Wąwelno, żadna lipa
Pomysłodawcy tematyki festynu nie szukali daleko. Znaleźli ją na miejscu. Dawna nazwa Wąwelna to Lindenwald czyli w tłumaczeniu na język polski, las lipowy.
– W tamtych latach wszystkie drogi dojazdowe do wsi były obsadzone lipami. Lipa rosła dosłownie wszędzie – mówi Zbigniew Struwe, sołtys Wąwelna, a zarazem prezes stowarzyszenia „Tilia”.
– Tilia to łacińska nazwa lipy – rozwiązuje zagadkę nazwy stowarzyszenia Ryszard Zubrzycki, nadleśniczy z Lutówka, który też pojawił się w Wąwelnie.
W Wąwelnie od wielu lat kultywuje się prehistorię tego regionu. Wiedza na ten temat jest pełniejsza ze względu na wykopaliska, które prowadzono w Toninku, Tuszkowie i Wąwelnie.
Być może działania archeologów w okolicy spowodowały, że córka sołtysa, Joanna, wybrała właśnie archeologię i w tej chwili jest w trakcie doktoratu. Pani Joasia zaprosiła do Wąwelna swoje koleżanki po fachu z Torunia. W ten sposób powstała bardzo interesująca wystawa archeologiczna, której największą zaletą był fachowy komentarz specjalistów w tej dziedzinie. Wspomnianą lipę i prehistorię wrzucono do jednego garnka i powstał festyn. W garnkach zawieszonych nad ogniskami działo się bardzo wiele. Cztery koła gospodyń wiejskich stanęły do konkursu na najlepszą jednogarnkową potrawę krajeńską o gliniany gar prezesa LGD Nasza Krajna. Panie ze Zboża przygotowały żur, ze Skoraczewa antop, ze Śmiłowa krupnik, a z Wąwelna grzybową. Potrawy oceniały osoby, które przyszły na festyn i oddały swój głos na wybrane KGW. Oddano aż 160 głosów. Można więc śmiało powiedzieć, że ocena była obiektywna. Gliniany gar prezesa Władysława Szylinga otrzymały panie ze Zboża. Ich żur otrzymał 59 głosów i do końca walczył z grzybową.
Wspaniałe zapachy unosiły się z neolitycznego fyrtla kulinarnego prowadzonego przez Piotra Lenarta. Tego samego, który prowadził warsztaty kulinarne organizowane przez LGD, na co dzień szefa kuchni restauracji w Ostromecku. Jego gulasz z dzika zniknął z patelni o średnicy metra w ciągu kilku minut. Lenart dał pokaz wędzenia mięs, pieczenia w ognisku i przyrządzania ryb. Pokaz palce lizać.
Kto dobrze podjadł, mógł stanąć do konkursu rzutu głazem na odległość. Główną nagrodą w tym konkursie, czyli głaz wodza Sośna Leszka Stroińskiego, wygrał Tomasz Jołtuch. Był też konkurs o lipową maczugę sołtysa Wąwelna i całe mnóstwo konkursów dla dzieci. Dla miłośników lotnictwa Konstanty Polasik z pracowni modelarskiej GOK w Sośnie przygotował pokaz modeli latających. Wiele oklasków zebrał Bartosz Gadziomski, który zaprezentował pokaz jazdy konnej z elementami woltyżerki. Między wydarzeniami kulinarno-sportowymi prezentowała się kapela ludowa „Bławatki” z Chojnic, kultywująca tradycje kaszubskie. Zespół ten po raz pierwszy zaprezentował się podczas tegorocznej wystawy stołów wielkanocnych w Dorotowie i tak się spodobał prezesowi Szylingowi, że postanowił zapraszać go częściej. Prezes sam próbował nauczyć się jednego z tańców, ale raczej z marnym skutkiem.
Przez dwa dni mieszkańcy Wąwelna i goście z odleglejszych zakątków mieli z czego wybierać. Wystarczyło wyjść z domu. Znając sołtysa Struwego, jesteśmy przekonani, że za rok będzie kolejny festyn w Wąwelnie.