Wójt nie chce tworzyć precedensów
– Dzieci muszą pieszo pokonać 100 metrów. Nie pozwolę, aby bus stawał przy każdym domu. To dopiero będzie bałagan. Pozwolimy jednym, będą chcieli wszyscy – odpiera zarzuty wójt Leszek Stroiński.
Niby błaha sprawa, a zaangażowali się w nią wszyscy najważniejsi urzędnicy w gminie. Zielonka to nie jest typowa wieś o zwartej zabudowie. Gospodarstwo tu, gospodarstwo tam. Domostwa rozsiane wśród pól. Szkolny bus, aby zabrać wszystkie dzieci musi, zatrzymywać się kilka razy. Każdy chciałby, aby przystanek był jak najbliżej jego domu. Od lat jeden z przystanków znajdował się przy domu obecnego sołtysa, ale kierowca szkolnego busa już się tu nie zatrzymuje.
– To nie jest kwestia jakichś dodatkowych kilometrów czy nawet metrów. Chodzi tylko, aby kierowca się zatrzymał. On i tak tutaj jedzie. Chodzi o zwykłą ludzką życzliwość, o dobrą wolę i nic więcej. Mam 4-letnie bliźniaki i 2-letnie dziecko. Teraz muszę je zostawić w domu i odprowadzić starsze na przystanek, a przecież do tej pory mogły wsiadać prawie pod domem – mówi jedna z matek.
W związku z tą sprawą dochodzi już do absurdów. Dyrektor ZGK, wójt, dyrektor szkoły objeżdżają trasę, jaką codziennie pokonuje bus, aby sprawdzić ile minut ucieknie przez dodatkowy przystanek i czy pojazd podjedzie pod górkę.
– Tak naprawdę i zgodnie z przepisami tym dzieciom dowóz do szkoły nie przysługuje, ale my je i tak dowozimy. Nie będziemy dla każdego robić osobnego przystanku, ten kawałek można dojść. Nic się dzieciom nie stanie – mówi wójt Stroiński.
Mała sprawa, a dla troskliwej matki wielka. Mała sprawa, a dla kierowcy busa wielki problem. Po co angażować w to wójta i innych urzędników? Zwykła ludzka życzliwość jest tutaj potrzebna.