W co jeszcze wkręcą dyrektora Basę?
Zgodnie z ogłoszeniem zarządu powiatu zamieszczonym w ,,Rzeczpospolitej” z 12 października ubiegłego roku, zabezpieczono interesy dotychczasowych pracowników gospodarstwa.W punkcie ósmym ogłoszenia czytamy: „Nabywca nieruchomości zobowiązany jest do zatrudnienia w ramach umowy o pracę (23 prim kodeksu pracy) czterech pracowników wg listy sporządzonej przez ZSCKR w Sypniewie przez okres co najmniej jednego roku, licząc od dnia zawarcia aktu notarialnego”. Już na początku jedna rzecz się nie zgadza, ponieważ pracownicy przejęci przez nowego właściciela otrzymali umowy 3-miesięczne. Artykuł 23 prim KP mówi o tym, że w razie przejęcia zakładu pracy przez innego pracodawcę staje się on z mocy prawa stroną w dotychczasowych stosunkach pracy. Pracownicy gospodarstwa w prawidłowy sposób zostali powiadomieni o zamiarze sprzedaży ich zakładu pracy oraz o możliwości przejścia do nowego właściciela na zasadach artykułu 23 prim. Pismo z dnia 30 listopada informuje również, że nieprzyjęcie warunków wymienionego artykułu kodeksu pracy równoznaczne jest z wypowiedzeniem umowy o pracę ze skróconym okresem wypowiedzenia.
– Podłożono nam do podpisania oświadczenie i mówiono, że dzięki temu dostaniemy odprawy. Dyrektor Basa mówił, że ma na to zabezpieczone pieniądze. Okazało się, że wprowadzono nas w błąd – mówi jeden z pracowników gospodarstwa.
Oświadczenie, o którym mowa, jest następującej treści: „W związku z otrzymaniem informacji o możliwości skorzystania z przejścia zgodnie z art. 23 prim do nowego pracodawcy oświadczam, że nie wyrażam zgody na przyjęcie warunków według powyższego artykułu.” Takie oświadczenie podpisali wszyscy pracownicy, nawet ci, którzy chcieli pracować u nowego właściciela. Dziś przyznają, że skusiła ich obietnica wypłaty odpraw, a przecież złożenie takiego oświadczenia skutkuje, zgodnie z prawem, rozwiązaniem stosunku pracy. Osoby, które je podpisały, dziś pracują u państwa Wielgoszów. Zatem coś tutaj nie gra. U nowego właściciela gospodarstwa nie podjął pracy jeden pracownik. Jego wybór, jego prawo.
– Mieliśmy spotkanie z panem Wielgoszem i od razu mu podziękowałem – mówi mężczyzna, który w gospodarstwie szkolnym przepracował 14 lat.
Teraz upomniał się o odprawę pieniężną. Dyrektor ZSCKR, a jednocześnie likwidator gospodarstwa, uznał to roszczenie za bezzasadne.
Na wielu stronach internetowych można znaleźć interpretacje prawne tej sytuacji.
Pracownik oświadcza, że nie chce przejść do innego pracodawcy. Należy mu się odprawa czy też nie?
– Rozmawiałem z pracownikami na ten temat. Tłumaczyłem, jakie możliwości daje artykuł 23 prim. Do niczego ich nie namawiałem. Świadomie podjęli takie, a nie inne decyzje. Przyznaję, że miałem zabezpieczone pieniądze na ewentualne odprawy czy odszkodowania. Poprosiłem radcę prawnego o opinię w tej sprawie. Kontaktowałem się z inspekcją pracy. Opinia jest jednoznaczna. W przypadku odmowy pracy na zasadach artykuły 23 prim żadne odszkodowanie się nie należy. Przecież nie mogłem działać wbrew prawu. Ktoś tych panów wprowadził w błąd, na pewno nie ja – mówi dyrektor ZSCKR w Sypniewie Marian Basa, który od jakiegoś czasu „robi” za powiatowego prawnika.
Rzeczywiście, ekspertyzę prawną w tej sprawie sporządziła Dagmara Fabiszak, radca prawny starostwa powiatowego. „Pracownikowi, który rozwiązał stosunek pracy na podstawie artykułu 23 prim nie przysługuje ani wynagrodzenie za okres wypowiedzenia, ani odszkodowanie” - tak brzmi główna sentencja tej ekspertyzy. Pani mecenas w swych wywodach powołuje się na orzecznictwo Sądu Najwyższego, choć sama przyznaje, że to orzecznictwo jest sprzeczne. Jeśli były pracownik gospodarstwa czy jego koledzy stoją na stanowisku, że jest inaczej, to pozostaje im droga sądowa.
Rodzi sie jednak pytanie, w co jeszcze zostanie wkręcony dyrektor Marian Basa. Mimo wszystko takimi sprawami powinien zajmować się powiat i przygotowane do tego służby, które na jego rzecz pracują. Dyrektor Basa jest nauczycielem, a nie prawnikiem. Kilka lat temu jego poprzednik, Krzysztof Manowski, musiał się spotkać przed sądem z mieszkańcami nauczycielskich mieszkań. W imię czego?
– Kiedy powierzaliśmy dyrektorowi funkcję likwidatora, otrzymał on zapewnienie, że w każdej chwili może korzystać z pomocy radcy prawnego starostwa i, według mojej wiedzy, korzystał z niej – przyznaje wicestarosta Henryk Pawlina.
Powiat niby ma czyste rączki, ale to dyrektor szkoły będzie się tułał po sądach z zakładem mleczarskim czy byłymi pracownikami gospodarstwa. Ważne, że pieniądze za jego sprzedaż podratowały finanse powiatu. Powiat jeszcze trochę pobędzie, a dyrektora Basę wykopią za nie swoje grzechy.