Tomograf już przyjechał
Wykonawca szpitalnej inwestycji skupia się na części diagnostycznej nowego skrzydła szpitala, która mieści się na parterze. W piątek do tych pomieszczeń popłynęło już ciepło. Pracuje też nowa rozdzielnia prądu, która zasila cały szpital. Z bezładnej, wydawałoby się, plątaniny kabli, rur i surowych ścian, wyłaniają się sterylne pomieszczenia, w których stanie aparatura diagnostyczna. Pacjent, który trafi na izbę przyjęć, nie będzie transportowany po całym szpitalu, tylko trafi za ścianę, gdzie zostanie zdiagnozowany. Najważniejszą i najdroższą częścią tej układanki jest tomograf. Urządzenie, które kosztowało ponad milion złotych, jest już w Więcborku i trwa jego rozruch.
– Z tym tematem musieliśmy uporać się w pierwszej kolejności, ponieważ jest to zakup z unijnego programu, który wygasa z końcem roku – wyjaśnia prezes spółki Novum-Med, Stanisław Plewako.
Wielu mieszkańców powiatu zastanawia się, czy więcborski szpital będzie w stanie w optymalny sposób wykorzystać to nowoczesne urządzenie. Czy Narodowy Fundusz Zdrowia, jako płatnik, przydzieli środki na jego funkcjonowanie?
– W tym roku nie ma kontraktowania usług medycznych. Mamy tylko aneksowanie dotychczasowych kontraktów. W związku z tym nie jest możliwe zawarcie żadnej nowej umowy, a więc tomograf będzie funkcjonował bez umowy. Kto będzie płatnikiem? Narodowy Fundusz Zdrowia, ale tylko w przypadku osób hospitalizowanych, gdzie zapłata za badanie mieści się w tak zwanej procedurze szpitalnej. Chcę też powiedzieć bardzo ważną rzecz. Przez pięć lat na tym sprzęcie nie możemy prowadzić żadnej działalności komercyjnej. Tego wymagają przepisu unijne – mówi prezes Plewako.
– To, że szpital jest szpitalem powiatowym, nie zwalnia nas z posiadania takiego sprzętu. Bardzo często w procedurach medycznych badanie tomografem jest konieczne. Narażamy wówczas pacjenta na przejazdy do innych ośrodków. Nie zawsze warunki, w tym i zdrowie pacjenta, na to pozwalają. Dysponowanie takim sprzętem na miejscu może nam ułatwić diagnostykę. Poza tym, jeśli korzystamy z tomografu zewnętrznego, musimy się za te usługi rozliczać – dodaje starosta Tomasz Cyganek.
Prezes Plewako jest przekonany, że fakt posiadania tomografu na miejscu spowoduje wzrost liczby wskazań do jego użycia. Zatem nie należy się obawiać, że sprzęt będzie stał i niszczał. Jego obsługą będzie się zajmował, po odpowiednim przeszkoleniu, obecny personel szpitala, który współpracuje z dwoma radiologami. Możliwe będą także konsultacje za pomocą łączy elektronicznych poprzez przesyłanie obrazów na odległość. Szkolenia dla obsługi są zagwarantowane przez dostawcę w ramach przetargu.
W cyklu dwutygodniowym odbywają się tzw. rady budowy. Uczestniczą w nich przedstawiciele wykonawcy, inwestora, powiatu oraz inspektora nadzoru. Mieliśmy okazję uczestniczyć w obradach rady. Kierownik budowy, a jednocześnie szef firmy Inżtech, która jest liderem konsorcjum wykonawców, obiecuje, że z umowy się wywiąże, chociaż wejście na budowę po innym wykonawcy przysparza wielu kłopotów.
– W tej chwili postęp prac oceniam na 30 procent, a kwotowo jest to nawet 50 procent. Po prostu wiele rzeczy musimy zamawiać i kupować z wyprzedzeniem. W te zakupy zaangażowaliśmy około miliona złotych. Na szczęście pogoda nam sprzyja. Myślę, że w niektórych elementach uda nam się wyprzedzić ustalony wcześniej harmonogram budowy - mówi Andrzej Kobus.
Obecnie na budowie pracuje codziennie około 15 osób. Wydaje się, że to niewiele, ale skupienie prac w jednym miejscu, w części diagnostycznej, powoduje spory tłok. Bywa tak, że elektrycy, hydraulicy i kafelkarze siedzą sobie dosłownie na głowach co powoduje czasami sytuacje konfliktowe. O skali przedsięwzięcia niech świadczy zakres robót elektrycznych. Tylko dla części diagnostycznej elektrycy Włodzimierza Grabińskiego zamontowali 3.500 metrów różnych kabli i przewodów.
– Cieszymy się, że wreszcie rodzime firmy zostały zaangażowane w tę inwestycję. Nie wiem, czy kiedyś znowu uda nam się w tym gronie być razem. Naszym pobożnym życzeniem jest to, aby potencjał w powiecie bardziej wykorzystywać, abyśmy nie musieli jeździć po Polsce i tam szukać pracy. Udało nam się uczciwie wygrać przetarg. Nie mówię, że trzeba robić jakieś przekręty, ale żeby nam pomóc i nas zatrudniać. Myślę, że udowodniliśmy, że potrafimy budować. Dochodziły do nas głosy, że sobie nie poradzimy. Jest to skomplikowana rzecz, ale sobie poradzimy – mówi Andrzej Kobus.