Więcbork
Wstrząsające obrazy z Karolewa
W czwartek miała miejsce uroczysta premiera filmu poświęconego obozowi w Karolewie. Ponadgodzinny dokument powstał na podstawie przekazów świadków, rodzin zamordowanych oraz ustaleń naukowców. Na ekranie mogliśmy zobaczyć bardzo wielu mieszkańców powiatu sępoleńskiego. Film wzbudził nadzwyczajne zainteresowanie. Darmowe wejściówki na 6 seansów rozeszły się w mgnieniu oka.
Film pt. „Karolewo 1939” jest pierwszym z serii „Zbrodnie pomorskie” i powstał w ramach programu „Patriotyzm jutra” Muzeum Historii Polski w Warszawie przy merytorycznym wsparciu Instytutu Pamięci Narodowej. Został zrealizowany przez Instytut Filmowy Unisławskiego Towarzystwa Historycznego, a jego reżyserem jest Sebastian Bartkowski.
W premierowym pokazie wzięli udział twórcy filmu, przedstawiciele władz samorządowych powiatu i gminy, aktorzy i statyści, rodziny ofiar. W szczególny sposób powitano Mariana Bethke z Sępólna, jedyną żyjącą do dziś osobę, której udało się wydostać z piekła Karolewa. Za panem Marianem wstawił się Niemiec, u którego pracował. Pan Marian niedługo skończy 101 lat, a jego opowieści utrwalone na filmie są bezcenne.
Film obejrzeli między innymi prof. dr hab. Mirosław Golon, dyrektor Oddziału IPN w Gdańsku, oraz Edyta Cisewska, dyrektor delegatury instytutu w Bydgoszczy. Był również pochodzący z Więcborka prokurator Mieczysław Góra pracujący w Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Był także dr Marek Szymaniak, kierownik Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Nie zabrakło dr Izabeli Mazanowskiej, autorki książki o Karolewie, oraz współpracującego z nią dr. Tomasza Cerana.
Witając zgromadzonych w sali kinowej MGOK, burmistrz Waldemar Kuszewski przypomniał, jak wiele wokół Karolewa ostatnio się wydarzyło. Wydano książkę, wyremontowano kaplicę i otoczenie cmentarza, na uroczystą mszę 2 września przybyło tutaj prawie 300 osób, a teraz powstał film. „Żyli i żyć będą” – tak głosi napis na tamtejszej kaplicy – mauzoleum pomordowanych. Właśnie takie działania powodują, że żyć nadal będą.
Sam film wywołał na widzach ogromne wrażenie. To dokumentalna forma. Jako wprowadzenie przedstawiono sytuację geopolityczną powiatu sępoleńskiego, który, jak wiemy, był terenem przygranicznym, a 40 procent mieszkańców stanowiła ludność pochodzenia niemieckiego. Jednak w rękach tej mniejszości znajdowała się większość majątku. Kiedy w Witkowie hitlerowcy łamali słynny na cały świat graniczny szlaban, do akcji przystąpili członkowie niemieckiej „Samoobrony”. W filmie wypowiedzi naukowców oraz okolicznych mieszkańców przeplatają się z reżyserowanymi scenami. Fakt, że plan filmowy stanowią miejsca, które na co dzień znamy, powoduje, że sceny te są bardzo realistyczne. Nie brakuje w nich okrucieństwa, krwi i cierpienia. Akcja dzieje się nie tylko na terenie zachowanego do dziś dworu w Karolewie, ale także na terenie gorzelni w Jastrzębcu, na ulicy Pocztowej w Więcborku, budynku Starostwa Powiatowego w Sępólnie i pałacu w Sypniewie. To tutaj rezydował pan życia i śmierci mieszkańców powiatu, czyli Hans Wilkens. Człowiek, który wskazywał, kto ma trafić do obozu. Swoimi wspomnieniami z widzami dzielą się osoby, które w 1939 roku były dziećmi i widziały, jak do obozu zabierano ich ojców, nawet ich tam odwiedzały. Te same osoby wraz ze swoimi matkami brały udział w identyfikacji ofiar znalezionych w trzech zbiorowych mogiłach.
