełnił kardynalny błąd, który mógł mieć fatalne skutki. Osoba nie wskazana przez starostę kilkadziesiąt godzin po wykryciu u niego wirusa wsiadła do samochodu i ze strachu pojechała się przebadać na własną rękę, aby zminimalizować potencjalne zagrożenie. Poświęciła własne pieniądze i czas. Dlatego nasz tytuł odzwierciedlający to, co się wydarzyło, jest trafny. Z tymi faktami starosta zupełnie niepotrzebnie próbuje polemizować. Jarosław Tadych kwestionuje niemal każde zdanie. W naszym artykule napisaliśmy, że pracownicy starostwa powiatowego dotykają tych samych przedmiotów, przewracają te same dokumenty i korzystają z tych samych toalet co starosta, dlatego byli realnie zagrożeni. Starosta wyśmiewa ten argument. Po co więc urzędy są regularnie dezynfekowane, a w szczytowym momencie pandemii dokumenty z zewnątrz, które wpływały do biurowca, trafiały na kwarantannę? W rozmowie z nami starosta powoływał się na procedury, mówiąc, że to nie on decyduje o tym kto trafia na kwarantannę i komu wykonuje się testy. Decyduje o tym sanepid. Wszystko się zgadza, tyle tylko, że służby sanitarne działają w oparciu o informacje od osoby zakażonej, które w tym przypadku były niepełne. W konsekwencji tylko kilka osób z ogromnego gmachu zostało poddanych badaniom. Przy tej okazji warto wspomnieć, że dwa dni po wykryciu wirusa u starosty, koronawirusa wykryto u pracownika jednej z sępoleńskich instytucji finansowych. Pracuje tam znacznie mniej osób niż w starostwie powiatowym. Pomimo tego testy wykonano kilkunastu pracownikom tejże instytucji. To wynik dbałości o szczegóły i troski o bezpieczeństwo załogi. Najwyższy czas, żeby starosta zrozumiał, że lepiej wskazać o kilka osób za dużo ,z którymi miało się kontakt, niż o jedną za mało. Niewskazanie kogokolwiek mogło mieć fatalne skutki. Na tym polemikę z panem starostą należy zakończyć. Pan Jarosław Tadych powinien również wiedzieć, że prasa ma prawo do krytyki, z którego będzie korzystać. Ponadto media mogą inaczej interpretować pewne zdarzenia i zachowania niż nieomylni przedstawiciele lokalnych władz.
Warto odnieść się do jeszcze do kilku kwestii. Władza szczebla powiatowego zarzucająca nam wypisywanie bzdur wielokrotnie wprowadzała w błąd opinię publiczną. Bez konsekwencji. Na jednej z sesji rady powiatu starosta wmawiał słuchaczom, że pensjonariusze Domu Pomocy Społecznej w Suchoroączku podczas pandemii są pozamykani i nie opuszczają budynku. Była to totalna bzdura, na którą musiała zareagować dyrekcja placówki. To tylko jeden z przykładów. Ta sama władza jest niekonsekwentna w swoich działach i osiągnęła mistrzostwo świata w stwarzaniu pozorów. Najpierw ze względów bezpieczeństwa organizuje się sesję rady powiatu w sposób zdalny. Podczas komputerowych obrad straszy się społeczeństwo konsekwencjami, które grożą za uchylanie się od obowiązku noszenia maseczek. Kilka dni później już w bezpośrednim kontakcie organizuje się posiedzenie komisji z udziałem kilkunastu osób w zamkniętym pomieszczeniu. Wszyscy są bez masek. Na koniec zdjęcie z tego wydarzenia wrzuca się do sieci, aby wszyscy mogli je zobaczyć. Totalny absurd.
* * *
Instrukcja bezpieczeństwo obowiązująca w Starostwie Powiatowym w Sępólnie mówi wyraźnie, czym jest bezpośredni kontakt z osobą chorą. Dochodzi do niego m.in. w pracy poprzez przebywanie w tym samym pomieszczeniu. Podpisał się pod nią starosta i wszyscy pracownicy.
