SĘPÓLNO

Umowy śmieciowe w wykonaniu Krakowiaka

Robert Lida, Piotr Pankanin, 21 kwiecień 2012, 22:52
Średnia: 0.0 (0 głosów)
Zakład Gospodarki Komunalnej w Sępólnie prowadzi gminne wysypisko i zajmuje się wywozem śmieci. Już niedługo kilkoro pracowników spółki może znaleźć się na życiowym śmietniku. Pracodawca chce, aby pracowali na tak zwanych umowach śmieciowych. Załoga boi się, że to początek kadrowej karuzeli, która może zabrać ze sobą także kolejne osoby. Prezes Dariusz Krakowiak tego nie wyklucza. – Musimy oszczędzać – mówi szef komunalnej spółki, której właścicielami są wszyscy mieszkańcy gminy. Czy sam da przykład? Wątpliwe!
Umowy śmieciowe w wykonaniu Krakowiaka

Dariusz Krakowiak

Kilkoro pracowników wydziału wodociągów i kanalizacji otrzymało propozycje zamiany umów o pracę na umowy zlecenie. Kierownik wydziału, Zbigniew Ferenc, który sępoleńskie wodociągi zna jak własną kieszeń i poświęcił im sporą część życia zawodowego, po upływie okresu wypowiedzenia, które wręczono mu w ubiegłą środę, straci pracę. Atmosfera w zakładzie już od dłuższego czasu gęstnieje. Ostanie decyzje kadrowe tylko ją pogorszyły. – Problem dotyczy pracowników doświadczonych, z wieloletnim stażem i z tak zwanej grupy 50 +. Te osoby budowały ten zakład od podstaw i zapewniały mieszkańcom prawidłowy dostęp do usług. Teraz traktuje się je jak zwykłe przedmioty. Pracownik, który obsługiwał hydrofornię i sieć wodociągową oraz wykonywał odczyty wodomierzy w sporej części gminy teraz ma robić to samo i dodatkowo jeszcze 300 odczytów w Sępólnie, ale na umowę zlecenie. Tak samo postąpiono z laborantką, która pracuje w oczyszczalni ścieków. Tymczasem na etacie  zatrudniono tam niedawno  pana Stupałkowskiego, brata burmistrza, i to jest w porządku? – pyta jeden z pracowników ZGK. Ze zrozumiałych względów, w obawie o zemstę, osoby, które udzieliły nam informacji, a mają związek ze spółką, poprosiły o anonimowość.
Stała się rzecz dziwna, ponieważ oszczędnościowe ruchy kadrowe dotknęły w pierwszej kolejności wydział, który w rocznym bilansie wyszedł na plus. Takie informacje przekazano radzie nadzorczej podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia. Prawdą jest również to, że  w spółce zatrudniono brata burmistrza Waldemara Stupałkowskiego. Takie ruchy ewidentnie gorszą załogę spółki zdominowaną kwitnącym kolesiostwem.
– To prawda, wprowadziliśmy zmiany organizacyjne ze względów ekonomicznych. Musimy oszczędzać. Musimy dostosować ilość zatrudnionych osób do potrzeb. Nie wszystkie stanowiska są dociążone. Jak mamy konkurować z w przetargach z prywatnymi firmami, które zatrudniają 80 procent pracowników na umowy śmieciowe albo w ogóle na czarno? Tak się nie da, nie ma ucieczki od takich rozwiązań. Oczywiście z czysto ludzkiego punktu widzenia to nie są dobre decyzje, ale w pierwszej kolejności jestem szefem firmy, za którą odpowiadam przed właścicielem. Na rynku w każdej dziedzinie jest ogromna konkurencja, aby się utrzymać, trzeba podejmować też niepopularne decyzje. To jest początek takich zmian – zapowiada  Dariusz Krakowiak, prezes ZGK.
Szef jest od tego, aby kierować zakładem. Zatrudnianie i zwalnianie to jego przywilej, nikt nie chce mu tego odbierać, zwłaszcza gdyby wyraźnie odcinał się od kolesiostwa. Pamiętamy jednak, kiedy prezes Krakowiak, walcząc o aktualną posadę z pozycji radnego, zajadle atakował dyrektora Stanisława Kozłowskiego za to, że zatrudnił zastępcę do spraw technicznych. Teraz wpadł we własne sidła. Zatrudnił zastępcę na dodatek związanego z pracującą tam na kluczowym stanowisku pewną panią.
Rzeczywiście, w spółce pojawił się Mariusz Zygowski - zastępca dyrektora do spraw technicznych. To on po zwolnieniu kierownika Ferenca ma się zajmować między innymi wodociągami. Różnica jest taka, że pensja dyrektora jest na pewno wyższa niż kierownika, a zatem to zwykłe pozorowanie oszczędności. Pracownicy, zresztą nie tylko oni, uważają, że Krakowiak zatrudnił zastępcę, ponieważ przerastają go obowiązki, które wziął sobie na głowę. Chodzi głównie o funkcję przewodniczącego rady powiatu i nagminne politykowanie. Coraz częściej dochodzą do nas głosy, podobnie jak w przypadku jego kolegi - prezesa ZGK w Kamieniu - że spotkać go w firmie, to coraz większa sztuka.
– Kolejny przykład na ,,oszczędności” w spółce to umorzenie klubowi sportowemu ponad 30 tysięcy długu. Z jednej strony, posyła się ludzi na umowy śmieciowe, a z drugiej, lekką ręką daruje zobowiązania, których sam namnożył będąc prezesem Krajny – mówi  nasz informator, czego  nie potwierdza kierownik Krajny. 
Głosów krytyki jest wiele i trudno się dziwić. Pracownicy boją się, że z ZGK będzie tak, jak w więcborskim szpitalu. Tylko prezes będzie na etacie.
W Sępólnie krążyły słuchy, że wypowiedzenie otrzymała także radna Anna Miczko, pracująca na co dzień w wodociągach. Miał to być rzekomo odwet za jej głosowanie przeciwko taryfom cenowym za wodę i ścieki. Pewnie dyrekcja chętni by ją zwolniła, jednak przewodnicząca komisji gospodarki komunalnej podlega kodeksowej ochronie przedemerytalnej, a nadto chroni ją immunitet radnego. 
W ZGK niektórzy pracownicy obawiają się traktowania na równi z substancją, którą jego służby wywożą daleko poza miasto. Wśród mieszkańców gminy słychać głosy domagajace się, na równi z klubem Krakowiaka  - jeśli to prawda, fali umożeń zalegości w opłatach komunalnych. W końcu konstytucja zapewnia róność wszyskim. Nawet tym, nie związanym z PO.