W ostatnich sekwencjach filmu śledczy i naukowcy IPN wielokrotnie powtarzają, że żaden z oprawców z Karolewa nie poniósł kary. Na końcu pokazano pełną listę nazwisk ofiar obozu, które udało się do dziś ustalić.
W premierowym pokazie wzięli udział twórcy filmu, przedstawiciele władz samorządowych powiatu i gminy, aktorzy i statyści, rodziny ofiar. W szczególny sposób powitano Mariana Bethke z Sępólna, jedyną żyjącą do dziś osobę, której udało się wydostać z piekła Karolewa. Za panem Marianem wstawił się Niemiec, u którego pracował. Pan Marian niedługo skończy 101 lat, a jego opowieści utrwalone na filmie są bezcenne.
Film obejrzeli między innymi prof. dr hab. Mirosław Golon, dyrektor Oddziału IPN w Gdańsku, oraz Edyta Cisewska, dyrektor delegatury instytutu w Bydgoszczy. Był również pochodzący z Więcborka prokurator Mieczysław Góra pracujący w Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Był także dr Marek Szymaniak, kierownik Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Nie zabrakło dr Izabeli Mazanowskiej, autorki książki o Karolewie, oraz współpracującego z nią dr. Tomasza Cerana.
Witając zgromadzonych w sali kinowej MGOK, burmistrz Waldemar Kuszewski przypomniał, jak wiele wokół Karolewa ostatnio się wydarzyło. Wydano książkę, wyremontowano kaplicę i otoczenie cmentarza, na uroczystą mszę 2 września przybyło tutaj prawie 300 osób, a teraz powstał film. „Żyli i żyć będą” – tak głosi napis na tamtejszej kaplicy – mauzoleum pomordowanych. Właśnie takie działania powodują, że żyć nadal będą.
Sam film wywołał na widzach ogromne wrażenie. To dokumentalna forma. Jako wprowadzenie przedstawiono sytuację geopolityczną powiatu sępoleńskiego, który, jak wiemy, był terenem przygranicznym, a 40 procent mieszkańców stanowiła ludność pochodzenia niemieckiego. Jednak w rękach tej mniejszości znajdowała się większość majątku. Kiedy w Witkowie hitlerowcy łamali słynny na cały świat graniczny szlaban, do akcji przystąpili członkowie niemieckiej „Samoobrony”. W filmie wypowiedzi naukowców oraz okolicznych mieszkańców przeplatają się z reżyserowanymi scenami. Fakt, że plan filmowy stanowią miejsca, które na co dzień znamy, powoduje, że sceny te są bardzo realistyczne. Nie brakuje w nich okrucieństwa, krwi i cierpienia. Akcja dzieje się nie tylko na terenie zachowanego do dziś dworu w Karolewie, ale także na terenie gorzelni w Jastrzębcu, na ulicy Pocztowej w Więcborku, budynku Starostwa Powiatowego w Sępólnie i pałacu w Sypniewie. To tutaj rezydował pan życia i śmierci mieszkańców powiatu, czyli Hans Wilkens. Człowiek, który wskazywał, kto ma trafić do obozu. Swoimi wspomnieniami z widzami dzielą się osoby, które w 1939 roku były dziećmi i widziały, jak do obozu zabierano ich ojców, nawet ich tam odwiedzały. Te same osoby wraz ze swoimi matkami brały udział w identyfikacji ofiar znalezionych w trzech zbiorowych mogiłach.
W ostatnich sekwencjach filmu śledczy i naukowcy IPN wielokrotnie powtarzają, że żaden z oprawców z Karolewa nie poniósł kary. Na końcu pokazano pełną listę nazwisk ofiar obozu, które udało się do dziś ustalić.