„Wiadomości” będą?
– pytał Andrzej Marach swojego płatnego kumpla z kamerką i mikrofonikiem.
– Ale żeście dali dupy! – odpowiada Maciej Bór (Krajna „tiwi”).
– Ty, oni przeginają pałę totalnie, no – rzecze kumplowi Marach.
–To jest skandal. Jak można coś takiego robić? – pyta Bór.
– Ale co? – niecierpliwi się jego koleżka Marach.
– No, to, co jest dzisiaj na pierwszej stronie „Krajeńskich” – mówi Bór, parskając śmiechem.
– Ale daj spokój, co ty chcesz ode mnie. To jest skandal po prostu. To jest dezinformacja ludzi! No, zupełna, totalna! Jakbyśmy my decydowali, kto badania ma mieć zrobione.
– Ale Robert, redaktor Środecki, uważa, że tak.
– Doktor Środecki tak, wie lepiej. Możesz zadać pytanie dzisiaj na temat: jakie są procedury kierowania...
– No, chciałbym...
– Bardzo proszę.
– Mam nadzieję, że jeszcze nie nagrywasz tego, bo chciałbym coś powiedzieć, ale nie powiem tego, bo jeszcze pójdzie w świat. Nie będę ryzykować. Ja mam taki plan: Ja na początku... (Bór przerywa i ustala, by jego kumpel przygotował się do wytłumaczenia zasad kwarantanny).
– Od kontaktu kwarantanna liczy się dziesięć dni.
– No właśnie – potwierdza Bór.
– A próba... eeyy... No to jest to, że się te dni sumują, na przykład w domu... Taaak. Bo to jest tak, jeśli ktoś... (tutaj niespokojny Bór przerywa próbę wyjaśnienia proceduralnych zawiłości związanych z kwarantanną).
– Poczekaj. Jeśli ktoś ma plusa i siedzi na izolacji, bo to nie na kwarantannie, tylko on siedzi na izolacji domowej i jemu się kończy, i on siedzi z żoną, czy z kochanką, to ta druga osoba musi jeszcze dziesięć dni zostać dłużej, ponieważ mogła się zarazić w ostatni dzień od tego, który niby ozdrowiał. I o to tu chodzi – wyjaśniał koledze opłacanemu z publicznych pieniędzy wicestarosta Andrzej Marach. I tak to dwaj kumple przećwiczyli górnolotnie tematykę tak zwanej konferencji prasowej.
Ta scenka z „konferencji prasowej”, którą udało się nagrać i zachować na potrzeby ewentualnych pyskówek ze strony starosty Jarosława Tadycha i jego zastępcy Andrzeja Maracha, wymownie oddaje atmosferę tytanicznej pracy i niezmiernie wysokiej kultury zarządzających powiatem. Powiedzmy jasno, powiatem doprowadzanym przez tych właśnie starostów systematycznie do coraz niższych pozycji. Znacznie niższej niż za rządów krytykowanych przez nich poprzedników. Rozumiemy, że prawdziwe, a bardzo niewygodne treści władza ludowa, zacinając zęby sponiewiera. Tak było za ojców, tak jest za synów i pewnie dotknie ich wnuczęta. Bo akurat proces budowania prawdziwych, kompetentnych i wolnych od kolesiostwa samorządów będzie trwał w naszej ojczyźnie jeszcze bardzo długo.
Wicestarosta w rozmowie z kumplem, opłacanym przez niego pieniędzmi z kieszeni podatników (będziemy to podkreślać zawsze), nie szczędził słów krytyki po artykule z poprzedniego tygodnia. Zamieszczone na pierwszej stronie treści ubodły rządzących. Starosta Tadych nie omieszkał chwycić za telefon, by poujeżdżać na naszej redakcji, odnoszącej się krytycznie do ludzi kompletnie źle zarządzających powiatem. Od czasu sprawowania władzy przez starostę Tadycha, najpierw w parze z Andrzejem Chatłasem, później z Andrzejem Marachem, docierają do nas niedobre informacje. Związane są one głównie z atmosferą w relacjach starosta – urzędnik, na co bezpośredni wpływ ma mieć apodyktyczny charakter starosty.
