Tołpyga i amur w Sępoleńskim nie występują
Przez dwa dni w Jeziorze Sępoleńskim trwały odłowy sieciowe, które, zdaniem przedstawiciela Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Bydgoszczy, miały pokazać, czy w akwenie występują takie gatunki jak amur i tołpyga. Okazało się, że takich nie ma. Poprosiliśmy okręg o ustosunkowanie się do obaw wędkarzy związanych z przeprowadzonymi odłowami sieciowymi.
Ostatnia tego typu akcja na Sępoleńskim miała miejsce 15 lat temu. W środę i czwartek na jeziorze pojawiły się łodzie z sieciami. Po naszym artykule zainteresowanie wędkarzy tym, co się dzieje na jeziorze, było bardzo duże. Wielu z nich rozlokowało się wokół akwenu, aby patrzeć na ręce wykonujących odłowy. Jaki cel mają tego typu działania, skoro wiadomo, że w Jeziorze Sępoleńskim jest mniej ryb niż wędkarzy, którzy na nie polują?
– Priorytetem przeprowadzonych odłowów było sprawdzenie występowania oraz ewentualna redukcja pogłowia tołpygi pstrej, tołpygi białej oraz amura, które zgodnie z rozporządzeniem ministra rolnictwa i rozwoju wsi, uważane są za gatunki nierodzime. Odłowy przeprowadzono w najbardziej prawdopodobnych miejscach bytowania tych gatunków poprzedzając odłów sondowaniem toni i dna jeziora. Kolejnym celem przeprowadzenia odłowów kontrolnych jest ocena stanu ichtiofauny zbiornika mająca na celu określenie najbardziej optymalnego modelu gospodarowania danym akwenem, a także poznanie struktury gatunkowej, ilościowej i jakościowej ichtiofauny – mówi Damian Wysocki, specjalista ichtiolog z działu gospodarki rybacko-wędkarskiej Okręgu PZW w Bydgoszczy.
Pytania zaniepokojonych wędkarzy dotyczyły głównie nadzoru nad połowami i tego, co dzieje się z pozostałymi gatunkami ryb, które znalazły się w sieciach. Sugerowano nawet, że jest to legalne kłusownictwo. Co na to związek?
– Odłowy miały charakter wybiórczy, nastawiony jedynie na wymienione przeze mnie wcześniej gatunki. Po określeniu ich składu, struktury i kondycji niezwłocznie, z zachowaniem niezbędnej staranności, zostały wypuszczone na wolność. Kontrolę nad ich przeprowadzeniem oraz zapewnieniem bezpieczeństwa sprawowali przedstawiciele właściwej miejscowo społecznej straży rybackiej, a także Państwowej Straży Rybackiej oraz z ramienia PZW komendant ochrony wód i ichtiolog. Przeprowadzone odłowy wykazały, że w Jeziorze Sępoleńskim tołpyga i amur nie występują lub występują nielicznie, stanowiąc statystycznie nieistotną różnicę. Zatem wszystkie odłowione ryby trafiły z powrotem do macierzystej wody. Odłowy potwierdziły także dane zawarte w rejestrach amatorskiego połowu ryb – dodaje Damian Wysocki.
Wędkarze i tak wiedzą swoje, wietrząc w tym interes wąskiej grupy osób, a straży rybackiej po prostu nie wierzą. Odłowy odbyły się na zasadzie usługi wykonanej przez określony podmiot za wynagrodzeniem wypłaconym przez okręg. Jeden ze stojących na brzegu wędkarzy nazwał tę ekipę „grupą poławiaczy”. W ostatnich dniach podobne połowy przeprowadzono w Jeziorze Więcborskim.