Umowy śmieciowe w wykonaniu Krakowiaka
Kilkoro pracowników wydziału wodociągów i kanalizacji otrzymało propozycje zamiany umów o pracę na umowy zlecenie. Kierownik wydziału, Zbigniew Ferenc, który sępoleńskie wodociągi zna jak własną kieszeń i poświęcił im sporą część życia zawodowego, po upływie okresu wypowiedzenia, które wręczono mu w ubiegłą środę, straci pracę. Atmosfera w zakładzie już od dłuższego czasu gęstnieje. Ostanie decyzje kadrowe tylko ją pogorszyły. – Problem dotyczy pracowników doświadczonych, z wieloletnim stażem i z tak zwanej grupy 50 +. Te osoby budowały ten zakład od podstaw i zapewniały mieszkańcom prawidłowy dostęp do usług. Teraz traktuje się je jak zwykłe przedmioty. Pracownik, który obsługiwał hydrofornię i sieć wodociągową oraz wykonywał odczyty wodomierzy w sporej części gminy teraz ma robić to samo i dodatkowo jeszcze 300 odczytów w Sępólnie, ale na umowę zlecenie. Tak samo postąpiono z laborantką, która pracuje w oczyszczalni ścieków. Tymczasem na etacie zatrudniono tam niedawno pana Stupałkowskiego, brata burmistrza, i to jest w porządku? – pyta jeden z pracowników ZGK. Ze zrozumiałych względów, w obawie o zemstę, osoby, które udzieliły nam informacji, a mają związek ze spółką, poprosiły o anonimowość.
Stała się rzecz dziwna, ponieważ oszczędnościowe ruchy kadrowe dotknęły w pierwszej kolejności wydział, który w rocznym bilansie wyszedł na plus. Takie informacje przekazano radzie nadzorczej podczas ubiegłotygodniowego posiedzenia. Prawdą jest również to, że w spółce zatrudniono brata burmistrza Waldemara Stupałkowskiego. Takie ruchy ewidentnie gorszą załogę spółki zdominowaną kwitnącym kolesiostwem.
– To prawda, wprowadziliśmy zmiany organizacyjne ze względów ekonomicznych. Musimy oszczędzać. Musimy dostosować ilość zatrudnionych osób do potrzeb. Nie wszystkie stanowiska są dociążone. Jak mamy konkurować z w przetargach z prywatnymi firmami, które zatrudniają 80 procent pracowników na umowy śmieciowe albo w ogóle na czarno? Tak się nie da, nie ma ucieczki od takich rozwiązań. Oczywiście z czysto ludzkiego punktu widzenia to nie są dobre decyzje, ale w pierwszej kolejności jestem szefem firmy, za którą odpowiadam przed właścicielem. Na rynku w każdej dziedzinie jest ogromna konkurencja, aby się utrzymać, trzeba podejmować też niepopularne decyzje. To jest początek takich zmian – zapowiada Dariusz Krakowiak, prezes ZGK.
Szef jest od tego, aby kierować zakładem. Zatrudnianie i zwalnianie to jego przywilej, nikt nie chce mu tego odbierać, zwłaszcza gdyby wyraźnie odcinał się od kolesiostwa. Pamiętamy jednak, kiedy prezes Krakowiak, walcząc o aktualną posadę z pozycji radnego, zajadle atakował dyrektora Stanisława Kozłowskiego za to, że zatrudnił zastępcę do spraw technicznych. Teraz wpadł we własne sidła. Zatrudnił zastępcę na dodatek związanego z pracującą tam na kluczowym stanowisku pewną panią.
Rzeczywiście, w spółce pojawił się Mariusz Zygowski - zastępca dyrektora do spraw technicznych. To on po zwolnieniu kierownika Ferenca ma się zajmować między innymi wodociągami. Różnica jest taka, że pensja dyrektora jest na pewno wyższa niż kierownika, a zatem to zwykłe pozorowanie oszczędności. Pracownicy, zresztą nie tylko oni, uważają, że Krakowiak zatrudnił zastępcę, ponieważ przerastają go obowiązki, które wziął sobie na głowę. Chodzi głównie o funkcję przewodniczącego rady powiatu i nagminne politykowanie. Coraz częściej dochodzą do nas głosy, podobnie jak w przypadku jego kolegi - prezesa ZGK w Kamieniu - że spotkać go w firmie, to coraz większa sztuka.
– Kolejny przykład na ,,oszczędności” w spółce to umorzenie klubowi sportowemu ponad 30 tysięcy długu. Z jednej strony, posyła się ludzi na umowy śmieciowe, a z drugiej, lekką ręką daruje zobowiązania, których sam namnożył będąc prezesem Krajny – mówi nasz informator, czego nie potwierdza kierownik Krajny.
Głosów krytyki jest wiele i trudno się dziwić. Pracownicy boją się, że z ZGK będzie tak, jak w więcborskim szpitalu. Tylko prezes będzie na etacie.
W Sępólnie krążyły słuchy, że wypowiedzenie otrzymała także radna Anna Miczko, pracująca na co dzień w wodociągach. Miał to być rzekomo odwet za jej głosowanie przeciwko taryfom cenowym za wodę i ścieki. Pewnie dyrekcja chętni by ją zwolniła, jednak przewodnicząca komisji gospodarki komunalnej podlega kodeksowej ochronie przedemerytalnej, a nadto chroni ją immunitet radnego.
W ZGK niektórzy pracownicy obawiają się traktowania na równi z substancją, którą jego służby wywożą daleko poza miasto. Wśród mieszkańców gminy słychać głosy domagajace się, na równi z klubem Krakowiaka - jeśli to prawda, fali umożeń zalegości w opłatach komunalnych. W końcu konstytucja zapewnia róność wszyskim. Nawet tym, nie związanym z PO.