Widmo Budopolu wciąż krąży nad szpitalem
Nazwa Budopol w więcborskim szpitalu i sępoleńskim starostwie jeszcze długo będzie wywoływała reakcje alergiczne. Zadanie inwestycyjne polegające na rozbudowie i modernizacji szpitala powiatowego wywołało cały ciąg niekorzystnych dla szpitala i podatnika zdarzeń. Kulisy tej inwestycji odkrywaliśmy przez kolejne tygodnie, jednak do dzisiaj nie ma winnych i pewnie nie będzie. Budopol, giełdowa spółka z Bydgoszczy, miał zrealizować inwestycję w oparciu o niestosowaną wcześniej na terenie powiatu procedurę „zaprojektuj i wybuduj”. Oznacza to, że wykonawca przygotuje projekt i sam go zrealizuje. Mało tego, ten sam wykonawca szuka sobie instytucji finansowej, która wyłoży pieniądze . Finansowanie tej inwestycji polega na wykupie wierzytelności jaką stanowi jej wartość. W tym przypadku miało to być 10.300.000 złotych. Wykup wierzytelności prowadzi bank wybrany przez Budopol. Wykonawca wybrał sobie bankowego giganta BZ WBK. Bank wykupił wierzytelność, a powiat według ustalonego harmonogramu spłaca ją przez kolejne 15 lat. Spłata rat kapitałowych ruszyła w 2013 roku. Wszyscy dobrze pamiętamy jak to się skończyło. W czerwcu 2012 roku Budopol po terminowej zapłacie dwóch faktur zażądał od inwestora gwarancji zapłaty ostatniej faktury na kwotę ponad 3.000.000 złotych. Taką gwarancję mogło stanowić np. poręczenie banku lub zdeponowana gotówka. Gotówki powiat nie miał, a żaden bank nie chciał dać takiego poręczenia. Zresztą, żądanie gwarancji zapłaty było absurdem, skoro inwestycję tak naprawdę finansował bank BZ WBK. Nie o to jednak Budopolowi chodziło. Nieudzielenie gwarancji zapłaty było pretekstem do zejścia z placu budowy. Taką możliwość daje Kodeks Cywilny. Powiat został z „rozgrzebaną” budową. Zgodnie z zawartą w 2010 roku umową Budopol miał wystawić trzy faktury. Pierwsza miała obejmować przygotowanie dokumentacji i uzyskanie pozwolenia na budowę. Uznano, że jest to 10 procent inwestycji. Fakturę opiewającą na 1.030.000 złotych zapłacono w lipcu 2011 roku. Kolejna faktura miła być wystawiona po osiągnięciu 70 procent zaawansowania prac. Największa kwotowo faktura na 6.180.000 złotych faktura została zapłacona w czerwcu 2012 roku. Chwilę później Budopol „uciekł” z budowy. Problem polega na tym, że zaawansowanie prac w tym momencie nawet nie ocierało się o 70 procent. Może wynosiło 40 procent. Podobny scenariusz Budopol przeprowadził na słynnej budowie parku wodnego w Wałbrzychu. Różnica polega na tym, że tam w grę wchodziły wielokrotnie wyższe kwoty. W krótkim czasie Budopol złożył w sądzie wniosek o ogłoszenie upadłości. Sąd Rejonowy w Bydgoszczy do tego wniosku się przychylił i wydał postanowienie o upadłości z możliwością zawarcia układu z wierzycielami. 6 maja 2014 roku sąd zmienił swoje postanowienie i ogłosił upadłość spółki z likwidacją majątku oraz wyznaczył syndyka masy upadłościowej. Okazuje się, że Budopol jako generalny wykonawca inwestycji nie zapłacił swoim podwykonawcom. Jeden z nich, Zakład Elektro-Instalacyjny Ryszarda Seydaka z Bydgoszczy o swoje pieniądze upomina się u inwestora czyli szpitalnej spółki Novum-Med. Przypominamy, że inwestorem nie był powiat tylko jego spółka. Chodziło o zwrot podatku VAT. Po serii upadłości firm podwykonawczych, pracujących na budowie autostrad zmieniło się prawo zamówień publicznych oraz Kodeks Cywilny. Te akty prawne obecnie bardziej chronią podwykonawców, a są to często małe firmy, które nie mają takiego potencjału aby samemu stawać do dużych przetargów. Istnieje więc możliwość bezpośredniej zapłaty podwykonawcy przez zleceniodawcę, jeżeli główny wykonawca od niej się uchyla. Niestety, ten problem spadł na szpitalną spółkę.
– Rzeczywiście zgłoszono nam takie roszczenie. Firma pana Seydaka miała umowę na podwykonawstwo i widnieje na liście podwykonawców. Firma dochodzi teraz zapłaty swojej należności. Kodeks Cywilny mówi o solidarnej odpowiedzialności finansowej inwestora i głównego wykonawcy wobec podwykonawcy i na gruncie tego przepisu rozmawiamy. Na tą chwilę staramy się na wspólnych spotkaniach ustalić zakres wykonanych przez firmę prac i kwot za te prace. Chodzi o pełną weryfikację. Są pewne punkty, z którymi się nie zgadzamy. My działamy na środkach publicznych, dlatego nie możemy sobie pozwolić na jakąś rozrzutność. Chociaż z drugiej strony my za wykonane prace już zapłaciliśmy. Rozmawiamy i jesteśmy w stałym kontakcie. Zobaczymy jak to się skończy – mówi Maria Kiełbasińska, prezes spółki Novum -Med. Pani prezes nie ujawnia o jaką kwotę upomina się poszkodowany przez Budopol podwykonawca.
– Jeśli firma udowodni swoje roszczenie, to będziemy musieli zapłacić. Myślę, że w ciągu najbliższych tygodni wszystko się wyjaśni. Prawnicy nad tym pracują – dodaje starosta, Jarosław Tadych.
Póki co, nie wiemy o jakich pieniądzach mowa. Tak czy inaczej spółka, która jest pod kreską nie ma wolnych środków aby spłacać nie swoich wierzycieli. Jej właściciel czyli powiat jest w równie złej sytuacji. Przecież funkcjonuje w rygorach programu naprawczego. Podstawowe pytanie brzmi: czy to już wszyscy oszukani przez Budopol?