Wiśniewa
Wrakowisko w Wiśniewie
Tego jeszcze nie było na terenie powiatu sępoleńskiego. W niedzielę w Wiśniewie odbyła się impreza pod nazwą Wrak Race, czyli popularne wyścigi wraków. Na starcie stanęło aż 60 załóg z całej Polski. Poza czysto sportowym impreza miała również wymiar charytatywny. Zbierano środki dla Błażejka Lewandowskiego z Komierowa, który choruje na pęcherzowe oddzielanie naskórka. Gdyby organizowano konkurs na imprezę roku w powiecie, to Wrak Race wygrałoby bezapelacyjnie. Na szczęście będą następne.
Organizatorami imprezy byli bracia Arek, Michał i Wojtek Szydeł z Lutowa, którzy już od kilku lat ścigają się wrakami, tworząc z grupą przyjaciół Wrak Race Team Osada.
– Jeździmy po całej Polsce i pomyśleliśmy, dlaczego by nie spróbować u nas. Może to się ludziom spodoba. Przy okazji chcemy zbierać pieniądze dla małego Błażejka – tak na kilka tygodni przed imprezą mówił Arek Szydeł. W jego głosie było wówczas sporo niepewności: czy to się uda, czy przyjadą kibice? Niepotrzebnie. To, co się stało w niedzielę, przerosło wszelkie oczekiwania. Na polu Adama Wysockiego, rolnika z Wiśniewki, przygotowano tor o długości około 800 metrów. Uczestnicy pokonywali po trzy okrążenia. W każdym wyścigu brało udział sześć załóg. Trzy najlepsze kwalifikowały się dalej. Ściganie trwało od rana do godzin popołudniowych, ponieważ na starcie zameldowało się aż 60 wraków. Już samo ich oglądanie dla wielu było wielką atrakcją. Nie chodzi bynajmniej o stan karoserii, a o rozwiązania techniczne, które w nich zastosowali garażowi Mac Gyverzy. Współczesne auta nie przejechałyby 10 metrów takiego toru. Dlatego dominowały stare, wolno ssące benzyniaki sprzed 20 lat ze zmodyfikowanymi układami chłodzenia i wydechu. Jedna z ekip na dachach swoich wraków woziła ogromne pluszowe misie. Niektóre pojazdy były tak zdekompletowane, że trudno było określić ich pierwotną markę. Generalnie, wyścigi układały się ,,gęsiego”, ale było też kilka emocjonujących mijanek. Regulamin zabraniał celowego uderzania w samochód przeciwnika, zwłaszcza w drzwi. W męskim towarzystwie ścigały się też cztery panie, które zadały kłam twierdzeniu, że kobiety są kiepskimi kierowcami.
Na torze jechało 60 wraków, a przyglądały im się tłumy zachwyconych kibiców. Trudno oszacować ich liczbę: tysiąc na pewno, a może dwa tysiące? Część z nich przyjechała do Wiśniewy po to, aby przekazać datek dla Błażejka, który był tam również ze swoimi rodzicami. Organizatorzy przekazali im całe wpisowe od zawodników. Poza tym wolontariusze jednej z fundacji zbierali datki do puszek, a te zapełniały się w błyskawicznym tempie. Prowadzono również licytacje fantów, które przekazali lokalni przedsiębiorcy. Jeden z uczestników zlicytował swego wraka za 1.100 złotych i przekazał pieniądze rodzicom Błażejka. Swoją cegiełkę na ten szczytny cel przekazali również strażacy z OSP Lutowo, którzy w swoich szeregach przeprowadzili zbiórkę pieniędzy.
Wyniki sportowe są tutaj sprawą wtórną. Bracia Szydeł upiekli tutaj na jednym ogniu kilka pieczeni. Po pierwsze, razem z innymi wrakowcami mogli się pościgać i w ten sposób realizować swoją pasję. Po drugie, ogromna grupa mieszkańców Sępólna i nie tylko przez całą niedzielę miała zapewnioną rozrywkę na świeżym powietrzu i przy znakomitej pogodzie. Po trzecie, udało się w znaczący sposób pomóc dziecku, które cierpi na bolesną i niestety nieuleczalną chorobę. Arek, Michał i Wojtek oraz grupa ich przyjaciół napracowali się przy organizacji imprezy, nie wzięli za to ani grosza i jeszcze pomogli choremu dziecku. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że najlepsze są imprezy, które są wynikiem oddolnej inicjatywy. Powołane do tego instytucje, w których pracują dyrektorzy zarabiający krocie, nie są w stanie zorganizować takiej imprezy. Szydłowie zapewniają, że będą kolejne.
Podczas niedzielnej imprezy w sumie udało się zebrać 21.055,11 zł.