Zostali bez dachu nad głową
Ogień około godziny 19.00 zauważyła trójka młodych ludzi przejeżdżających drogą Sępólno – Więcbork. To oni powiadomili służby ratownicze. Mieszkańców budynku akurat nie było na miejscu. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. Sprzyjała temu jego konstrukcja: duże ilości drewna oraz gliniano-trzcinowy strop. Duże zadymienie utrudniało wejście strażaków do środka. Było to możliwe wyłącznie w aparatach ochrony górnych dróg oddechowych. Z budynku wyniesiono dwie butle gazowe, które natychmiast schłodzono. Niestety, niewiele udało się uratować, w zasadzie nic. – Na miejsce skierowano sześć zastępów straży pożarnej, w sumie 28 ratowników. Akcja trwała trzy godziny. Przypuszczalną przyczyną pożaru było rozszczelnienie przewodu kominowego – mówi kpt. Robert Sieg, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Sępólnie.
– Nie było nas w domu, kiedy to się stało. Może gdybyśmy byli na miejscu, to tak by się nie skończyło. Niedawno skończyliśmy wymieniać okna na nowe. I po co to było? Zostaliśmy tak, jak tutaj stoimy, nie ma do czego wracać, a tu idą święta. Jak widać dom nie nadaje się do remontu – mówi właścicielka spalonego domu. Bez dachu nad głową została trzyosobowa rodzina, która nocowała u krewnych. Dopiero następnego dnia na miejscu pojawił się burmistrz Więcborka oraz sołtys Suchorączka. Brak natychmiastowej reakcji gospodarza gminy wynikał z nieporozumienia w lokalizacji zdarzenia. System powiadamiania o zdarzeniach wygenerował informację, że pożar ma miejsce w Zbożu. Tymczasem jest to już teren Suchorączka. – W tym czasie byłem na zebraniu strażaków w Runowie. Gdybym wiedział, że to się dzieje na terenie naszej gminy, to na pewno bym się tam pojawił. Przede wszystkim trzeba tym ludziom zapewnić mieszkanie. Mam pewne pomysły. Jeden z nich wymaga konsultacji ze starostą. Chodzi o mieszkanie na terenie Domu Pomocy Społecznej w Suchorączku. Syn tych państwa uczy się w szkole w Zbożu, dlatego nie chcemy, aby to było zbyt daleko. Poleciłem dyrektorowi ośrodka pomocy społecznej, aby zbadał, jak można tej rodzinie pomóc. Na pewno ich nie zostawimy – mówi burmistrz Więcborka Waldemar Kuszewski.
– Na miejsce pojechał nasz pracownik, który oceni sytuację na miejscu. Sprawa jest jeszcze w toku. Zobaczymy, jakiej pomocy możemy udzielić. Jest jeszcze zbyt wcześnie na deklaracje. – powiedział nam w poniedziałek dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Więcborku, Tomasz Siekierka. Akcję pomocy od razu zainicjował sołtys Suchorączka, Piotr Koselczuk. – Organizujemy zbiórkę pieniędzy oraz najpotrzebniejszych rzeczy. Chce nam pomóc także ksiądz, który w następną niedzielę zorganizuje zbiórkę do puszek – mówi sołtys Koselczuk. Bez pomocy powołanych do tego instytucji i ludzi dobrej woli trudno będzie pogorzelcom z Suchorączka stanąć na nogi. Już widać, że na taką pomoc mogą liczyć.