Tragedia za zamkniętymi drzwiami
Rzecz działa się w poniedziałek 18 maja w kamienicy przy ulicy Wojska Polskiego. Na górnej kondygnacji mieszka 70-letnia kobieta chora na epilepsję. Około godziny 14.00 jeden z sąsiadów usłyszał dobiegające z mieszkania pukanie. Sąsiedzi wiedzą o chorobie lokatorki tego mieszkania i wzywają na pomoc służby ratunkowe. Na miejscu pojawia się zespół ratownictwa medycznego, strażacy i policjanci. Zapadła decyzja o wyważeniu drzwi. Okazało się, że ta decyzja najprawdopodobniej uratowała kobiecie życie. Leżała w łazience. Nie mogła się poruszać, miała bardzo opuchniętą nogę. Ratownicy położyli ją na łóżku, zaaplikowali jakiś zastrzyk i odjechali.
Następnego dnia odwiedziła ją sąsiadka. Stan pacjentki wyraźnie się pogorszył. W znajdującej się po drugiej stronie ulicy przychodni Bonus Plus zamówiono wizytę domową. Lekarz jednak się nie pojawił. Wezwano więc po raz drugi karetkę pogotowia. – Lekarz jeszcze nie zobaczył pacjentki, a już straszył, że wystawi fakturę za nieuzasadnione wezwanie. Nie zabrano tej pani do szpitala – mówi świadek tych wydarzeń.
W poniedziałek stan pacjentki był ciągle zły. Nie mogła się przemieszczać, leżała we własnych odchodach. Sąsiedzi powiadomili o tym ośrodek pomocy społecznej. Bardzo szybko pojawiły się dwie panie z ośrodka. Umyły starszą panią, przebrały i posprzątały. Wezwały również lekarza z Bonusa. Ten wreszcie się pojawił i wystawił skierowanie do szpitala. Pogotowie przyjechało po raz trzeci. Okazało się, że opuchnięta do granic możliwości noga jest złamana i wymaga natychmiastowej interwencji chirurgicznej. Kobietę przewieziono do szpitala w Bydgoszczy, gdzie przeszła zabieg i przebywa tam do dzisiaj.
Skontaktowaliśmy się z prezesem spółki Novum-Med prowadzącej Szpital Powiatowy w Więcborku. – Aktualnie przebywam na urlopie. Proszę się skontaktować w tej sprawie z dotorem Górskim – powiedziała bardzo uprzejmie prezes Maria Kiełbasińska.
– Nie udzielam żadnych informacji – to z kolei wypowiedź prokurenta spółki Ryszarda Górskiego, którą usłyszeliśmy w telefonie wicestarosty Andrzeja Maracha.
Zespół ratownictwa medycznego w mieszkaniu przy ulicy Wojska Polskiego był trzy razy. Gdyby za pierwszym razem podjęto właściwe działania, to nie musiałby przyjeżdżać kolejne dwa razy. Gdyby lekarze i ratownicy wykazali się taką wrażliwością jak sąsiedzi 70-latki, to nie musiałaby ona cierpieć przez kilka dni. Podczas publicznej dyskusji na forum rady powiatu, jaka się odbyła w związku ze słynnym już wypadkiem w Zamartem, jeden z radnych powiedział: – Możemy ten szpital wybudować od nowa, wyposażyć w najnowocześniejszy sprzęt, ale ludzi nie zmienimy.