Zginął las
Rzeczywiście, krajobraz przy ulicy Strzeleckiej uległ radykalnej zmianie. W ruch poszły piły i siekiery. Lasu, który rósł między zakładem gospodarki komunalnej a weterynarią, już nie ma. Wycięto każde drzewo i każdy krzaczek. Nie zostało dosłownie nic. To teren komunalny, a więc jego właścicielem jest gmina. Dlaczego wkroczyli do niego drwale?
– Cały drzewostan w tym lesie był chory. Nie było tam ani jednego zdrowego drzewa. Można sprawdzić, jak tam wyglądają pnie. Leśnik, który dla nas pracuje, stwierdził, że nie ma na co czekać. W oparciu o plan urządzenia lasu będą wykonywane nasadzenia. Właściwie powinniśmy odczekać rok, ale chcemy to zrobić jak najszybciej. W tym miejscu nadal będzie las, nie ma innej opcji. Zaraz po wycince będzie wykonana orka, zakupimy sadzonki i dokonamy nasadzeń. To miejsce ma służyć mieszkańcom – mówi burmistrz Kamienia, Wojciech Głomski.
– W uproszczonym planie urządzenia lasów gminy Kamień ten las osiągnął wiek rębny. Zgodnie z planem jest więc przeznaczony do wycinki. Nawet należy dokonać tej wycinki i posadzić nowy. Nie ma tutaj nic niezgodnego z prawem. Kamień ma więcej takich lasów, które powinny być już wycięte – mówi Barbara Wiśniewska, dyrektor Wydziału Rolnictwa i Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Sępólnie.
Spytaliśmy też właściciela, co dzieje się z pozyskanym drewnem? Dominującym gatunkiem była tutaj brzoza i dziko rosnąca akacja.
– Na materiał tartaczny to się nie nadaje. Mieszkańcy składają zapotrzebowanie i po postu je sprzedamy. Dzięki temu będziemy mieli też środki na urządzenie nowego lasu – dodaje burmistrz Głomski.
Osoby jadące ulicą Strzelecką, która stanowi fragment drogi powiatowej w kierunku Wilkowa i Starego Gronowa, przyzwyczajone do określonego widoku mogą teraz przeżyć szok. Cały problem polega na tym, że wszystko wróci do równowagi dopiero za kilkadziesiąt lat. Wycinka ma się zakończyć na drodze do weterynarii. Będzie kontynuowana w przyszłym roku. Sprawa wywołała w Kamieniu spore poruszenie. Mieszkańcy dzwonią do naszej redakcji, ale też kilka osób było w tej sprawie u dyrektor Wiśniewskiej i w starostwie.