Wyjechali z kraju i nie mają zamiaru wracać
Jak wyglądają dzisiejsze polskie realia, nie trzeba chyba nikomu mówić, bo każdy z nas doskonale widzi, co się święci w polityce. Polacy zaczęli częściej wyjeżdżać do pracy za granicę. Z kolei emigranci wolą zostać imigrantami, aniżeli wracać na polską ziemię. Dlaczego jest tak, a nie inaczej ? Postanowiliśmy dotrzeć do osób pochodzących z powiatu sępoleńskiego, które swoją przyszłość zaplanowały poza granicami kraju. Wszyscy zgodnie twierdzą, że póki co, nie mają zamiaru klepać biedy, chodzić do urzędu co trzy miesiące po pieczątkę z napisem „brak ofert pracy”, czy też pójść na trzymiesięczny staż, nie mając pewności na dalsze zatrudnienie. – Wyjechałem z kraju, żeby zarobić trochę kasy. W Szkocji mam pracę, szkołę (college), dom, choć często brakuje znajomych twarzy i miejsc. Młodzi ludzie decydują się na wyjazd głównie ze względu na brak perspektyw. Ja osobiście nie wyobrażam sobie powrotu do Polski i pracy za 1200 złotych. Nie ma w tym żadnego sensu. Jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że w Polsce coś się zmieni na lepsze. Póki co mam już plany co do pracy, przyszłości, także chyba zostanę w Szkocji – mówi Tomek Siuda, więcborczanin, który od 5 lat pracuje i mieszka w Szkocji.
W 2011 roku Polacy coraz bardziej zaczęli wyjeżdżać do pracy poza granice kraju, liczba emigrantów wzrosła pierwszy raz od 2007 roku i stanowi 2 mln 60 tys. Jest to o 60 tys. więcej niż na koniec 2010 roku podaje GUS uwzględniając wynik spisu powszechnego.
– Jeśli chodzi o mój wyjazd z Sępólna, to sprawa jest zapewne oczywista, główną przyczyną był brak pracy. Mimo że jej szukałem, to nie mogłem nic znaleźć, więc postanowiłem spróbować swoich sił za granicą. W pewnym sensie spełniło się jakieś tam moje małe marzenie z dzieciństwa, ponieważ zawsze chciałem wyjechać, popracować chociaż krótki okres i zobaczyć , przekonać się, jak to jest naprawdę. Wcześniej znałem to tylko z opowieści, teraz po prawie dwóch latach spędzonych w obcym kraju mogę powiedzieć, że nie żałuję tego i naprawdę to dla mnie fajne przeżycie. Oczywiście, nie samą pracą człowiek żyje, więc dodam, że ciekawe w tym wszystkim jest poznanie innej kultury, języka, ludzi w ogóle innego stylu życia. Czy chciałbym wrócić do Sępólna? Póki co ciężko mi powiedzieć. Z tego co się orientuję, dalej nie jest lekko u nas ze znalezieniem pracy ,a jeżeli miałbym wrócić, to na pewno chciałbym pracować - wiadoma sprawa. Jednak z drugiej strony, będąc tam, nie wiem też, czy nie przyjdzie mi zaraz się spakować i jednak wracać, przecież jestem 1100 km od domu, żyję w całkiem obcym mi państwie. Z pewnością jest to na pewno dla mnie trudne pytanie na chwilę obecną. Zobaczymy, co przyniesie czas. Porównując sytuację tutaj i w Sępólnie, nie będę pisał, że zarabiam tu jakieś „kokosy”, pracuję za najniższą krajową holenderską, ale z tego wynajmuję mieszkanie, stać mnie na opłacenie rachunków, kupienie sobie jedzenia plus jakichś ciuchów i jeszcze tam coś zostaje. Czy w Sępólnie byłoby mnie stać z najniższej krajowej wynająć chociażby mieszkanie plus reszta, którą wymieniłem? Chyba na to pytanie możemy odpowiedzieć sobie sami. Jedynie żałuję, że będąc w Holandii na kilku treningach w piłkę nożną ,dostałem się do dobrej ligi ,ale niestety, podczas pierwszego meczu moja kontuzja kolana się odnowiła i przestałem grać, a widziałem tu na pewno inne podejście ludzi do sportu i większe szanse rozwoju – mówi Krystian Pyrc, sępólnianin, były gracz Krajny Sępólno, który postanowił zamieszkać i pracować w Holandii.
Jedno jest pewne - młodzi ludzie, którzy skończą liceum, będą myśleli o wyjeździe ze swojego rodzimego miasta, a ci, którzy wyjechali, nie pomyślą o powrocie. Mam tu na myśli również ludzi z wyższym wykształceniem, jeśli nie zapewni się im odpowiednich warunków.
– Z Sępólna wyjechałem, bo nie widziałem tam dla mnie żadnej przyszłości. Początkowo przeprowadziłem się do Bydgoszczy, gdzie mieszkała moja kobieta Asia. Pracowałem tam ponad rok. Gdy Asia wyjechała do Wielkiej Brytanii, po jakimś czasie do niej dołączyłem. Nie wiem, czy w Wielkiej Brytanii znalazłem wszystko, ale żyje się tu o wiele łatwiej i nie muszę się martwić, czy starczy do następnego miesiąca. Na stałe na pewno nie chciałbym wrócić do Sępólna, dla mnie to jest taka mała dziura bez perspektywy na życie. Wszyscy koledzy, których znam z Sępólna, chcą stamtąd wyjechać i szukać pracy gdzieś indziej. Jeżeli chodzi o mnie, to ja mam tu w Wielkiej Brytanii mieszkanie, które wynajmuję, i co najważniejsze, dzidziusia w drodze, który jest dla mnie najważniejszy. Dostałem nową pracę w Kia Motors, z której nie mam zamiaru już się nigdzie ruszać. Praca w takim salonie to dla mnie wielka sprawa – mówi Rafał Bonk, sępólnianin, brat brązowego medalisty z Londynu, który swoje korzenie zapuścił w Wielkiej Brytanii.
Chyba priorytetem dla każdej elity rządzącej powinno być to, aby młodzi ludzie i nie tylko mogli znaleźć pracę za godziwe pieniądze. Warto by się nad tym zastanowić i wysunąć odpowiednie wnioski. Czy nie lepiej byłoby dążyć do tego, aby wybudowano firmę, która zatrudni kilkadziesiąt ludzi, a nie sklep należący do dużych sieci handlowych zatrudniający kilka osób? Młodzi ludzie nie przestaną wyjeżdżać z Więcborka czy też Sępólna, jeśli nie zapewni się im perspektyw na lepsze jutro. O stolicy powiatu mieszkańcy zaczynają mówić, że ich miasto staje się „miastem emerytów i rencistów”, to raczej nie najlepsza ocena.