Wojewoda umył ręce, ale nie wiadomo czym
Historia z gminy Sośno dobitnie pokazuje, że instytucje państwowe i samorządowe nie są przygotowane na zdarzenia, które w konsekwencji mogą doprowadzić do ekologicznej katastrofy. Mijają dwa miesiące odkąd na terenie prywatnej posesji w Skoraczewie odkryto nielegalne składowisko bliżej nieokreślonych chemikaliów. Są to różnego rodzaju pojemniki i beczki ustawione na 60 paletach. Tylko po nalepkach na niektórych pojemnikach i kodach, które na nich zapisano można się tylko domyślać, że są to substancje niebezpieczne dla człowieka i dla środowiska. Ciągle nie wiadomo z czym mamy do czynienia.
– Stwierdzono, że beczki są zabezpieczone przed wpływem czynników atmosferycznych, tj. zabezpieczone folią oraz plandekami, ustawione na paletach drewnianych. Nie stwierdzono wycieków – pisze do nas Małgorzata Witkowska, naczelnik wydziału inspekcji Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w Bydgoszczy, informując w dalszej części pisma, że składowisko to nie problem inspekcji tylko wójta. Z punktu widzenia dalszego postępowania warto by wiedzieć z czym mamy do czynienia. Po prostu trzeba to coś zbadać i nazwać. WIOŚ tego nie zrobiła.
Wszystko fajnie, ale do czasu. Co będzie, jeśli dojdzie do rozszczelnienia jakiegoś pojemnika, albo ktoś celowo spowoduje wyciek? A może ktoś wywoła pożar, jak to ostatnio w takich razach bywa?
Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Takie badania zapewne są kosztowne. Należy je przeprowadzić w certyfikowanym laboratorium. Gmina nie ma pieniędzy na taki cel.
Podczas posiedzenia Powiatowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w Sępólnie zdecydowano się wystąpić o pomoc do wojewody. Mamy do czynienia ze zdarzeniem kryzysowym, a to kompetencja wojewody. Pismo z urzędu wojewódzkiego nie pozostawia złudzeń. Służby wojewody nie zamierzają się w to angażować. Na polu bitwy pozostał osamotniony wójt. Zgodnie z ustawą o odpadach, to on w drodze decyzji administracyjnej nakazuje posiadaczowi takich odpadów ich usunięcie, oczywiście w sposób legalny. To oznacza niewyobrażalne koszty dla właściciela nieruchomości.
Sprawą z zawiadomienia wójta Sośna zajmuje się również tucholska prokuratura. Mamy tutaj uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Chodzi o ustalenie kto podrzucił do Skoraczewa to zgniłe jajo i skąd je przywlókł. Być może z zagranicy.
– Postępowanie administracyjne w tej sprawie zostało zawieszone do czasu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę – mówi wójt Leszek Stroiński.
Naszym zdaniem wójt, nie zważając na prokuraturę, powinien robić swoje, czyli wydać decyzję nakazującą usunięcie odpadów. Postępowanie prokuratorskie i administracyjne to dwie zupełnie różne sprawy, które toczą się własnymi torami. W sieci można znaleźć wiele opinii prawnych dotyczących podobnych zdarzeń, które potwierdzają naszą teorię.
Wójt przyjął inną taktykę i takie jego prawo. Oby do czasu zakończenia postępowania przez prokuraturę w Skoraczewie nic się nie wydarzyło.