W Wituni handlują drogami
– Niedawno wybudowaliśmy dom przy ulicy Leśnej w Wituni. Droga prowadząca do naszych posesji jest w złym stanie. Z tego powodu gmina nie chciała jej przejąć, a jedynie nadała jej nazwę. Po jakimś czasie okazało się, że kupiła ją osoba prywatna. My, mieszkańcy, nie mogliśmy nic zrobić, ponieważ zrobiono to po cichu. Nie trwało długo, kiedy mowy właściciel drogi postawił przy niej znak „droga wewnętrzna” oraz „zakaz wjazdu samochodów ciężarowych”. Jest tam wiele budynków w trakcie budowy. Normalne jest, że samochody ciężarowe dostarczają tam materiały budowlane. Dziś (tj. w poniedziałek 8 lipca - przyp. redakcji) do jednego z inwestorów przyjechał samochód z betonem. Właściciel drogi wezwał policję, która wystawiła mandat. Moje pytanie brzmi: jak do naszych posesji ma dojechać śmieciarka czy beczkowóz po szambo? Tego w gminie Więcbork jeszcze nie było. Czy to w ogóle jest możliwe? – pyta mieszkaniec ulicy Leśnej w Wituni.
Ulica Leśna, to typowa droga gruntowa „odchodząca” od ulicy Złotowskiej, czyli od drogi wojewódzkiej w lewo, jadąc w stronę Sypniewa. Rzeczywiście, powstają przy niej jednorodzinne budynki mieszkalne. Prawdą jest również to, że jej stan jest fatalny. W tej chwili jest sucho, ale łatwo sobie wyobrazić, co się tutaj dzieje w czasie obfitych opadów. Zaraz za zjazdem z drogi wojewódzkiej ustawiono tutaj znak informujący o drodze wewnętrznej, znak zakazu wjazdu pojazdów ciężarowych i ograniczenie prędkości.
Patrząc na rosnące w głębi budynki mieszkalne, pierwszy odruch to pukanie się w czoło. Idąc tokiem myślenia naszego rozmówcy: jak tam dostarczyć niezbędne do budowy materiały? Okazuje się, że sprawa nie jest taka prosta. Ulica Leśna jest własnością prywatną i w myśl przepisów nie jest drogą. Aby to wyjaśnić, należy cofnąć się o kilka lat. Grunty, na których teraz powstają domy mieszkalne, były kiedyś gruntami rolnymi. Właściciel przekształcił je, podzielił na działki budowlane i sprzedał. Aby umożliwić dojazd, wydzielił wąski pas gruntu, coś na kształt drogi. Jednocześnie w aktach sprzedaży działek zawarto zapis zapewniający przyszłym mieszkańcom nieodpłatną służebność gruntową na czas nieokreślony, polegającą na prawie przejścia i przejazdu przez tak zwaną drogę konieczną. Wydawało się, że wszystko powinno być w porządku.
– Jeszcze w tamtej kadencji właściciel wystąpił do gminy o przejęcie ulicy Leśnej. Sprawą zajęła się komisja rady miejskiej, która przeprowadziła także wizję lokalną. Radni stwierdzili wówczas, że droga jest w fatalnym stanie, a ponadto trwają tam budowy. Decyzja była taka, aby na razie drogi nie przejmować, przynajmniej do czasu, aż powstaną tam wszystkie budynki. Ponadto droga jest bardzo wąska i nie spełnia warunków drogi publicznej. Musielibyśmy dokupić pas gruntu od sąsiadujących właścicieli, ale ci już postawili płoty. Jakby tego było mało, ta działka w ewidencji gruntów wciąż funkcjonuje jako rola. Gmina nigdy nie była właścicielem tej działki, więc nie mogła jej sprzedać – mówi Jacek Masztakowski, wiceburmistrz Więcborka.
Tymczasem okazało się, że droga ma nowego, również prywatnego właściciela. Jest nim osoba, która przy ulicy Leśnej prowadzi działalność gospodarczą. To on postawił tam bezprawnie znaki.
– W poniedziałek był u mnie właściciel działki, który prowadził na budowie prace betoniarskie. Faktycznie, na miejscu pojawiła się policja. Nie wystawiono mandatu, tylko upomnienie. Tego samego dnia przyszli do mnie obecni właściciele drogi z pytaniem, czy gmina może zakazać im stawiania tam znaków. Z rozmowy z nimi wnioskuję, że tak naprawdę chodzi o sąsiedzki konflikt. Gmina nie jest stroną w tym konflikcie. Prosiłem o polubowne załatwienie tej sprawy. Chcę się również skontaktować z komendantem policji w kwestii oznakowania. Jeśli mieszkańcy ulicy się nie dogadają, to pozostanie im jedynie droga sądowa. Kluczowa tutaj jest interpretacja zapisu z aktów notarialnych dotyczącego służebności gruntowej. Ten zapis nie określa granicy i zakresu tej służebności. Zakaz wjazdu dla pojazdów ciężarowych na działki, gdzie prowadzi się budowy, jest absurdalny – dodaje Jacek Masztakowski.