– Proszę się przyjrzeć postawie tego pana chociażby w transmisjach z obrad sesji rady powiatu. Proszę ocenić, czy ten pan umie, a może nie umie panować nad emocjami? – trafiło do nas takie pytanie. Przyglądamy się obradom w różnych powiatach. Tak źle, amatorsko i kolesiowsko jest tylko w Sępólnie. To, że starosta Tadych jest pełen emocji, on sam wie najlepiej. Czy zdaje sobie sprawę z tego, że nie sprzyja to jego wizerunkowi i efektom sprawowanej funkcji – tego nie wiemy. W każdym razie, straszenie nas w wykonaniu mieszkańca wsi Piaseczno, jak niektórych urzędników, na pewno nie spełni jego oczekiwań.
– Tym razem tej sprawy tak nie zostawię – grzmiał Jarosław Tadych podczas rozmowy z Robertem Środeckim. A więc nic innego, tylko się bać i dumać nad tym, co ten Tadych w tym starostwie wymyśli. My w zamian proponujemy obu starostom, aby zwyczajnie unikali okazji do reprezentowania starostwa w zamian za zwyczajną, leciutką, jak to w samorządach bywa, tradycyjnie nieodpowiedzialną pracę na rzecz poprawy kondycji finansowej. Nie, nie chodzi o własne kieszenie, tylko o poprawę upadającego budżetu starostwa w obliczu wymuszonego przez nich na mieszkańcach powiatu programu naprawczego.
Wicestarosta Andrzej Marach w przytoczonej „rozmowie” z „tiwi” pokazał, na co go stać. Dlaczego brak mu odwagi do kulturalnej, jawnej krytyki naszych treści? Dlaczego podpuszczany przez byłego współpracownika naszej redakcji brnie w styl nie uchodzący ważnemu urzędnikowi? Czyż nie lepiej pogawędzić z „tiwi” na temat własnej głupoty i powiedzieć:
– Słuchaj no, daj spokój, jesteśmy głupcami, strasząc mieszkańców powiatu sępoleńskiego wysokimi karami, podczas gdy sami rygoru sanitarnego nie przestrzegamy! Weź teraz to, co powiedziałem, nagraj i rozpowszechnij przez „tiwi”. To jest szczera prawda o naszym podejściu do pandemii.
Niestety, odnoszenie się do własnego ignoranctwa, do stawiania siebie ponad przeciętność nie jest dla tej władzy do przyjęcia. Lepiej kupić jakąś usłużną i o słusznej orientacji kamerkę, ustawić ją pod własne widzimisię i nadawać. Jeśli ktoś innego jest zdania, inaczej to samo widzi, bo w kontakcie z szerszym spektrum myślących, a to głupi. A to, daj spokój, o czym oni piszą? To jest skandal! To jest dezinformacja! Nasza propozycja jest dalej idąca: potok słów z wykrzyknikami, zamienić w zbożny czyn.
W maju na jednym z posiedzeń zarządu powiatu radna Iwona Sikorska zainteresowała się finansowaniem przez ubożejący powiat usłużnej Krajna „tiwi” z uwzględnieniem programu naprawczego narzuconego starostwu w związku z fatalną polityką finansową. Starosta Tadych wyjaśnił: „Serwis za maj zapłaci powiat z bieżących wydatków, natomiast za kolejne ze swoich budżetów zapłacą szkoły”. Oj, sprytnie ten starosta przestrzega programu naprawczego. Chce płacić nie z wpływów, lecz z wydatków! Oj, baaardzo sprytnie. Trzaskowski w Warszawie to pikuś do Tadycha w Sępólnie. Reasumując. Tak to urzędnicy bezmaskowcy z ciepłych i miękkich foteli, tudzież na przemian z własnych domowych pieleszy pokazują, na czym polega sprawowanie „wadzy” - wicie, rozumicie. W dobie pandemii, rzecz jasna – wicie, rozumicie.