Wolimy wiatraki niż chlewnie Hałabudy
Realizatorem procesu inwestycyjnego, który zmierza do budowy pierwszych wiatraków na terenie gminy Sępólno, jest firma Nowa Energia.
- Nowa Energia jest spółką akcyjną z polskim kapitałem. Ma siedzibę w Gdyni. Na obszarze czterech województw prowadzimy około pięćdziesięciu inwestycji zmierzających do wybudowania farm wiatrowych. Dla poszczególnych inwestycji powołujemy spółki celowe. Tak jest wygodniej – mówi Beata Matyjaszczyk, specjalista ds. public relation spółki Nowa Energia.
Ta sama spółka uzyskała pozwolenie na budowę dwóch kolejnych wiatraków w Runowie. Ich montaż zaplanowano na koniec przyszłego roku.
W Kawlach mają stanąć dwa wiatraki o mocy 3 MW każdy. Przedstawiciele Nowej Energii zapewniają, że będą one wyposażone w nowe i nowoczesne turbiny, a nie jakieś z demobilu, bo i takie się niestety zdarzają.
– Jako inwestor staramy się wspierać inicjatywy lokalnych społeczności w obszarze lokowanych farm wiatrowych. Wspomagamy szkoły, świetlice, koła gospodyń, kluby sportowe. Jesteśmy obecni na danym terenie. Rolnicy dzierżawiący grunt pod wiatraki mają stały dochód przez kilkadziesiąt lat, a gmina spory podatek. Koszt budowy i uruchomienia jednego megawata mocy zainstalowanej to 5-6 milionów złotych – mówi Maciej Wiśniewski, menadżer projektu w Kawlach.
I to jest prawda. Nowa Energia, mimo że wiatraków w Kawlach jeszcze nie ma i nie wiadomo dokładnie, kiedy będą, jest już tu obecna od lat. Spółka finansuje sołeckie imprezy, paczki dla dzieci z okazji świąt czy Dnia Dziecka. Wspiera miejscowy klub sportowy. Logo firmy widnieje na koszulkach piłkarzy KS Kawle. Nie ma co ukrywać, że w ten sposób firma buduje wokół siebie i swojego projektu przychylność mieszkańców. Podobnie dzieje się w Runowie. Niektórzy mówią, że w ten sposób po prostu kupuje sobie mieszkańców, ale przecież oni nie muszą przyjmować oferowanej pomocy. Na myśl o wiatrakach ręce zacierają lokalni samorządowcy i władze gminy. Podatek od jednego wiatraka, odprowadzany corocznie do kasy gminy, to kwota około 125 tysięcy złotych. Kilka wiatraków może postawić na nogi najbiedniejszą gminę.
- Jako mieszkańcy Kawli jesteśmy za wiatrakami. Przez lata nasza miejscowość była zapyziałą i zapomnianą wsią, gdzieś na peryferiach Sępólna. Teraz mamy szansę to zmienić. Wreszcie coś się tu dzieje. Mamy już ścieżkę rowerową. Wiatraki na pewno nie będą nam przeszkadzać – mówi Mirella Bobik, sołtys Kawli.
Chyba jednak nie wszystkim to sie podoba.
– Rzeczywiście, wpłynął do nas wniosek o wydanie pozwolenia na budowę. Są też trzy protesty mieszkańców. Jeden dotyczy bezpośrednio samych wiatraków. Osoba ta twierdzi między innymi, że są zbyt blisko jego domu. W polskim prawie nie ma jednak norm odległościowych dla tego typu inwestycji. Zresztą w tej sprawie jest już prowadzona decyzja o warunkach zabudowy oraz prawomocna decyzja środowiskowa. To one rozstrzygają te problemy, a ta osoba na etapie ich przygotowania nie zgłosiła żadnych uwag. My tylko sprawdzamy, czy wniosek zawiera wszystkie wymagane załączniki, czy decyzje są wydane w sposób właściwy. Pewnie starosta udzieli pozwolenia na budowę. Zgodnie z prawem strona postępowania może odwołać się od tej decyzji do wojewody - mówi Tomasz Bondarczyk, dyrektor wydziału budownictwa Starostwa Powiatowego w Sępólnie.
Dwa pozostałe protesty dotyczą podziemnej linii średniego napięcia łączącej wiatraki z najbliższym GPZ-em. Tutaj inwestor zachował się dosyć sprytnie, ponieważ linia nie zostanie poprowadzona najkrótszą trasą, tylko drogami gminnymi.
– To powoduje, że mamy do czynienia z jednym właścicielem, a nie z kilkunastoma czy kilkudziesięcioma właścicielami działek. Ktoś nam zarzucał, że pozostawiamy po sobie zniszczone drogi. Prawo budowlane nakazuje przywrócenie tych dróg do stanu przed budową. Ponadto w tej chwili stosuje się tzw. przewierty horyzontalne zamiast klasycznych wykopów - wyjaśnia Maciej Wiśniewski.
– Wolimy wiatraki niż chlewnie Hałabudy. Szkoda by było, gdyby ktoś, kto nigdy nie angażował się w życie wsi, teraz w tym przeszkadzał – mówi sołtys Kawli.
Wiatraki budzą kontrowersje jak każda nowość. Kilka lat temu pół Sępólna protestowało przeciwko postawieniu masztu przekaźnikowego telefonii komórkowej na dachu przychodni „Doktór”. Dziś nikt o tym nie pamięta, a w przychodni jak się ludzi leczyło, tak się leczy. W Runowie z powodu kręcących się turbin wiatraków kury nie przestały się nieść, a kobiety nadal rodzą zdrowe dzieci. Skoro w całej Polsce, w całej Europie jak grzyby po deszczu wyrastają wiatraki, to w Kawlach chyba nie będą przeszkadzać.