Wydaje się, że z tego typu problemami będziemy mieli do czynienia coraz częściej. Gminy już praktycznie nie sprzedają działek budowlanych. Robią to osoby prywatne przekształcając grunty rolne w tereny inwestycyjne. Takie osoby kierując się chęcią zysku, nie myślą o zabezpieczeniu w ciągi komunikacyjne czy miejsca użyteczności publicznej. Nie ma przepisów nakazujących wydzielanie dróg o określonej szerokości i parametrach. Jest jedynie przepis Kodeksu cywilnego o drodze koniecznej. Osobny temat to ustawianie znaków na prywatnej działce. Rodzi się pytanie, czy kierowcy i policja muszą je respektować? Ktoś wezwał na miejsce policjantów. Ci widzą znaki, ale nie mają wiedzy, że to nie jest droga publiczna, tylko prywatna działka. Aby postawić znak, należy spełnić kilka warunków. Potrzebny jest projekt organizacji ruchu, uzgodnienia z policją itp. Tego tutaj nie ma. Apelujemy więc do stróżów prawa: na Leśnej w Wituni nie ścigajcie kierowców ciężarówek.
Nie można nadać ulicom nazw przed zakwalifikowaniem ich do kategorii dróg publicznych – pisze Włodzimierz Kazimierczak w materiale opublikowanym 6 lutego 2012 roku w www.samorzad.lex.pl.
Nazwa ulicy jest elementem realizacji praw i obowiązków publicznych, a takie prawa i obowiązki muszą mieć podstawę normatywną powszechnie obowiązującą. Warunkiem koniecznym realizacji kompetencji nadawania nazw ulicom jest ich status drogi publicznej.
W przypadku dróg niepublicznych wymagana jest dodatkowo zgoda właścicieli terenów. Musi to być droga istniejąca, a nie droga, która jeszcze nie została zbudowana i której status jest niejasny.
Rada gminy zadecydowała o nadaniu nazw nowo zaprojektowanym ulicom, nieposiadającym żadnego oznaczenia. Ulice, którym nadano nazwy zostały przewidziane w planie miejscowym zatwierdzonym uchwałą rady gminy i określone jako drogi lokalne i dojazdowe. Ulice te docelowo stanowić miały drogi gminne. Własność gruntu będzie należała do gminy, zatem wykluczony jest status tych ulic jako dróg wewnętrznych.
Wojewoda zarzucił radzie gminy brak uprawnienia do nadawania nazw ulicom, będącym drogami publicznymi lub drogami wewnętrznymi w rozumieniu ustawy o drogach publicznych. Ze stanowiskiem wojewody zgodził się również WSA.
NSA, rozpatrując skargę wojewody śląskiego, stwierdził, iż uchwały o nadaniu nazw ulicom zawierają przepisy o charakterze powszechnie obowiązującym, a to uzasadnia nadanie im waloru powszechnie obowiązującego.
Mimo iż w obecnym stanie prawnym brak jest w ustawie szczególnej podstawy prawnej do nadawania przez rady gmin nazw ulicom, to taka luka konstrukcyjna musi być uznana za lukę, która nie przesądza o możliwości nadania takim uchwałom waloru aktu prawa miejscowego. Brak takiego charakteru powodowałby zniweczenie zasadności nadawania nazw ulicom i poddawał w wątpliwość realizację istotnych z punktu widzenia interesu publicznego funkcji ewidencyjnych, zabezpieczenia porządku, bezpieczeństwa, ochrony życia i zdrowia.
Uchwała o nadaniu nazwy konkretnej ulicy - z uwagi na nieograniczony krąg jej adresatów jest zatem uchwałą o charakterze generalnym. Adresatami tymi są wszyscy, którzy muszą posługiwać się tą nazwą i zmieniać (co często związane jest z obowiązkiem poniesienia stosownych opłat) adres zamieszkania, miejsce prowadzenia działalności gospodarczej, czy miejsce położenia nieruchomości w dokumentach, rejestrach i ewidencjach urzędowych. Zdaniem NSA warunkiem koniecznym realizacji kompetencji nadawania nazw ulicom jest ich status drogi publicznej (w przypadku dróg niepublicznych wymagana jest dodatkowo zgoda właścicieli terenów). Musi to być droga istniejąca a nie droga, która jeszcze nie została zbudowana i której status jest niejasny - gmina nie jest jeszcze właścicielem gruntów, które będą pod drogę zajęte - pisze autor.